sobota, 27 lutego 2016

One Shot "Nasza Droga" - 10 000 wyświetleń




"Tyle czasu minęło będąc z Tobą..."

- Wiesz jaki dzisiaj jest dzień? - spytałam.
- Jak mogłbym nie wiedzieć? Dzisiaj mija dokładnie rok odkąd jesteśmy razem - rzekł uśmiechnięty.
- Dziękuję Ci za ten rok Leon - spojrzałam mu w oczy.
- Nie, to ja dziękuję, bo to właśnie Ty, nauczyłaś mnie kochać - odparł delikatnie całując moje wargi.


"Pamiętałam dzień w którym Cię poznałam..."


- Jak łazisz koleś?! - krzyknęłam wściekła podnosząc się z chodnika.
- W porównaniu do Ciebie, ja chodze jak człowiek - rzekł z rozbawionym tonem.
- Wmawiaj se - warknęłam.
- Spokojnie ślicznotko, złość piękności szkodzi - zaśmiał się, na co prychnęłam.
- Dupek - mruknęłam pod nosem i odeszłam.


"I zrodziła miłość się..."

- Violu... - zaczął szatyn.
- Tak? - spytałam zaciekawiona.
- Czy chciałabyś się wybrać ze mną do restauracji? - powiedział zestresowany.
- Czy to ma być... Randka? - rzekłam z delikatnym uśmiechem.
- Ym... Tak... Chyba tak - uśmiechnął się słabo.
- W takim razie z chęcią się z Tobą wybiore - przytuliłam go.


"Uśmiech Twój mnie nauczył
  Że za chmurami zawsze będzie słońce..."

- Co się dzieje? - spytał zmartwiony.
- Nic - uśmiechnęłam się sztucznie.
- Widze to Vilu - chwycił moją dłoń.
- Po prostu boje się tego, co będzie w przyszłości, nigdy nie wiadomo co ona nam przyniesie.
- Nie myśl o przyszłości, żyj chwilą, a teraz uśmiech - wyszczerzył się, a moje kąciki ust mimowolnie się uniosły.
- Uwielbiam patrzeć jak się uśmiechasz, to dla mnie lekarstwo na złe dni - szepnął mi do ucha.
- Jesteś niesamowity - wtuliłam się w chłopaka.


"Zdradzę Ci, że bez Ciebie nie mogę żyć..."

- Jesteś dla mnie jak powietrze - stwierdził patrząc w sufit.
- Jak to? - spytałam niezrozumiale.
-  Bez powietrza nie można przeżyć, a ja nie mogę przeżyć bez Ciebie - odwrócił się w moją stronę i ułożył rękę na policzku.
- Jesteś wspaniały - wybuchłam płaczem i mocno go do siebie przytuliłam.

"Jesteś dla mnie światłem na mojej drodze..."

- Jesteś moim słońcem - rzekł zapatrzony w niebo. Spojrzałam na niego niezrozumiale, a ten westchnął.
- Dzięki Tobie, mój świat nabrał barw, wcześniej był tylko czarno-białym pustkowiem, a teraz jest kolorowy - uśmiechnął się uroczo, a ja musnęłam jego policzek i położyłam mu swoją głowę na brzuchu.
- Jesteś cudowny - mruknęłam szczęśliwa. Chwyciłam jego rękę i splotłam ze swoją.

"Odkąd ma dusza Cię ujrzała
  Twa słodycz mnie urzekła
  Kiedy jestem z Tobą cofa się czas..."

- Zawsze kiedy jestem z Tobą, czuje, że czas staje w miejscu - powiedział chłopak spacerując ze mną za rękę.
- Mam dokładnie to samo uczucie co Ty - szepnęłam rozmarzona.


"Czujemy to oboje
  Serce nam to mówi
  I słyszymy delikatny nasz szept..."

- Zamknij oczy - ściszył ton swojego głosu, a ja spełniłam jego prośbę.
Poczułam na mojej szyi coś zimnego. Odruchowo dotknęłam to miejsce i otworzyłam oczy. Spojrzałam w dół i ujrzałam srebrny wisiorek z literką "L". Rzuciłam się chłopakowi na szyje, a łzy zaczęły mi spływać po twarzy.
- Jesteś wspaniały, nie zasługuje na Ciebie - oderwałam się od niego i spuściłam głowę.
- Nie, to ja nie zasługuje na taki skarb, jakim Ty jesteś - podniósł mój podbrudek i złączył nasze usta w pocałunku.

"Patrzeć na Ciebie
  Chce śnić o Tobie
  Chce przeżyć z Tobą każdą chwilę..."

Chłopak wyjął z kieszeni małe pudełeczko i uklęknął przede mną. Wstrzymałam oddech i wbiłam swój wzrok w klęczącego szatyna.
- Violetto, czy zostaniesz moją panią Verdas i czy będziesz ze mną do końca moich dni? - spytał z nadzieją. Nie umiałam wykrztusić z siebie ani słowa, więc tylko delikatnie kiwnęłam głową na tak. Leon wsunął pierścionek na mój palec i obkręcił wokół siebie. Odstawił mnie i wpił się w moje usta.


"Chcę Cię przytulić
  Chcę pocałować
  Chcę Ciebie mieć blisko siebie"

- No, ale to niesprawiedliwe - jęczał chłopak.
- Nagrabiłeś sobie skarbie, więc teraz musisz to odpokutować - zaśmiałam się układając ubrania.
- No, ale Violu... - objął mnie od tyłu.
- Nie, Leon. Tym razem mnie nie przekonasz - warknęłam już trochę zła.
- A mogę dostać jednego buziaka? - zaskomlał, a ja przewróciłam oczami.
- Jeden całus - ostrzegłam. Szatyn tylko przyciągnął mnie do siebie i po chwili nasze usta się spotkały.

"Miłość jest silnym uczuciem
  Jesteś wszystkim dla mnie, chcę..." 

- Leon? - spytałam.
- Tak?
- Kim my tak właściwie dla siebie jesteśmy?
- Nie wiem - odparł - ale wiem jedno - odparł, a ja spojrzałam na niego pytająco.
- Jesteś dla mnie wszystkim, Violu - uśmiechnął się szczerze, a ja objęłam go moimi ramionami.

"Patrzeć na Ciebie
  Chcę śnić o Tobie
  Chcę przeżyć z Tobą każdą chwilę..."

- Śniłeś mi się dzisiaj - posłałam mu delikatny uśmiech.
 - A co konkretnie Ci się śniło - wyszczerzył się.
- Zabrałeś mnie na plażę, przygotowałeś kolacje, a potem oświadczyłeś mi się... - moje policzki delikatnie poczerwieniały, a chłopak się zaśmiał.
- Kiedyś tak zrobie - oznajmił rozmarzony.
- Chcesz się ze mną ożenić? - spytałam zaskoczona.
- Oczywiście, że tak, jesteś miłością mojego życia i chcę je właśnie z Tobą spędzić - odparł, a w moich oczach pojawiły się łzy. Delikatnie musnęłam jego usta i wtuliłam się w klatkę piersiową szatyna.

"Chcę Cię przytulić
  Chcę pocałować
  Chcę Ciebie mieć blisko siebie"

- Mogę Cię przytulić? - spytałam nieśmiało.
- Jasne - posłał mi uroczy uśmiech i rozłożył ręcę do uścisku. Podeszłam do niego, a jego dłonie powędrowały na moje plecy delikatnie mnie tym samym przyciskając.

"Ty jesteś moim pragnieniem
  Przecież to co czuję to
  Miłość..."


- Pamiętaj Violu, byłaś, jesteś i będziesz dla mnie wszystkim - uśmiechnął się.
- Pamiętam - odwzajemniłam uśmiech.
- Kocham Cię - szepnął.
- Ja Ciebie też kocham - odrzekłam szepcząc. Nasze wargi dzieliły milimetry, aż w końcu złączyły się w pocałunku.

~*~

Witajcie skarby! 
Nareszcie spięłam tyłek i napisałam tego OS, z którego jestem naprawde dumna. 
Jakby ktoś nie wiedział, jest to tłumaczenie "Nuestro Camino", czyli po polsku "Nasza Droga". Tłumaczenie to wykorzystała do swojej piosenki Sharon, a ono bardzo mi się spodobało, więc użyłam go do OS. 
Mam nadzieje, że taka forma OS wam się podoba.
Besos
Lil ly

środa, 24 lutego 2016

Rozdział 14




   Siedzimy już samolocie powrotnym do Nowego Yorku. Jestem teraz wypoczęta, zwarta i gotowa ponownie wrócić do pracy. Miejmy nadzieje, że w firmie wszystko idzie jak najlepiej.
   Wyjęłam z mojej torby książkę z zamiarem przeczytania jej. Niestety jakiś idiota musiał mi w tym przeszkadzać.
  - Violuś - mruczał mi do ucha Leon.
  - Czego ty chcesz? - zaśmiałam się.
  - Nudzi mi się, zrób coś z tym - jęczał.
  - Skarbie, akurat w tej chwili jestem zajęta czytaniem tej jakże ciekawej książki, więc prosze cię, abyś mi nie przeszkadzał, bo inaczej powtórzy się sytuacja z przed tygodnia jak to razem z Fran i Diego jechaliśmy na lotnisko - rzekłam przesłodzonym głosem. 
  - W takim razie ide do Fede - naburmuszony chłopak planował wstać z miejsca, ale zapomniał o tym, że nadal był przypięty pasami. Cicho chichotałam, gdy nie umiał uporać się z odpięciem pasa. Po długiej walce wstał i jak pudelek poszedł w strone siedzenia mojego braciszka.
   Gdy już miałam się dowiedzieć, co się dzieje z Mią, poczułam jak o moje ramie ociera się czyjaś ręka. Obok mnie zasiadł mój chłopak, który nieudolnie chciał zapiąć ponownie pas bezpieczeństwa.
  - I jak, fajnie się bawiłeś z Federem? - zaśmiałam się, a on tylko zmroził mnie wzrokiem.
  - Wspaniale - fuknął.
  - Jesteś na mnie zły? Oj ty bidulo - zachichotałam, na co on zrobił naburmuszoną mine.
  - Leoś no, nie obrażaj się kochanie - przybliżyłam się do niego i musnęłam jego usta. Szatyn nie odwzajemnił pocałunku, na co prychnęłam.
  - Nie to nie - odpowiedziałam obojętnie i wróciłam do czytania lektury.
   Poczułam jak moja dłoń zostaje spleciona z ręką mojego ukochanego. Spojrzałam się w jego strone. 
  - Co, już się odobraziłeś? - zaśmiałam się.
  Chłopak tylko posłał mi uśmiech, a ja mocniej ścisnęłam moją rękę.Jedną ręką schowałam książke do torby i oparłam głowę o jego ramie, na co szatyn musnął czubek mojej głowy. Moje powieki robiły się coraz cięższe, aż w końcu opadły.

~*~

   Jestem już pod moim apartamentem wraz z Leonem, któremu nie wiem jakim cudem, udało się wtargać nasze walizki na 11 piętro, nie używając windy. Przynajmniej tak mi wmawiał. 
  - To jak? Przyjdziesz dzisiaj do mnie? - przyciągnął mnie do siebie patrząc w oczy.
  - Przykro mi Leoś, ale dzisiaj przychodzą do mnie dziewczyny - to prawda. Umówiłam się z dziewczynami na babski wieczór. Co prawda, myśle, że Leon coś i tak wymyśli, żeby się ze mną zobaczyć, pod pretekstem, że tęskni. Też za nim tęsknie, nawet jak nie widze go pare godzin, ale dzisiejszą noc przeznaczam tylko dla mnie i dziewczyn.
  - No trudno, może jakoś przeżyje bez ciebie - zrobił swoją uroczą minke. O nie Verdas, nie dam się nabrać na tą mine, nie ma mowy.
  - Nie przekonasz mnie Leon - zaśmiałam się i odwróciłam się w strone drzwi. Włożyłam klucz do otworu i przekręciłam go dwa razy. Szatyn tylko podszedł do mnie od tyłu i położył ręce na mojej talii.
  - Ale kochanie... - zaskomlał.
  - Nie Leon, jutro się zobaczymy - obróciłam się w jego strone i namiętnie pocałowałam jego rozgrzane wargi. Chłopak odwzajemnił pocałunek i pogłębił go. Oderwałam się od niego i posłałam mu uśmiech.
  - Pa Leon - rzekłam.
  - Cześć Violu - powiedział i szybko musnął moje wargi, na co się zaśmiałam. Pomachałam mu jeszcze i zamknęłam drzwi. Oparłam się o nie i z uśmiechem osunęłam się po nich.

   ~*~ 

Siedzimy z dziewczynami na moim łóżku przebrane w piżame. Z tego co wiem, to u Leona jest mój brat i Diego, bo mój chłopak sobie udumał, że skoro ja z dziewczynami spędzam dzisiaj czas, to on musi spędzić go z chłopakami.
  - No to Viluś, opowiadaj jak tam z moim braciszkiem - rzekła zaciekawiona Fran.
  - Wspaniale, już dawno nie czułam się taka szczęśliwa, odzyskałam miłość swojego życia, a także odzyskałam przyjaciółkę i przyjaciela - chwyciłam dłoń Fran i spojrzałam na nią z uśmiechem. 
  - Cieszymy się twoim szczęściem miśka - powiedziała Lu i rzuciła się w naszą stronę przytulając nas, co odwzajemniłyśmy.
  - Ej, laski, czy tylko ja mam takie wrażenie, czy oni coś kombinują za tymi drzwiami? - spytałam podejżliwie dziewczyn.
  - Też mam takie wrażenie, ale dobra, nie przejmujmy się nimi, to nasz wieczór! - krzyknęła Lu, na co się zaśmiałyśmy.
   
W tym samym czasie...

*Leon*

  - Myślisz, że się połapią? - spytał Fede poprawiając blond perułke.
  - Sądze, że one nie są aż takie głupie, ale to jedyne wyjście, aby wbić im na "babski wieczór" - pokiwałem palcami.
  - Ludmi mnie zabije! - pisnął przerażony Feder, który wciskał na siłe obcas, który biedny Diego usiłował włożyć na ogromną stope chłopaka.
  - Nie zabije, nie zabije, o to się nie martw, ja sam nie wiem, jak wcisnąłem się w tą kiecke Violci i jakim cudem Diego potrafi chodzić w szpilach - mruknąłem wyczesując długie, brązowe kłaki, które byłem zmuszony założyć.
  - Jesteśmy nienormalni - szepnął zrezygnowany Diego.
  - Pieprzyć normalność* - powiedziałem ledwo co stojąc na 10 centymetrowych koturnach czy jak kolwiek to się nazywa.
   Wyszliśmy z mojego apartamentu trzymając się przy tym ścian i próbowaliśmy dotrzeć na butach śmierci do mieszkania mojej dziewczyny. Zadzwoniłem dzwonkiem i czekałem, aż ktoś nam otworzy. W drzwiach stanęła moja księżniczka i zmierzyła nas zdziwionym, a jednocześnie rozbawionym wzrokiem.
  - Cześć! Jestem Elena, to jest Alex, a to Daisy - wskazałem najpierw na Federico, potem na Diego - słyszałyśmy, że macie babski wieczór i dlatego postanowiłyśmy wpaść i poplotkawać z naszymi sąsiadkami - powiedziałem piskliwym głosikiem.
  - Dziewczyny, zobaczcie kogo my tu mamy! - krzyknęła Violetta, a za nią pojawiła się moja siostra i Ludmiła, która widząc Fede, aż kipiała ze złości, ups? 
  - Cześć wam, dziewczyny - rzekła przesłodzonym głosem Lu podkreślając ostatni wyraz.
  - To jest Elena, ta po prawej to Alex, a ta z lewej to Daisy - zaśmiała się Violcia. Ona się tak słodko śmieje - pomyślałem. 
  - To co, przyjmiemy dziewczyny na nasz babski wieczór? - spytała Vilu dziewczyn.
  - Jasne - powiedziała Fran słodko. Gdy już pokonałyśmy pierwsze kroki i przekroczyłyśmy próg drzwi, od razu zdjęliśmy te głupie buty. Na szczęście mieliśmy rajstopy i nie było widać naszych owłosionych stóp i nóg. Udaliśmy się do sypialni Violetty i usiedliśmy na łóżku.
  - To teraz czas na make-up! Ja maluje Alex, Violka maluje Elene, a Frania Daisy! - pisnęła ucieszona Ludmi ze złowieszczym uśmiechem na twarzy i zabrały się do roboty.
   Starałem się nie patrzeć w oczy Violettcie, aby mnie nie rozpoznała, lecz ona nakładając mi tapete na twarz zmuszała mnie do patrzenia jej prosto w morze czekolady, które znajdowało się w jej oczach.
  - A więc Eleno, gdzie mieszkasz? - pisnęła Viluśka.
  - Pod tobą - odpowiedziałem zmieniając głos. Nic już potem nie mówiła, tylko zajęła się malowaniem.

~*~

- Gotowę - chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła mnie do lustra. Gdy ujrzałem swoje odbicie, pisnąłem z przerażenia. Na mojej twarzy namalowany był klaun, a Violka wie jak bardzo nienawidze tych dziwolongów. Teraz wszystko tłumaczy to, po co były jej farby. 
  - Podoba ci się? - spytałam przesłodzonym głosem.
  - Tak, oczywiście - wstałem z krzesła i usiadłem na łóżku obok tygrysa i motylka.
  - Mamy nadzieje, że od teraz już nie będziecie nam przeszkadzać, wtedy kiedy mamy czas tylko dla siebie - syknęła Fran i wszystkie na raz zerwały z naszych głów peruki.
  - Uups? - powiedziałem cicho. Moja dziewczyna uśmiechnęła się do mnie złośliwie i przywaliła mi z liścia.
  - Ups? - zaśmiała się.
  - Mówiłam ci, że masz nic nie kombinować - syknęła w moją stronę - chociaż, z jednej strony było zabawnie - zachichotała.
  - Wasze miny były bezcenne, kiedy zobaczyliście się w lustrze - zarechotała Ludmi i przybiła po piątce każdej z dziewczyn.
  - Przynajmniej macie nauczke - zaśmiały się, a mu spuściliśmy głowy. Moja dziewczyna podeszła do mnie i kucnęła.
  - Zasłużyłeś sobie na te uderzenie, wiesz o tym? - spytała dla pewności.
  - Tak - szepnąłem z nadal spuszczoną głową. Violetta podniosła mój podbrudek i spojrzała mi w oczy.
  - Leon, wiem, że za mną tęskniłeś, bo nie ukrywam, że ja też to robiłam, ale czasem warto jest pobyć oddzielnie, nie chce ci się znudzić - rzekła, a ja ująłem jej twarz w dłonie.
  - Nigdy mi się nie znudzisz, nigdy - musnąłem jej usta. Oderwaliśmy się od siebie, a ona posłała mi uśmiech.
  - Mocno boli? - spytała dotykając policzka.
  - Troche - wzruszyłem ramionami.
  - To dobrze - posłałem jej zdziwiony wzrok, a ta się zaśmiała.
  - Jeszcze raz zobacze, że nosisz moje ubrania, to cię wykastruje! - krzyczała Ludmiła na Fede, a ja się zaśmiałem, na co ona zgromiła mnie wzrokiem.
  - W twoją stronę także skieruje takie działania, a Violetta nie będzie w stanie mnie powstrzymać - syknęła, a ja spoważniałem. Dziewczyna zaczęła się śmiać, a wraz z nią reszta.
  - Idźcie się przebrać w normalniejsze ciuchy i przyjdźcie znowu, bo musimy mieć się do kogo poprzytulać oglądając film - zaśmiała się Violcia i musnęła moje usta.
   Po ogarnięciu się u mnie, wróciliśmy do dziewczyn. Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy film. Mój skarbek wtulił się we mnie, a ja pocałowałem ją w czoło i zatraciłem się w oglądaniu filmu.

~*~

*- cytat Caluma^^
Witajcie! ^^
Powiem szczerze, że nie pamiętam, kiedy ostatnio napisałam taki długi rozdział. Na początku miałam cholerną dziure w głowie, a potem tak jakoś wyszło, że nie mogłam przestać pisać :D
I nie wiem czemu, ale nawet mi się podoba to co tu stworzyłam.
Od następnego rozdziału, będzie już nowy szablon, bo nawet moja ibff (pozdrawiam Wika^^) stwierdziła, że jest on po prostu za ciemny. Zapraszam na jej wspaniałego bloga *^* 
Nadal eksperymentuje z wyglądem rozdziałów i chyba zostane przy tym sposobie w jaki napisałam ten rozdział.
Rozdział 15 pojawi się w sobote, przynajmniej taką mam nadzieje. Jutro lub pojutrze powinien pojawić się post z konkursem ;D
Pozdrawiam i buziaki ;*
Lil ly
  
  


niedziela, 14 lutego 2016

Rozdział 13


Rozdział dedykuje Maddy i Rosee ♥

Kolejna zanudzająca notka, ale warta przeczytania :)

  Latam jak poparzona po całym apartamencie. Leon zaprosił mnie na randke, a teraz gdzieś wyszedł. Już ubrana czekam na telefon od mojego ukochanego. Kiedy czuje wibracje odbieram połączenie i przykładam urządzenie do mojego ucha.
  - Czekam przed hotelem skarbie - rzekł chłopak.
  - Już schodze - odparłam i rozłączyłam się.
Szybko nałożyłam swój płaszcz i chwytając torebke wyszłam z apartamentu. Postanowiłam zjechać windą, bo uznałam, że tak będzie szybciej. Gdy byłam już na parterze, zauważyłam czarny samochód, a o niego opierającego się szatyna. Ruszyłam w jego kierunku, a gdy on mnie ujrzał na jego twarzy zawitał uśmiech. Podeszłam do niego i wtuliłam się jak w misia.
  - Cześć skarbie - szepnął mi do ucha podczas tulenia mnie - pięknie wyglądasz - również ściszył ton swojego głosu i powiedział to bardziej szarmancko, na co moje policzki poczerwieniały.
  - Dziękuję - odparłam i ucałowałam jego policzek. Chłopak otworzył mi drzwi do samochodu, a ja wsiadłam i czekałam aż chłopak zasiądzie za kierownicą. Gdy już to zrobił ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku.
  - Dokąd jedziemy? - spytałam zaciekawiona.
  - Niespodzianka - odrzekł tajemniczo.
  - Leon, dobrze wiesz, że nie lubie niespodzianek - westchnęłam zirytowana.
  - Ta ci się spodoba - zapewnił.
  - W to akurat nie wątpie - westchnęłam.
  - Więc nie marudź, będziemy na miejscu za jakieś 3 minuty - powiedział.
  Gdy dojechaliśmy na miejsce Leon zawiązać mi oczy chustką i gdzieś prowadził.
- Gdzie ty mnie prowadzisz Leon? - zaśmiałam się.
- Zobaczysz skarbie - szepnął mi do ucha. Szliśmy jeszcze chwile aż zatrzymaliśmy się. Chłopak powoli zdjął materiał z moich oczu, a ja zaniemówiłam. W moich oczach pojawiły się drobne łezki. Spojrzałam się na mojego chłopaka, a on otarł wode spływającą mi po policzku.
  - Lleon, tutaj jest... Idealnie... - ostatnie słowo wypowiedzieliśmy w tym samym czasie. Odwróciłam się w jego stronę tak, abym mogła mu patrzeć w oczy i delikatnie musnęłam jego rozgrzane wargi. Chłopak pogłębił pocałunek i przyciągnął bliżej siebie. Oderwaliśmy się od siebie stykają się czołami.
  - Kocham cię - szepnął.
  - Ja ciebie też, bardzo - odparłam również szepcząc.  Szatyn odsunął się ode mnie i splótł swoja dłoń z moją. Poprowadził w strone stolika znajdującego się na dachu wierzowca i udsunął krzesło.
  - Spaghetti, mogłam się domyślić - zachichotałam. Te danie było ulubioną potrawą moją i Leona, więc mogłam się domyślić, że właśnie to wybierze chłopak jako nasz posiłek.
  Kelner podszedł do nas i nalał nam wina do kieliszków. Chwyciliśmy je i stuknęliśmy je o siebie delikatnie.
  - Za nas - powiedział Leon chwytając mnie za dłoń.
  - Za nas - powtórzyłam i zaczęłam sączyć napój.

~*~


  - Dziękuję za dzisiejszy wieczór Leon - powiedziałam odkładając płaszcz na mniejsce i przytuliłam się do chłopaka.
  - Ciesze się, że ci się podobało - uśmiechnął się perłowo i cmoknął moje usta, na co zachichotałam.
  - Obejrzymy jakiś film? Prosze - zrobiłam maślane oczka w jego strone. Chłopak tylko westchnął i poszedł po laptopa.
  - Błagam cię, tylko nie jakieś romansidło - jęknął.
  - Właśnie to chciałam objerzeć - odparłam dumnie włączając film, a szatyn tylko zapłakał. Śmiać mi się chciało z jego miny.
  - Nie wygrasz ze mną skarbie - cmoknęłam go w polik i wtuliłam się jak w misia.
- Jeszcze zobaczymy - mruknął.

~*~

Hej hej wszystkim, przepraszam za opóźnienie, ale miałam małą załamkę psychiczną :))
Rozdział jest mega krótki, ale myśle, że nawet udany :))
Jak widzicie rozdział jest napisany trochę inaczej. Uznałam, że będzie wam się teraz wygodniej czytać :)
Nadal nie wiem o co chodzi, ale wyświetlenia od 10 rozdziału są masakryczne. Nie wiem, czy to moja wina, że ja tak źle pisze, czy blogger psuje wyświetlenia? Nie wiem. Ja się ciesze, że ktokolwiek czyta to co ja tu "tworze", ale jest mi naprawde przykro, bo teraz wyświetlenia rozdziałów nie przekraczają 60 wyświetleń :) jestem mega zdziwiona wyświetleniami 2 cz. OS, bo on ma ok. 1200 wyświetleń. Nie ukrywam, że jestem zaskoczona, ale też trochę mnie to smuci.
Mam prośbe, do każdej osoby, która to przeczytała. Zostaw po sobie jakiś ślad, nawet takie serduszko mnie ucieszy :)
A i jeszcze, w poprzednim poście poinformowałam was o kwestii 10 000 tyś. wyświetleń, zajrzyjcie tam ;)
Kocham was :) ♥
Lil ly



Kwestia 10 000 wyświetleń

Skarby wy moje, niestety ankieta nie chce zadziałać i widze, że nie tylko u mnie. Nadal zastanawiam się co wam sprawić na 10 000 tyś. wyświetleń. Bardzo bym was prosiła, abyście w komentarzu napisali, którą z podanych opcji chcielibyście otrzymać:
a) Konkurs na One Shota
b) Abym napisała sama One Shota
c) Konkurs i ewentualny One Shot ode mnie
Każdy kto czyta ten post, niech zagłosuje, to dla mnie bardzo ważne.
P.S.Rozdział 13 pojawi się 20-23, tym razem na 100%
Besoski xx
Lil ly

piątek, 12 lutego 2016

10 000 wyświetleń! ♥



Nadszedł ten dzień w którym właśnie ten blog osiągnął już ponad 10 000 tyś. wyświetleń. Nie mogę w to uwierzyć. Jeszcze nie dawno, czyli 15 stycznia, pisałam post na rok bloga i 5 000 tyś. .wyświetleń, a Wy w niecały miesiąc wybiliście ponad 5 000 tyś. wyświeteń! Chce wam za to bardzo podziękować. Nie pamiętam, czy już mówiłam, a raczej pisałam w tamtym poście, że zastanawiałam się nad usunięciem bloga i teraz ciesze się, że tego nie zrobiłam.
Wyświetlenia postów są bardzo różne, szczególnie ostatnio.

Tutaj możecie zobaczyć screena właśnie tych wyświetleń. Jestem naprawde bardzo zszokowana różnicą wyświetleń 2 cz. OS, a np. Rozdziałem 10. 
Niedługo pojawi się ankieta, związana właśnie z tym postem. Bo nie wiem, czy zrobić w konkurs na OS, ale wątpie, żeby ktokolwiek przysłał prace, czy po prostu nadzwyczajniej w świecie napisać go sama dla was.
Chce wam jeszcze raz cholernie podziękować, za to co zrobiliście. Bo spełniliście moje marzenie o 10 000 wyświetleń. Przesyłam wam takie serduszko, jak chłopaki z 5SOS ♥ (co z tego, że Ashtona gdzieś wcięło, ważne, że jest Lukey, Mikey i Caley XD ♥). Gracias. Te amo ♥
EDIT. Nie wiem czemu, ale jak chce wstawić ankiete, to się nie zapisuje. Jeśli ktoś wie, co z tym zrobić to piszcie do mnie na GG lub na hangouts. Ewentualnie pozostaje wam twitter lub wattpad. Wszystkie te social media są umieszczone w zakładce "Kontakt".



czwartek, 11 lutego 2016

Rozdział 12





W związku z tym, że wszyscy się nudzili, postanowiliśmy zrobić ognisko na terenie hotelu. Na miejscu właścicieli budynku, nie pozwoliłabym nam na rozpalenie ogniska, w szczególności patrząc na to, że tacy idioci są wraz z nami.
Niebo było ciemne, ale bezchmurne, dlatego było na nim bardzo dobrze widać gwiazdy. Wzrokiem wędrowałam po nim, aby wyszukać jedenz gwiazdozbiorów, czyli wielki wóz. Poczułam, że ktoś siada obok mnie i obejmuje mnie ramieniem. Po zapachu perfum poczułam, że tą osobą jest Leon, bo któż by inny? Musnęłam jego polik, po czym wstałam i usiadłam na jego kolanach wtulając się w niego. Siedzieliśmy grupką na drewnianych ławeczkach ustawionych wokół ogniska w ciszy. 
- Zejdź na chwile - szepnął mi do ucha, a ja wykonałam polecenie i ponownie zmieniłam swoje miejsce usadzenia. Chłopak poszedł w strone hotelu, więc ja postanowiłam po raz już trzeci zmienić miejsce i usiadłam pomiędzy Fran, a Lu. Zaczęłyśmy gadać na różne tematy, a Federico i Diego grali troche za nami w piłke nożną. Ja nadal nie wiem skąd oni ją wytrzasnęli, ale mniejsza. Nadal zastanawiało mnie to, gdzie się podział mój chłopak. Po chwili jednak zobaczyłam go idącego w naszą stronę z... gitarą? Skąd on ma gitare? Nie pamiętam, żeby ją gdziekolwiek kładł.
- Leon, skarbie, powiedz ty mi, skąd wytrzasnąłeś gitare? - spytałam zdziwiona, a on się zaśmiał.
- Spod naszego łóżka, schowałem ją tam, pewnie tego nawet nie widziałaś - odparł uśmiechnięty. Posłałam mu zdziwione spojrzenie, a on tylko ponownie się zaśmiał. Usiadł na ławce, pobrzdąchał na niej troche i spojrzał się na nas.
- To co, wracamy do dawnych czasów? - spytał uśmiechnięty, a każdy wiedział o co chodzi. Kiwnęliśmy głowami na tak, a za chwile usłyszeliśmy dźwięki dobrze znanej mi piosenki. Po chwili zaczynam śpiewać.

Hay albo que tal vez deba decirte.
Es algo que te hace muy, muy bien
Se siente tan real,
esta en tu mente
Y dime si eres quien
tu qieres ser

Tómame la mano, ven aqui
El resto lo hará tu corazón
No hay nada que no puedas conseguir
Si vuelas alto

Hay mil sueños de colores
No bay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
Oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser mejor

Hay mil sueños de colores
No bay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil canciones
Oh

Ya no hay razas, ni razones
No hay mejores, ni peores
Solo amor, amor, amor y mil opciones
De ser mejor

Razem z dziewczynami miałyśmy łzy w oczach. To jest jedna z najpiękniejszych piosenek, których stworzyliśmy. Teraz bardzo chciałabym wrócić do Studia, bo tam rozpoczęło się wszystko. Nasze przyjaźnie, miłości, które trwają aż do teraz. Tam właśnie zaczęłam swoją przygodę z muzyką. To nie tak, że ją porzuciłam, po prostu ona przypominała mi za bardzo tamte chwile.
- Ciesze się, że przynajmniej my zostaliśmy razem, że nie rozeszliśmy się tak, jak reszta naszej paczki. Myśle, że tamten okres był najlepszym w naszym życiu. Zobaczcie ile osiągneliśmy. Bardzo was kocham - rzekłam, a łzy zaczęły mi ściekać po policzkach. Dziewczyny także się rozpłakały do reszty i mocno przytuliły. W oczach chłopaków też zauważyłam drobne łezki.
- Dobra, nie płaczmy, tylko się śmiejmy! W końcu to nasze wakacje, które mają nas odciągnąc od rutyny, Leon zagraj coś na poprawe humoru - Fede chyba nareszcie powiedział coś mądrego. Zaśmialiśmy się i reszte spotkania spędziliśmy na wspólnym śpiewaniu.

~*~

Na wstępnie chciałabym was przeprosić za tą godzine, ale była audycja sosów i nie mogłam jej sobie odpuścić.
Rozdział krótki, ale myśle, że wzruszający. Sama pisząc ostatni fragment się popłakałam.
Do zoba wszystkim xx
EDIT. Wytłumaczcie mi, jak to jest, że rozdział 10 ma 54 wyświetlenia, a 2 cz. OS ma 692, skoro rozdział 10 wstawiłam wcześniej? Bo ja nie wiem. To blogger tak psuje wyświetlenia czy to wam tak bardzo spodobał się OS? Jestem tym mega zdziwiona, bo przy poprzednich rozdziałach jest 200 i w góre wyświetleń. Oczywiście nie narzekam i tak się wam dziwie, czemu wy to czytacie, ale dobra.
Lil ly




Rozdział 11


                 


Obudziły mnie promienie słoneczne przedzierające się przez okno. Otworzyłam oczy, ale natychmiast je zamknęłam pod ich wpływem. Podniosłam się na łokciach i spojrzałam się w bok, aby sprawdzić czy Leon jeszcze śpi. Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam,że obok mnie nikogo nie ma.
Nagle drzwi się otworzyły, a w nich pojawił się uśmiechnięty chłopak niosący tace pełną jedzenia.
- Dzień dobry słońce - powiedział podchodząc do mnie. Położył tace na moich nogach i sam usiadł obok mnie chwytając ją spowrotem w ręcę kładąc ją na swoich kolanach. Pocałował mnie w czoło, na co zachichotałam.
- Jesteś kochany - rzekłam i musnęłam jego policzek w akcie podziękowania.
- Wiem o tym - zaśmiał się.
- A jaki skromny - mruknęłam pod nosem.
- Jak zawsze - uśmiechnął się dumnie.
- Mam nadzieje, że nie zjadłeś śniadania, bo ja sama tego wszystkiego nie zjem - poinformowałam go.
- No nie jadłem - stwierdził.
- Pomóż mi, bo będę gruba - odparłam chichocząc.
- No właśnie ty masz przytyć, jesteś za chuda skarbie.
- Nie chce mi się z tobą kłócić, ale ja i tak mam racje - posłałam mu zwycięski uśmiech.
- Ja i tak wiem swoje - zaśmiał się czym mu zawtórowałam i zaczęliśmy kosztować jedzenie.

~*~

- Co dzisiaj robimy? - spytałam kreśląc wzrorki po umięśnionym brzuchu mojego chłopaka.
- Idziemy na plaże - stwierdził.
- To ja ide się przebrać - chciałam wstać, ale szatyn pociągnął mnie tak, że wylądowałam na nim. Sprytnie się odwrócił i teraz to ja leżałam pod nim, a on opierał się na łokciach leżąc na mnie.
- Gdzie ci się tak śpieszy? - zapytał muskając moją szyje.
- Na plaże - mruknęłam.
- Mam tylko nadzieje, że jak będziesz już w kostiumie, to inni faceci nie będą się gapili na twój tyłek - szepnął mi do ucha, a ja oblałam się delikatnym rumieńcem.
- A ja mam nadzieje jakieś laski nie będą cię pożerały wzrokiem - również szepnęłam i pocałowałam jego wargi.
- A teraz zejdź ze mnie, chce się przebrać idioto - zachichotałam. Chłopak powolnymi ruchami zszedł z mojego ciała, a ja podeszłam do szafy wyjmując potrzebne rzeczy, z którymi skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam na siebie dwuczęściowy kostium, a na to białą, przewiewną sukienkę. Po wyjściu z pomieszczenia postanowiłam spakować potrzebne rzeczy. 
Po wykonaniu czynności pozostało mi jeszcze tylko czekać na Leona. 
- Leon, rusz się, serio! - krzyknęłam.
- Już wychodze! - gorzej niż z babą.
Nagle drzwi się otworzyły, a z nich wyszedł już ogarnięty Leon. Założyliśmy buty, a Leoś wziął torbe i zarzucił ją sobie na ramie i wyszliśmy. Ja natomiast zamknęłam drzwi na klucz. Chłopak splótł swoją dłoń z moją i ruszyliśmy w kierunku holu, w którym czekali na nas już nasi przyjaciele. Gdy dziewczyny ujrzały nasze splecione dłonie zaczęły piszczeć.
- Nareszcie jesteście razem! - krzyknęła Lu i wraz z Fran się na nas rzuciły. 
- Błagam was dziewczyny, bądźcie ciszej, to miejsce publiczne - poprosiłam.
- No dobra dobra, ale to powód do szczęścia - uśmiechnęły się szczerze.
- Gratulacje! Ale jak ją zranisz, to masz wpierdol Leon - pogroził mu Fede, na co mój chłopak się zaśmiał, a on tylko zmroził go wzrokiem. Wszyscy wybuchliśmy śmiechem i ruszyliśmy w strone plaży.

~*~

- Tutaj może być? - spytała Fran wskazując na miejsce, gdzie mieliśmy się rozłożyć.
- Tak - powiedział Diego.
Leon wyjął koce z torby, a my z dziewczynami rozłożyłyśmy je na piasku. One, tak jak i ja, zdjeły zbędne ubrania i zostały w strojach kąpielowych.
Usiadłam na kocu i związałam włosy w kitke. Postanowiłam poprosić Leona o posmarowanie mi pleców.
- Leoś, skarbie, posmarujesz mi plecy? - spytałam przesłodzonym głosem. Bez zbędnych słów chłopak wyjął z torby krem do opalania, usiadł obok mnie i po otworzeniu produktu, i nałożeniu go sobie na rękę zaczął wmasowywać krem w moją skóre. Robił to tak delikatnie, że mogłabym tak leżeć czały czas. Po skończeniu mojego "masarzu" podziękowałam mu cmoknięciem w usta i nakładając okulary na nos położyłam się na brzuchu, aby cokolwiek się opalić. Chłopaki za to chlapali się w wodzie, normalnie jak małe dzieci. Przewróciłam się na drugą stronę, aby posmarować swój brzuch i nogi samoopalaczem. Potem położyłam się na plecach, aby równomiernie opalić swoje ciało.
Nagle poczułam na moim brzuchu zimne krople wody, na co pisnęłam. Nade mną klęczał cały mokry Leon, a ja właśnie w tej chwili mam ochotę go udusić.
- Księżniczko, chodź do wody - poprosił ładnie.
- Jeszcze czego - mruknęłam pod nosem. Chłopak tylko westchnął i wziął mnie na ręce. Kierował się w strone wody, a ja obawiałam się najgorszego.
- Leon, tylko spróbuj mnie puścić, a będziesz miał przerąbane - syknęłam trzymając się mocniej jego szyi.
- Spokojnie, nie puszcze cię słońce - uśmiechnął się uroczo i pocałował moje czoło. Uśmiechnęłam się na ten gest i bardziej wtuliłam się w chłopaka. Gdy byliśmy już na głębokości sięgającej mi do piersi szatyn delikatnie mnie opuścił dalej trzymając.
- Spokojnie, tu nie jest jeszcze tak głęboko. Trzymam cię i nie zamierzam puścić - szepnął i wbił się w moje usta. Odwzajemniłam pocałunek i go pogłębiłam. Gdy się od siebie oderwaliśmy, chłopak zapytał:
- Umiesz pływać?
- Nie - uśmiechnęłam się słabo.
- Chodź, nauczę cię - posłał mi swój uroczy uśmiech, któremu nie mogłam się oprzeć.
- Połóż się na wodzie, będę cię trzymał pod plecami, nie denerwuj się - szepnął, a ja wykonałam jego polecenie. Zrobiliśmy jeszcze pare takich ćwiczeń i przynajmniej umiem już się utrzymać jakoś w wodzie.
- Weźmiesz mnie na barana? Prosze - szatyn delikatnie kucnął, a ja wskoczyłam mu na plecy oplatając swoimi nogami jego pas, a rękoma szyje. Kierowaliśmy się już w stronę naszych przyjaciół, którzy już powoli wszystko składali.
- Już idziemy? 
- Tak, myśle, że jutro jeszcze przyjdziemy - odpowiedziała Lu.
Pomogliśmy reszcie i udaliśmy się do hotelu na obiadokolacje.

~*~

Witam witam! 
Powiedzcie mi, czy ja zawsze muszę dodawać posty w godzinach nocnych? Mogłabym choć raz dodać coś w terminie. Obiecuje, że rozdział 12 będzie opublikowany dzisiaj w normalnych godzinach. Myśle, że 20-22 max się pojawi. No dobra, może to niezbyt normalne godziny, ale napewno lepsze nić 3-4 rano.
U Leonetty słodko i chyba narazie tak zostanie. Będziecie mogli się nią jak narazie nacieszyć ♥
Mam nadzieje, że rozdział przynajmniej wam się podoba, bo według mnie wyszedł masakrycznie.
I jeszcze zapraszam jakby ktoś był zainteresowany, to pisze fanfiction o Luke'u Hemmingsie na wattpadzie. Nazywam się venxue, a ff nazywa się Me&My Idols || L.H. ♥ 
Jeszcze pytanko (zadaje je już po raz któryś czy coś), czy zajmować komuś jeszcze miejsca pod postami? 
Buziaki i do zoba za pare godzin xx
Lil ly

poniedziałek, 8 lutego 2016

One Shot "W rytmie miłości" cz.2 - rok bloga + 5 000 wyświetleń






Leniwie otworzyłam swoje oczy i automatycznie spojrzałam się w swoją lewą strone, ale ujrzałam tam puste. No tak, mogłam się spodziewać, że Leon już pójdzie. Mozolnie podniosłam się z łóżka i udałam się w strone kuchni w celu zjedzenia śniadania. W niej zastałam mojego ojca przeglądającego gazete i pijącego kawę. Udałam się w strone lodówki i wyjęłam z niej mleko. Następnie podeszłam do szafki w celu wyjęcia miski i płatków. Po zrobieniu śniadania usiadłam przy stole i rozkoszowałam się przyrządzonym przeze mnie jedzeniem. 
- Mama mówiła mi o twoich planach, pomożemy ci Violu, masz nasze wsparcie - powiedział tata i uśmiechnął się się do mnie. Posłałam mu szczery uśmiech. Wstałam z krzesła i podeszłam do mojego ojca, i mocno go przytuliłam, co odwzajemnił. Ciesze się, że pogodziłam się z moimi rodzicami. Wcześniej cały czas była między nami napięta atmosfera. A teraz jest zdecydowanie lepiej. Usłyszałam kroki i oderwałam się od mężczyzny. Ujrzałam przed sobą uśmiechniętą mamę. Posłałam jej uśmiech, podeszłam do niej i ją również przytuliłam.
- Dziękuję wam - rzekłam. 
- Nie masz za co - odpowiedzieli.
Dokończyłam swoje śniadanie i udałam się na góre w celu przebrania się i spakowania rzeczy na próbę. Następnie zeszłam na dół i udałam się w kierunku drzwi krzycząc:
- Wychodze! 
- Gdzie?! - odkrzyknęła moja mama.
- Poćwiczyć! - wrzasnęłam ponownie.
- Leć, leć! - krzyknęła, a ja wyszłam z domu.

~*~

Nareszcie dotarłam do miejsca, które było moim celem. Podeszłam do recepcji, aby wziąć klucz, bo Leona pewnie jeszcze nie ma.
- Hejka Fran, dasz mi klucz? 
- Klucza Ci nie dam, bo Leon jest już w sali, leć do niego - uśmiechnęła się, a ja ruszyłam w strone danego pomieszczenia. Zastałam tam rozgrzewającego się Leona.
- Dzień dobry panie Verdas - zaśmiałam się podchodząc do niego i przytulając się do chłopaka.
- Dzień dobry panienko Castillo - odwzajemnił przytulasa. 
- Co u Ciebie? - spytałam się go.
- Nawer dobrze, a u Ciebie?
- Wspaniale - mój uśmiech się powiększył.
- A co jest powodem twojego szczęścia Violu? - spytał chwytając wode i upijając pare łyków.
- Pogodziłam się z rodzicami, a no i zyskałam wpaniałego przyjaciela, chyba mam powody do radości, czyż nie? - zaśmiałam się.
- Oczywiście, że tak, zwłaszcza, że ten twój przyjaciel jest najprzystojniejszy, najwspanialszy, najukochańszy, najlepszy, naj... - nie dokończył, bo mu przerwałam.
- I najskromniejszy - zachichotałam.
- Dobra, zaczynamy? - spytał.
- Jasne - posłałam mu uśmiech i zaczęliśmy próbę.

~*~

Jesteśmy już po próbie i razem z Leonem idziemy w strone mojego domu, bo ten idiota uparł się, że mnie odprowadzi. 
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś - powiedziałam, gdy doszliśmy już pod moje miejsce zamieszkania.
- To czysta przyjemność - uśmiechnął się, co odwzajemniłam. Podeszłam do niego bliżej i przytuliłam się.
- Cześć Leon - szepnęłam.
- Pa Violu - szepnąl mi prosto do ucha.
Oderwałam się od niego i pocałowałam jego policzek. Odwróciłam się i machając mu przekroczyłam drzwi mojego domu. Od razu udałam się do łazienki, aby się umyć.
Po wykąpaniu przebrałam się w piżame. Następnie chwyciłam telefon w rękę i położyłam się do łóżka. Włączyłam urządzenie i zauważyłam jakiegoś smsa.

Od:Nieznany: Tu najprzystojniejszy, najwspanialszy, najlepszy i najskromniejszy przyjaciel ever [nie pytaj skąd mam twój numer (zapisałem go sobie, kiedy ty spałaś)], który chciał życzyć księżniczce dobrej nocki! Xx

No nie moge, co za idiota! Słodki idiota. 

Do:Idiota Leoś: Jesteś taki słodki, że aż awww! ♥ a tak serio to jesteś głupi. 
I nawzajem xx

Od:Idiota Leoś: I tak mnie kochasz ♥

Do:Idiota Leoś: Tak bardzo, że aż wcale ♥

Od:Idiota Leoś: Ranisz moje uczucia:(

Do:Idiota Leoś: Przepraszam:((

Od:Idiota Leoś: Wybaczam ♥

Do:Idiota Leoś: Dobra księciuniu, ide spać, tobie też radze, dobranoc xx

Od:Idiota Leoś: Dobranoc księżniczko ♥

Odłożyłam telefon na komodę i pogrążyłam się w głębokim śnie.

~*~

3 miesiące później...

Dzisiaj jest dzień mistrzostw, a ja chodze w tą i spowrotem. Bardzo się denerwuje, niby z Leonem mamy wszystko dopracowane, ale boje się, że się zestresuje i coś zepsuje albo się pomylę. 
- Leon, a co będzie jeśli się pomylę? Albo zatrzymam się na środku sceny, bo się zestresuje? Albo jak zapomne układu? - zadawałam milion pytań ze zdenerwowania. Leon tylko westchnął i wstał z fotela. Podszedł do mnie i złapał za ramiona.
- Violu, będzie dobrze, ćwiczyliśmy to tysiące razy, nie pomylisz się, nie zapomnisz, nie zestresujesz się, nie martw się, wszystko będzie dobrze, wygramy to - uśmiechnał się, a ja go przytuliłam. Przez te dwa miesiące bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Jest chłopakiem, o którym marzy każda dziewczyna. Jest uroczy, mądry (no dobra, akurat tutaj bym się zastanowiła), zabawny, troskliwy, wie jak zadbać o dziewczynę i jest przystojny, a ta "cecha" przyciąga wiele dziewczyn do niego, a ja nie jestem z tego zbytnio zadowolona. To nie tak, że jestem zazdrosna. No dobra, może troche. Troche bardzo. Kogo ja oszukuje, jestem cholernie zazdrosna. Ale on widzi we mnie tylko najlepszą przyjaciółkę. Poza tym, sam mi mówił, że ma już jakąś dziewczyne na oku. Nie będę mu zawracała sobą głowy.
- Dziękuję - posłałam mu szczery uśmiech, który odwzajemnił. 
- Dobra, Vilu, Leon, zaraz wchodzicie, dacie rade, połamania nóg, tylko nie dosłownie, napewno pójdzie wam wspaniale! - gadała Fran.
- Dzięki Frania - przytuliłam ją.
- Dziękujemy za ten wspaniały występ! A teraz wystąpi duet w układnie pod tytułem "Shadow" - powiedział głos wydobywający się z głośników. Zaczyna się, o mój Boże, ratujcie mnie.
Weszliśmy na scene, a gdy muzyka z głośników zaczęła lecieć, zaczęliśmy tańczyć. Na próbach nie czułam tego samego co tutaj, na scenie. Byłam tylko ja, Leon i muzyka. Miałam gdzieś jury czy widownie, po prostu robiłam to co kocham. 
Gdy muzyka ucichła, światła pogasły, a mu zastygliśmy w bezruchu. Usłyszeliśmy gromkie brawa i piski. Ukłoniliśmy się i zbiegliśmy ze sceny.
- Jezu, Leon! Miałeś racje! Dlaczego ty zawsze musisz mieć racje, no wytłumacz mi to - zaśmiałam się.
- Ma się ten dar - powiedział dumnie - a ty byłaś wspaniała, nie popełnilaś żadnego błędu, było nawet lepiej niż na próbach - rzekł, a moje policzki przybrały różowego koloru. Dlaczego jego komplementy tak na mnie działają?
- Kochani, byliście wspaniali! Musicie to wygrać! - powiedziała podekscytowana Francesca, a ja się tylko zaśmiałam.
- Najważniejsza jest dobra zabawa - odparłam szczerze.
- Violu, wypadliście cudownie, jestem z ciebie taka dumna - powiedziała idąca w naszą stronę mama i mocno mnie przytuliła.
- Dziękuję mamo - ścisnęłam ją delikatnie mocniej.
- Gratulacje, byliście świetni - powiedział mój tata, który podał rękę Leonowi, który ją uścisnął, a mnie przytulił.
- Zapraszam wszystkich uczestników na scene, jury wyda werdykt - powiedział prowadzący.
Ponownie weszliśmy na scene i staneliśmy obok innych par. Poczułam jak ręka Leona splata się z moją. Spojrzałam na niego zdziwiona, a on tylko posłał mi uśmiech. 
- Wyróżnienie otrzymuje... Para numer 29! - powiedział, a wyróżniona para odebrała dyplom.
- Trzecie miejsce zajęła... Para numer 14! - rzekł, a wymieniona para dostała brązowe medale i dyplom.
- Teraz pozostały już tylko dwie pary, para z numerem 21 i para z numerem 7, a drugie miejsce dostaje... Para numer 21! - krzyknął, a ja rzuciłam się Leonowi na szyje. Wygraliśmy to! Nie mogę w to uwierzyć! Spojrzałam chłopakowi prosto w oczy, z których popłynęło kilka łez, które on otarł kciukiem. Wręczono nam puchar, złote medale i dyplom. Zeszliśmy ze sceny, a na nas rzuciła się Fran.
- Wiedziałam, że wygracie! - krzyknęła i mocno nas ścisnęła.
- Gratulacje dzieci - powiedzili moi i Leona rodzice, którzy dopiero teraz dotarli za kulisy.
- Dziękujemy - rzekliśmy w tym samym czasie i się uśmiechnęliśmy.

~*~

Aktualnie wraz z Leonem i naszymi przyjaciółmi świętujemy naszą wygraną. Rodzice gdzieś wyszli, więc postanowiliśmy urządzić jakąś małą impreze. Co u nas "małą" oznacza zupełnie co innego.
W sumie, zaprosiliśmy sporą ilość osób. 
- Mogę panią prosić do tańca? - spytał Leon wystawiając rękę w moją stronę.
- Oczywiście - przytaknęłam i podałam rękę chłopakowi, który pociągnął mnie na "parkiet". Przetańczyliśmy pare piosenek, aż w końcu mi już odpadały nogi, więc postanowiłam chwile odpocząć, a jakaś pusta blondi zaciągnęła Leona do tańca. Cudownie, po prostu świetnie. Postanowiłam, że wyjde się przewietrzyć. Weszłam do ogrodu i oparłam się o nie duży murek. Zapatrzyłam się w jeden punkt. Poczułam, że ktoś mnie szturcha, a robił to nie kto inny tylko pan idiota.
- Co tu robisz sama? 
- Rozmyślam.
- A nad czym ty tak rozmyślasz?
- Nad życiem.
- A dokładniej?
- No po prostu, nad życiem.
- Wszystko okej? - spytał zmarwiony.
- Tak wszystko jest w jak najlepszym porządku - posłałam mu sztucznu uśmiech.
- Nie nabierzesz mnie na ten sztuczny uśmiech, mów co się dzieje - rzekł zachęcająco.
- Nie chce o tym rozmawiać...
- Nawet ze mną? Ze swoim bffffff? (od.aut.przepraszam, ja musiałam) - spytał udając urażonego, a ja się zaśmiałam.
- Nawet z tobą - ponownie zapatrzyłam się w jeden punkt.
- Violu, muszę cię spytać o radę - odparł Leon.
- Słucham - powiedziałam zaciekawiona.
- Mówiłem ci, że podoba mi się taka jedna dziewczyna, prawda? 
- No tak - potwierdziłam.
- No i chciałbym jej powiedzieć co czuje, ale nie wiem jak jak, co ja mam zrobić? - zapytał chłopak.
- Myśle, że powinieneś zacząć działać od razu, bez zbędnych słów, pokaż jej, że ci na niej zależy - posłałam mu słaby uśmiech, a ten tylko się uśmiechnął. Po chwili czuje, że ktoś mnie przyciąga i moje usta spotykają się z jego. Idealnie się dopasowywują i współpracują ze sobą.
Odrywamy się od siebie, a ja nie mogę wykrztusić z siebie ani jednego słowa. W końcu udaje mi się cokolwiek powiedzieć:
- Ale... Przecież... - jąkałam się.
- Violu, od samego początku chodziło mi o ciebie. Cholernie mi na tobie zależy, jesteś dla mnie jedną z najważniejszych osób w moim życiu, chce być cały czas przy tobie, sprawiać, że na twojej twarzy pojawia się ten przepiękny uśmiech, chce sprawiać, że będziesz szczęśliwa, kocham cię - wyznał, a mi kompletnie odebrało mowę. Powiedział to. Powiedział te dwa piękne słowa, które każda dziewczyna chciałaby usłyszeć od ukochanej osoby.
Wpatrywałam się w jego oczy nadal nie mogąc uwierzyć w to, co on przed chwilą powiedział.
- Zrozumiem, jeśli nie będziesz odwzajemniała moich... - nie dokończył, bo wpiłam się w jego mięciutkie usta. Chłopak odwzajemnił i pogłębił pocałunek.
- Ja ciebie też kocham Leon - szepnęłam patrząc w jego parę szmaragdów. Chłopak się tylko uśmiechnął i mocno mnie przytulił.
- Violu, zostaniesz moją dziewczyną? - spytał z nadzieją.
- Tak - szepnęłam. Chłopak ponownie złączył nasze u w pocałunku, a ja czułam, jakby w moim brzuchu pojawił się rój motyli.

~*~

- I co było dalej? - spytała zaciekawiona Rose.
- Potem twój tatuś mi się oświadczył, wzięliśmy ślub, a potem pojawiłaś się ty - rzekłam i posłałam jej uśmiech.
- Mamusiu, a czy tata wie już o... - dziewczynka nie zdążyła dokończyć, ponieważ przerwał jej krzyk mojego męża.
- Wróciłem!
- W salonie! - krzyknęłam, a po chwili Leon pojawił się obok nas na kanapie. Przywitał się ze mną buziakiem, a z Rose przytulasem.
- Jak się mają moje dziewczyny? - spytał uśmiechnięty.
- Dobrze - powiedziała Rose i spojrzała się w moją stronę, a ja dobrze wiedziałam o co jej chodzi.
- Rose, leć się pobaw do swojego pokoju - powiedziałam do dziewczynki, a ona zeskoczyła z kanapy i pobiegła w do pomieszczenia.
- Leon, muszę ci coś powiedzieć - powiedziałam zestresowana.
- Słucham cię kochanie - rzekł.
- Po raz kolejny zostaniesz tatusiem - szepnęłam.
- Naprawdę? - spytał dla pewności.
- Tak - uśmiechnęłam się słabo.
- Będę tatą... Będę tatą! - krzyczał i mocno mnie przytulił, a ja zaczęłam się śmiać.
- Kocham cię - odparłam z uśmiechem.
- Ja ciebie też kocham, księżniczko - powiedział i zmniejszając odległość między nami, złaczył nasze usta w pocałunku.

~*~

Dzień dobry, dobry wieczór, nie wiem o której czytacie ten post.
Nastąpiło drobne przesunięcie (tsa, faktycznie, 5 godzin to drobne przesunięcie), ale mam nadzieje, że mi to wybaczycie.
Dobra, przyznaje, długość tego OS mnie zadowala, ale trochę inaczej go sobie planowałam. Trudno, wyszło jak wyszło. 
Mam nadzieje, że podobał wam się One Shot.
Ja się już z wami żegnam, bo zarwałam nocke na pisanie dla was OS, który był już w połowie napisany, ale wprowadziłam do niego jeszcze drobne poprawki.
Tam, do widzenia, do zobaczenia, dobranoc, cześć, i te takie, bo nadal idk o której to czytacie.
Besos xx
Lil ly






niedziela, 7 lutego 2016

Rozdział 10





Oderwaliśmy się od siebie patrząc sobie w oczy. Nastała głucha cisza, której chyba nikt z nas nie chciał przerwać. Odsunęłam się od chłopaka, chwyciłam torebke i wybiegłam z apartamentu. Łzy spływały mi po twarzy, a ja nie miałam jak ich zatrzymać. To wszystko się dzieje za szybko, nie chce tak. Była mowa o tym, że chce tylko przyjaźni... A może nie tylko? Nie wiem. Mam cholerny mętlik w głowie.
Usłyszałam dźwiek, który wydaje mój telefon, gdy ktoś dzwoni. Spojrzałam na wyświetlacz, a na nim ukazało się zdjęcie Leona. Gdy już chciałam nacisnąć zieloną słuchawkę, zrezygnowałam i odrzuciłam połączenie. Ponownie usłyszałam dźwięk urządzenia i ponowiłam poprzednią czynność. Za trzecim razem nie wytrzymałam i wyłaczyłam telefon. Chce być sama, ludzie dajcie mi do cholery jasnej spokój! Ups? Czy ja to powiedziałam na głos?
Błąkałam się sama po Rzymie wczesnym wieczorem. Tak naprawde to nie wiem czy to taki dobry pomysł, bo kompletnie nie znam tego miasta. Trudno, od czego są GPSy? Ach , no tak. Zapomniałabym. Jak włącze telefon, to nawet nie będę miała jak zlokalizować samej siebie przez nie ustające dzwonienie mojego telefonu. Usiadłam na ławce cicho łkając. I co ja do cholery jasnej mam teraz zrobić? Nagle poczułam, że ktoś koło mnie siada.
- Wszystko w porządku? - spytała starsza kobieta.
- Tak. Nie. Nie wiem - spuściłam głowę.
- Co się dzieje? - zapytała zmartwionym głosem. Opowiedziałam jej wszystko, ale w skróconej wersji. Wiem, to obca kobieta, ale w tej chwili, ona jest jedyną osobą, która może mi pomóc.
- Kochasz go? - o to jest pytanie. Czy ja go kocham? Widać, że on się stara, że mu zależy, ale czy ja go kocham?
- Tak. Chyba... - szepnęłam.
- Dziecko drogie, dam Ci radę, nie trać czasu na przemyślenia, działaj. Z twoich opowieści, fakt, zranił Cię, ale to było już dawno, zresztą, to nie była jego wina, tylko tej dziewuchy. Słuchaj, byłam kiedyś w podobnej sytuacji. Tylko, że ja nie dałam mężczyźnie, który o mnie zabiegał szansy i do dzisiaj żałuje. Po prostu działaj zanim będzie za późno, on wybrał ciebie, a zawsze mogłaby być to inna dziewczyna, doceń to i daj mu szanse - powiedziała z uśmiechem, który odwzajemniłam.
- Ma pani racje. Dziękuję - powiedziałam i objęłam ją moimi rękoma.
- Pójde z nim pogadać, jeszcze raz pani dziękuję - wstałam szczęśliwa z ławki i ruszyłam, ale po chwili się zatrzymałam i powróciłam do mojego poprzedniego miejsca, bo uświadomiłam sobie, że nie znam drogi powrotnej do hotelu.
- A czy wie może pani gdzie jest taki duży, pięciogwiastkowy hotel, który jest niedaleko Koloseum? - spytałam nieśmiało, a kobieta się zaśmiała.
- Teraz będziesz musiała przejść przez ulice, potem skreć w lewo, idź cały czas prosto i będziesz na miejscu - uśmiechnęła się szczerze. Podziękowałam jej ponownie i ruszyłam w droge.

~*~

 Gdy byłam już w hotelu szybkim krokiem skierowałam się ku windzie. Gdy byłam już na odpowiednim piętrze nacisnęłam klamkę do drzwi apartametu.
- Violetta! Tak strasznie Cię przep... - nie zdążył dokończyć, bo wpiłam się w jego usta. Leon przyciągnął mnie do siebie jeszcze bliżej i pogłębił pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie, a ja się uśmiechnęłam i po chwili spuściłam głowę.
- Leon... Ja... Przepraszam Cię, powinnam od razu dać Ci drugą szanse, ale po prostu coś mnie blokowało, wybacz mi... - szepnęłam, a chłopak tylko uniósł mój podbrudek w góre tak, bym mogła spojrzeć mu w oczy po czym się uśmiechnął co odwazjemniłam.
- Nie masz mnie za co przepraszać, to ja spieprzyłem sprawe 2 lata temu. Nie obwiniaj się za to - powiedział czule i pogłaskał mnie po policzku.
- Kocham cię Leon - szepnęłam.
- Ja ciebie też kocham Violu - odszepnął mi i oparł swoje czoło o moje. Dzieliły nas milimetry, które on postanowił zmniejszyć i złączył nasze usta w pocałunku. Teraz już nie mam wątpliwości. Kocham go. Najmocniej na świecie. 
Oderwaliśmy się o siebie i patrzyliśmy sobie w oczy uśmiechając się.
- A więc, Violu, i uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną? - spytał z nadzieją.
- Oczywiście, że tak Leonie - zachichotałam i mocno przytuliłam się do szatyna co odwzajemnił.

~*~

Leże wtulona w mojego chłopaka na łóżku. Mojego chłopaka, jak to pięknie brzmi. Ciesze się, że jesteśmy razem. Czuje, że nareszcie będę szczęśliwa. Mam nadzieje, że nam wyjdzie, bo kolejnego rozstania z nim nie przeżyje. 
- O czym myślisz Violu? - spytał mój ukochany.
- O nas - powiedziałam zamyślona. Odwróciłam się na brzuch i podparłam się łokciami.
- Jak myślisz, wyjdzie nam kolejny raz? - spytałam zaciekawiona.
- Musi wyjść Violu, kocham cię najmocniej na świecie, jeżeli znowu coś spieprze, to nie ręcze za siebie i sam sobie przywale - powiedział, a mi zrobiło się ciepło na sercu.
- Ja Ciebie Też kocham, najmocniej - ponownie położyłam się na plecach i wtuliłam się w szatyna. 
Poleżeliśmy tak jeszcze jakieś 15 minut i uznaliśmy, że najwyższy czas się wykąpać.
Oczywiście Leoś musiał się wślizgnąć jako pierwszy do łazienki, bo jak on to powiedział "Faceci ogarniają się 3 razy szybciej niż kobiety, dlatego ja powinienem wejść jako pierwszy". Tsa, 3 razy szybciej? Polemizowałabym. Ten idiota myje się już jakieś 40 minut. Usłyszałam dźwiek otwierania drzwi i natychmiasy się zerwałam.
- Już księciuniu? Umyłeś się? - spytałam przesłodzonym głosem i się zaśmiałam.
- Tak księżkiczko, teraz ty lepiej leć się kąpać - zaśmiał się i cmoknął mnie w usta. Zabrałam potrzebne rzeczy i udałam się do wcześniej wymienionego miejsca. 
Po prysznicu podreptałam do łóżka w którym już leżał Leon. Wtuliłam się w mojego księciunia jak w misia i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

~*~

Dobra, elo melo 320! 
Witam wszystkich bardzo serdecznie i bla bla bla bla. Ogółem to, zezwalam wam na zabicie mnie. Ale w sumie, może ten rozdział mnie uratuje. 
Leonetta już razem, jupi! Ale czy na długo? Nie wiem. Możliwe.
Ogółem to, jak coś, nie jest sen. Nie jestem jeszcze aż taka chamska, żeby powtarzać tamtą akcje, wtedy oni nie mieliby być jak razem. Mniejsza, ja już kończe, tam całuski, besoski i te takie xx
P.S. Zajmować jeszcze komuś miejsce pod rozdziałami/one shotami?
P.S.2 Na górze zrobiłam miejsce na gifa, wstawie go jutro, bo mój telefon szfankuje i nie chce mi go wstawić.
Lil ly

środa, 3 lutego 2016

Rozdział 9






Obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Mozolnie podniosłam się na rękach i odebrałam telefon.
- Halo? - spytałam ziewając.
- Violka! Czekamy na ciebie już od 10 minut! - krzyczała Fran.
- Co?! Jak to?! Która godzina?! - mówiłam spanikowana.
- 8:40 Vils - powiedziała znudzona Fran.
- Cholera, zaspałam! Będę na dole z 10 minut! - krzyknęłam. Rozłączyłam się i zerwałam się z łózka. Pobiegłam do łazienki, aby zrobić szybki makijaż i umyć zęby. Po tych czynnościach związałam włosy w niechlujnego koka i po chwili znalazłam się ponownie w moim pokoju w celu ubrania się.
Usłyszałam dzwonek do drzwi i pędem pobiegłam otworzyć. W drzwiach stał uśmiechnięty Leon.
- Daj mi te walizki i ruszaj się, bo Francesca zaraz dostanie bzika - zaczął się śmiać.
- Dzięki - powiedziałam uśmiechając się.
- Zawsze do usług - odparł chwytając walizki i wyszedł z mojego apartamentu. Sprawdziłam czy wszystko zabrałam i czy wszystko wyłączyłam. Chwyciłam swoją torbke i wyszłam z mojego mieszkania zamykając drzwi na klucz. Zeszłam na dół i pchnęłam ogromne drzwi do budynku. Biegiem podeszłam do Fran i ją przytuliłam.
- Mega was przepraszam, zaspałam - rzekłam zaspana.
- Wybaczamy - zaśmiali się, po czym wsiedliśmy do samochodu, nasze zakochańce z przodu, a ja i ten idiota z tyłu.
- A tak właściwie, to gdzie dokładnie jedziemy? - spytałam zaciekawiona.
- Niespodzianka - zarechotał Diego.
- A tak serio? - spytałam ponownie.
- No niespodzianka - powtórzył śmiejąc się.
- Obrażam się na was - rzekłam naburmuszona i założyłam ręce na klatke piersiową.
- Ej no Violu, nie obrażaj się - szepnął mi do ucha uroczo Leoś. Prychnęłam tylko i wyjęłam słuchawki z torebki i podłączyłam do telefonu. Puściłam sobie playliste i odwróciłam wzrok w strone okna przyglądając się widokom na zewnątrz.
Po chwili poczułam szturchanie. Zignorowałam to. Po chwili ta sama osoba ponownie mnie szturchnęła. Wyjęłam jedną słuchawke z ucha i odwróciłam się w strone szatyna.
- Czego? - warknęłam.
- Pogadaj ze mną, nudno mi - jęczał.
- Fajnie, coś jeszcze? Nie? To dobrze, bo nie mam ochoty z tobą gadać - odparłam przesłodzonym głosem i wróciłam do poprzedniej czynności. Moje oczy już chciały się zamknąć, lecz pewien osobnik płci męskiej ponownie szturchnął mnie w ramie.
- Fran, czy możesz być tak wspaniała i zamienić się miejscami z tym tutaj oto osobnikiem? - spytałam z nadzieją.
- Z chęcią Vils, Diego, zatrzymaj się - zarządała, a chłopak uczynił to co mu powiedzała. Wysiadłam z pojazdu i czekałam aż ten głąb łaskawie zrobi to samo.
- Wyłaź - warknęłam.
- Czemu?- spytał idiotycznie,
- Bo ja tak mówie, już - rozkazałam. Chłopak łaskawie ruszył swoje cztery litery i wysiadł z auta. Przepuściłam Franie, która wsiadła już do samochodu. Uczyniłam to samo, a Leon stał jeszcze na zewnątrz.
- Wsiadasz czy mamy Cię tutaj zostawić? - spytał Diego.
- Już już - mruknął, a gdy już wsiadł nareszcie odjechaliśmy.


       ~*~

Jesteśmy już na lotnisku, a ja nadal nie wiem gdzie spędze ten tydzień. Leon jeszcze pare razy próbował mnie przeprosić. W zasadzie to nie wiem za co on mnie przeprasza. Jeszcze go trochę pomęczę. Kurde, chyba zbliża mi się okres. Fede poinformował nas już, że mamy iść na odprawe, bo niedługo startujemy. 
Po tym całym zachodzie wreszcie zajeliśmy miejsca w samolocie. Oczywiście nie odbyło się bez zbędnych awantur kto ma siedzieć obok kogo, więc postanowiliśmy, że dziewczyny będą razem, a chłopcy oddzielnie od dziewczyn. Wyjełam książkę z torebki i zaczęłam czytać. To chyba jeden z najlepszych sposobów na zabicie czasu. 
Po jakichś 2 godzinach lotu nareszcie wysiedliśmy. Może teraz nareszcie dowiem się gdzie dokładnie spędzimy te "wakacje", bo informacja o tym, że to są Włochy mi nie wystarcza.
- Powiecie mi wreszcie gdzie jesteśmy? - zapytałam.
- Witamy w Rzymie! - krzyknęła Lu. No tak, mogłam się tego spodziewać. 
- Dziękuję za zawiadomienie - zaśmiałam się. Chwyciłam rączke swojej walizki, ale po chwili ktoś mi ją wyrwał, a tą osobą był nie kto inny tylko Verdas.
- Nadal się gniewasz? - spytał szepcząc Leon. Było widać, że jest smutny. Dobra, nie wytrzymam już.
- Nie gniewam - uśmiechnęłam się. Szatyn w mig się rozpromienił i mocno mnie przytulił, co odwzajemniłam. Lubie się do niego przytulać. Kiedyś robiłam to częściej. Zazwyczaj gdy siedzieliśmy przed telewizorem oglądając jakieś romansidła, na których on tylko narzekał, ale gdy go przytuliłam już się nie odzywał i udawał, że bardzo interesuje go ten film. Tęsknie za tymi czasami. kiedy byliśmy razem. Może jeszcze kiedyś nam wyjdzie. Nie wiem. Po prostu nie wiem...
Odsunęliśmy się od siebie i widząc, że nasi przyjaciele są daleko na przodzie, postanowiliśmy ich dogonić. Wsiedliśmy do naszych samochodów i udaliśmy się do hotelu. Zameldowaliśmy się w nim i udaliśmy się do swoich pokoi.
- Leon, wytłumacz mi do cholery, czemu mam z tobą pokój? - spytałam przesłodzonym głosem.
- A skąd mam to wiedzieć? To Fede rezerwował te pokoje - wzruszył ramionami.
- No dobra - westchnęłam.
- Jeśli nie chcesz mieć ze mną pokoju, to mogę poprosic Fran albo Lu, żeby się ze mną zamieniły - uśmiechnął sie smutno, a mi zrobiło sie go żal. Podeszłam do niego i wtuliłam sie w niego jak w misia, a objął mnie mocniej swoimi rękoma.
- To nie tak, że nie chce mieć z tobą pokoju, zresztą nie ważne - szepnęłam i odsunęłam się od niego. Postanowiliśmy się rozpakować.
- Violu? - spytał Leon wchodząc do sypialni.
- Tak?
- Wiesz, że to jest łóżko małżeńskie, prawda? - spytał dla pewności.
- Tak wiem, jeszcze nie oślepłam - zaśmiałam się.
- Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli będę tutaj z tobą spał? Bo jak coś to ja się mogę przenieść na kanapę czy coś - rzekł, a ja myślałam, że mu nogi z dupy powyrywam.
- Leon, błagam cię, spaliśmy już razem w łóżku pare razy i jakoś mi to nie przeszkadzało, więc nie gadaj tyle tylko idź się rozpakowywać, bo nie ręcze za siebie - pogroziłam mu.
- Dobra dobra, spokojnie Violka, chyba ci się okres zbliża, to ja ci w drogę nie będę chyba wchodził - zaśmiał się, a ja zgromiłam go wzrokiem. 
Po wypakowaniu udałam się się do kuchni. Kurde, gdzie są te płatki? Cholera jasna, ten idiota pewnie położył je gdzieś wysoko. 
- Leon! - zapiszczałam.
- Co się dzieje?! Pali się?! Coś ci się stało?! Nie martw się, jam jest Leon Verdas i ja cię obronie!- wbiegł do kuchni z miotłą w ręce.
- Podasz mi te płatki? - spytałam słodko. O nie, on się chyba wkurzył, bo jego mina wyraża więcej niż tysiąc słów.
- Teraz to ja się obrażam - fuknął i wyszedł z pomieszczenia.
- Leoś, no nie obrażaj się no - usiadłam obok niego, a on się odwrócił tyłem do mnie.
- Jak dam ci buzi, to nie będziesz się gniewał? - zapytałam się.
- Ale, że w usta? - spytał z nadzieją.
- Nie wyobrażaj sobie zbyt dużo, tylko policzek - zaśmiałam się.
- No dobra - nastawił się. Gdy chciałam już musnąć jego policzek w ostatniej chwili obrócił głowę i nasze usta się spotkały. 


~*~ 
Weźcie mnie zabijcie pls ;-;
Ja wiem, że rozdział miał się pojawić wczoraj, ja wiem.
Ale jest dzisiaj, oczywiście w normalnych godzinach pojawi się także dzisiaj 2 część OS + jeśli mi się uda, kolejny rozdział.
Do następnego xx
Lil ly

wtorek, 2 lutego 2016

One Shot "W rytmie miłości" cz.1 - rok bloga + 5 000 wyświetleń





Przerzucam torbe przez ramie i udaje się w kierunku drzwi. Kładę swoją dłoń na klamce w celu otworzenia ich, ale przerywa mi krzyk mojej rodzicielki:
- A gdzie Ty się wybierasz moja panno? - spytała, choć i tak znała odpowiedź.
- Dobrze wiesz gdzie ide - warknęłam. Nacisnęłam klamkę od drzwi i z zamiarem wyjścia, ale ona szarpnęła mną tak, że odwróciłam się w jej strone.
- Nigdzie nie idziesz - syknęła.
- Zaraz się przekonamy - zadrwiłam.
- Nie pyskuj mi, tej wojny nie wygrasz, skarbie - powiedziała przesłodzonym głosem.
- Jeszcze zobaczymy - mruknęłam pod nosem. W pewniej chwili poczułam pieczenie na moim policzku. Zaczęłam się śmiać.
- Takimi ruchami nie wygrasz - zaśmiałam się i szybko wybiegłam z domu. Poczułam wode ściekają po policzkach. Łzy zasłaniały mi całą drogę. Przebiegając przez ulicę zatrzymałam się w celu zawiązania buta, co było ogromnym błędem. Wstając zauważyłam samochód pędzący w moją stronę. Byłam tak zszokowana, że nie byłam w stanie się ruszyć. Nagle ktoś pociagnął mnie za rękę i zepchnął z ulicy. Podniosłam głowę, aby zobaczyć osobę, która uratowała mi życie. Moim oczom ukazał się wysoki szatyn.
- Wszystko w porządku? Czemu płakałaś? Czemu stałaś na środku jezdni? Przecież mogło Ci się coś stać! - mówił szybko.
- Nie, nic nie jest w porządku, przepraszam, ale śpiesze się - rzekłam i pobiegłam w strone budynku, do którego miałam się udać. Wbiegłam do niego i po chwili zatrzymania podeszłam szybkim krokiem w strone recepcjii.
- W czym mogę pomóc? - spytała moja przyjaciółka patrząc w ekran komputera.
- To ja Fran - szepnęłam, na co dziewczyna podniosła głowę i uśmiechnęła się, ale po chwili uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Vilu, płakałaś? - spytała zmartwiona.
- Tak, ale to nie ważne, dasz mi klucz? - spytałam szybko.
- Tak, oczywiście, ale pamiętaj, rozmowa Cię nie ominie - powiedziała i pogroziła mi palcem.
- Tak, wiem - rzuciłam.
Dziewczyna podała mi klucz, a ja ruszyłam w kierunku drzwi, do których idealnie pasował. Włożyłam go do zamka i przekręciłam. Moim oczom ukazała się ogromna sala taneczna. Na przedniej i boczych ścianach zamontowane były lustra, do których były przymocowane drążki. Tylna ściana była koloru brzoskwiniowego. Z boku był umieszczony sprzęt do odtwarzania muzyki. Położyłam torbę na podłodze i wyjęłam z niej telefon. Podeszłam z nim do odtwarzacza, podłączyłam specialnym kabelkiem i puściłam playliste z moimi ulubionymi piosenkami do tańczenia. Zdjęłam moją bluzę i zaczęłam rozgrzewke. Naprawde nie mam ochoty jęczeć, że mam zakwasy. Po zakończeniu rozgrzewki postanowiłam zatańczyć układ, który niedawno ułożyłam. Włączyłam piosenke Skylar Grey - Words i zatraciłam się w tańcu. Jest to jeden ze sposobów wyrażenia moich emocji. Wtedy czuje, że żyje w swoim świecie, jestem tylko ja i nikt inny. Moi rodzice nie akceptują tego co robie. Chcą, żebym przejęła po nich firme, ale ja chcę iść w kierunku tańca i dostać się na studia taneczne. Od czasu mojego sprzeciwu mój ojciec ma mnie gdzieś, a matka cały czas gada mi o firmie. To, że mnie uderzyła nie zdarzyło się po raz pierwszy. Przyzwyczaiłam się do takiego traktowania. Oni nie potrafią zrozumisć jak bardzo taniec jest dla mnie ważną rzeczą. To nieodłączalna część mojego życia, której nie zamierzam się pozbywać.
Wraz z końcem muzyki przestałam tańczyć. Nagle usłyszałam brawa. Spojrzałam się w stronę dochodzącego odgłosu i zobaczyłam tam tego samego chłopaka, któremu zawdzięczam to, że żyje.
- Pięknie tańczysz - powiedział i się uśmiechnął.
- Jak mnie tu znalazłeś? - spytałam lekko zdenerwowana.
- No wiesz, chciałem chwile poćwiczyć, ald recepcjonistka powiedziała mi, że ktoś już tu ćwiczy, więc postanowiłem poczekać. Niestety moja ciekawość była tak wielka, że musiałem zobaczyć kto tutaj tańczy no i tak jakoś wyszło - zaśmiał się.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - powiedziałam wyjmując z torby butelke wody i biorąc pare łyków.
- Możliwe możliwe - ponownie się zaśmiał.
- Dobra, to skoro przyszedłeś poćwiczyć, to ja się zbieram - rzekłam nakładając bluze.
- Możesz zostać, ja nie gryze - uśmiechnął się - tak w ogóle, to jestem Leon Verdas droga pani- powiedział podchodząc do mnie i wystawił w moją stronę rękę.
- Violetta Castillo drogi panie - podałam mu rękę i delikatnie się zaśmiałam.
- A właśnie, dziękuję, że mnie zepchnąłeś, uratowałeś mi życie - teraz to ja się zaśmiałam - naprawdę mega Ci dziękuję.
- Nie ma sprawy, lubie ratować niewiasty z opresji - znów ten perlisty śmiech. Bije od niego tyle pozytywniej energii.
- To co? Ćwiczysz? - spytałam zaciekawiona.
- Tak, już - odparł podchodząc do odtwarzacza w celu puszczenia muzyki. Leon zaczął się rozciągać, a ja podeszłam do urządzenia z którego właśnie leciała muzyka w poszukiwaniu telefonu, który po chwili znalazłam. Usiadłam pod ścianą i głupio gapiłam się w ekran telefonu z uśmiechem widząc zdjęcie mojego idola na tapecie. Leon to widocznie zauważył, bo skierował się w moją stronę.
- Co Ty się tak gapisz w ten telefon? - spytał zaciekawiony.
- Coś Ty taki ciekawski? - zaśmiałam się.
- A nie wiem, to czemu się tak gapisz? - powtórzył pytanie.
- No wiesz, zapewne większość dziewczyn w moim wieku ma swoich idoli, a ja właśnie mam swojego na tapecie - odpowiedziałam i pokazałam mu telefon.
- Hemmings? - zaśmiał się.
- Skąd wiesz? Myślałam, że chłopcy nie słuchają 5SOS - rzekłam będąc troche w szoku.
- Wiesz, jak się ma siostre, która gada Ci o nim cały czas to nie dziw się, że go rozpoznałem.
- W sumie racja - zachichotałam.
- Dlaczego wtedy płakałaś? - spytał.
- To nic wielkiego - szepnęłam i spuściłam głowę.
- Czasem małe problemy, stają się dużymi i nie potrafimy sobie z nimi poradzić - posłał mi uśmiech, który odwzajemniłam - to jak? Odpowiesz mi? - spytał z nadzieją.
- Kłótnia z mamą, tyle - odparłam obojętnie.
- Napewno? - upewnił się.
- Tak, a teraz wracaj do ćwiczenia, a nie się ociągasz! Ruchy, ruchy! - klapnęłam go w plecy.
- Ejejej, zważaj sobie - pogroził mi palcem i zaśmiał się. Chłopaj wstał i wystawił w moją stronę rękę.
- Chyba nie myślałaś, że będę tańczyć sam - uśmiechnął się co odwzajemniłam. Chwyciłam jego dłoń i wstałam. Poprowadził mnie na środek sali i oboje daliśmy się porwać lecącej muzyce. Leon zdecydowanie był świetnym partnerem do tańcach. Choć nie mieliśmy ułożonej choreografii, to wpasowywaliśmy się idealnie. Tańcząc z nim, czułam się tak, jakbym latała. Było zupełnie inaczej niż gdy to robiłam sama.
Gdy muzyka ucichła zatrzymaliśmy się, moją i jego twarz dzieliło zaledwie pare milimetrów. Spuściłam głowe, aby ukryć rumieńce na twarzy. Chłopak tylko się zaśmiał i uniósł mój podbródek ku górze.
- Ja wiedziałem, że umiem zawstydzić dziewczynę, ale żeby aż tak - powiedział w śmiechu, a ja walnęłam go z pięści w ramie.
- Ała, to mnie bolało, dziewczyno ty masz siłe słonia - jęczał, a ja postanowiłam mu jeszczs troszeczke dołożyć bólu i walnęłam go znów w to samo miejsce, na co zawył.
- Lepiej się już nie kompromituj, bo wylądujesz w szpitalu - usłyszeliśmy śmiech, który dochodził spod drzwi.
- Zgadzam się Fran - dziewczyna podeszła do nas i przybiła mi piątke.
- Czuje się pokrzywdzony - zaskomlał szatyn.
- Takie życie - wzruszyłam ramionami, a po chwili razem w Fran wybuchłyśmy śmiechem.
- Tak w ogóle, to świetnie wam wyszedł ten duet - rzekła Fran z uśmiechem.
- Zgadzam się - odparliśmy razem z Leonem i ponownie wybuchliśmy śmiechem.
- Nie obrazicie się, jeżeli wpisze was na liste? - spytała Francesca.
- Jaką liste?  - spytał zdziwiony Leon.
- Co pare lat organizowane są mistrzostwa tańca. W tym roku przypada Buenos Aires, piszecie się na to ? - zapytała Fran.
- Mi to w zasadzie obojętne, zależy czu Viola się zgodzi - odpowiedział Leon patrząc na mnie swoimi paczadełkami. Czy mówiłam już, że on ma śliczne oczy? Jeśli nie, to jego oczy są cudne.
- No dobra, zgadzam się - szepnęłam, a chłopak zrobić coś czego się nie spodziewałam. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Poczułam jak po moim ciele przelewa się fala ciepła. Objęłam mocniej chłopaka i staliśmy tak pare minut.
Nagle usłyszeliśmy charakterystyczne dla robienia zdjęć pyknięcie. Odsunęliśmy się od siebie i spojrzeliśmy na Fran, która przeglądała zrobione zdjęcia. Patrzyliśmy na nią pytającym wzrokiem.
- No co? Musi być jakaś pamiątka, no nie? - powiedziała machając telefonem.
- Dobra gołąbeczki, ja spadam, bo Ludmiła chyba nie poradzi sobie dłużej w recepcji - powiedziała i wyszła.
Wygłupialiśmy się jeszcze dobre dwie godziny. Nasze wygłupy przerwał nam dzwonek mojego telefonu. Szybkim krokiem udałam się w jego stronę i nie patrząc na wyświetlacz odebrałam.
- Wracaj do domu! Natychmiast! - wrzeszczała matka.
- Po co ten pośpiech? Pali się czy co? - zaśmiałam się.
- Przychodzą do nas właściciele drugiej firmy, skarbie - znów ten przesłodzony głosik - dlatego masz być w domu za 5 minut! - wrzasnęła i rozłączyła się.
- Muszę już wracać - powiedziałam zakładając torbe na ramie.
- Odprowadze cię - odparł i uczynił to samo co ja.
- Nie trzeba, poradze sobie sama - odrzekłam.
- Zdaje sobie z tego sprawe, ale lepiej, żeby taka księżniczka miała przy sobie księcia, który uratuje ją z opresji - uśmiechnął się uroczo.
- Czy ty próbujesz mnie poderwać? - spytałam i wybuchłam śmiechem.
- Możliwe, możliwe - rzekł. Zachichotałam i pociągnęłam go za rękę. Zamknęłam drzwi na klucz i ruszyliśmy w strone recepcji w celu oddania klucza. Pożegnałam się z Fran i udaliśmy się w stronę mojego domu. Przez całą drogę tematy do rozmów nam się nie kończyły. Poznałam go lepiej i jest naprawde świetną osobą.
- To tutaj, dziękuję za odprowadzenie mnie - stanęłam na przeciwko niego patrząc w dwa szmaragdy.
- Nie ma za co, to co, kiedy próba? - zaśmiał się.
- Jutro, godzina 12:00, wiesz gdzie - uśmiechnęłam się.
- Dobra, ja już spadam, cześć! - powiedział i musnął mój policzek i odbiegł, zapewne w strone swojego domu.
- Cześć - szepnęłam i złapałam się za policzek na którym przed chwilą spoczywały usta szatyna. Lubie go, bardzo. Mimo naszej krótkie znajomości, zdążył już sobie u mnie zapunktować. Weszłam jak najciszej do domu, aby uniknąć sprzeczek z matką.
- Za 30 minut przychodzą goście, radze Ci się pośpieszyć - zaśmiała się chytrze.
- Dzięki za informacje - rzuciłam odchodnie i pobiegłam gorzejne swojego pokoju.
Ubrałam miętową sukienkę, a do tego czarne szpilki. Udałam się do łazienki w celu zrobienia makijażu. Następnie podkręciłam włosy i wyszłam z pomieszczenia. Zeszłam na dół i usiadłam na kanapie. Jest mi naprawde źle z tym, że kłóce się z mamą, a do ojca się praktycznie wcale nie odzywam. Ale to ich wina, że nie akceptują mojej pasji. Może faktycznie powinnam przejąć tą firme? Może połączyłabym to w jakiś sposób z tańcem? Nie wiem, mam już kompletny mętlik w głowie.
Moje przemyślenia przerwał mi dzwonek do drzwi. Moja rodzicielka pędzem do nich pobiegła i otworzyła je tak, aby każdy mógł swobodnie wejść.
- Viola? - spytał jeden z gości.
- Leon? Co ty tu robisz? - podeszłam do niego i przytuliłam go.
- Tak jakoś wyszło, że moi rodzice poinformowali mnie zaledwie 15 minut przed wyjściem o kolacji i ogarnąłem się szybko, no i jestem - uśmiechnął się.
- Przynajmniej będę miała kogoś do towarzystwa - zaśmiałam się.
- Zapraszam do stołu! - krzyknęła z kuchni moja matka, a my udaliśmy się w strone jadalni.
Kolacja minęła szybko i przyjemnie. W sumie, zawsze mogło być gorzej.
- To jak się poznaliście? - spytała mama Verdasa.
- Tak właściwie to dzisiaj. W zasadzie gdyby nie Leon, nie byłoby mnie tutaj - słabo się uśmiechnęłam.
- Dlaczego miałoby Cię nie być? - spytała tym razem moja matka.
- Tak jakby mało co nie wpadłam pod samochód - spuściłam głowę. Była zupełna cisza.
- Violu, czy mogę Cię na chwilke prosić? - spytała moja rodzicielka, na co kiwnęłam głową.
Udałyśmy się do kuchni. Zatrzymałyśmy się przy blacie. Nastała cisza, którą ona przerwała.
- To po tej kłótni, prawda? - zapytała.
- Tak - spuściłam głowę.
- Mamo... - zaczęłam - tak sobie dzisiaj myślałam i... I ja mogę przejąć tą firme... - szepnęłam, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- A co z tańcem?
- Nie wiem. Kocham to robić, ale jak będę miała firme, to nie będę miała czasu na próby - ponownie spuściłam głowę.
- Vilu... Co ty na założenie akademii tańca? Zawsze możesz do pracować do 15:00, a potem prowadzić zajęcia albo trenować, co ty na to? - spytała z nadzieją, a ja się szeroko uśmiechnęłam i rzuciłam się jej na szyje.
- Dziękuję - szepnęłam jej do ucha.
- Przepraszam, że cię uderzyłam, działałam pod wpływem emocji - powiedziała skruszona.
- Nic się nie stało, widzisz? Nic nie widać - wskazałam na policzek, po czym ją przytuliłam i powróciłyśmy do jadalni. Wchodząc do niej czułam na sobie wzrok Leona. Spojrzałam się w jego strone i uśmiechnęłam co odwzajemnił i zajęłam miejsce obok niego.
- Wcześniej nie zdążyłem Ci tego powiedzieć, ale ślicznie wyglądasz - szepnął mi do ucha, a moja twarz pokrył delikatny rumieniec.
- Dziękuję, ty tez - odszepnęłam mu.
- Ja też ślicznie wyglądam? - zaśmiał się.
- Wiesz o co mi chodzi - moją twarz oblał jeszcze większy rumieniec. Spuściłam głowę, a on się zaśmiał.
- Do twarzy ci w czerwonym, pomidorku - zarechotał, a ja walnęłam go w ramie.
- Ej no, ja mam tam siniaka i to przez ciebie - zajęczał.
- Violu, weź Leona na góre - powiedziała patrząc na mnie i tego idiote moja mama.
- Dobrze - wstałam i odsunęłam krzesło, co uczynił też Leon. Ruszyłam w stronę schodów, a on za mną. Gdy dotarliśmy do mojego pokoju nacisnęłam klamkę i ukazało się tam moje królestwo.
- Ładny pokój - zaśmiał się.
- Bo mój - rzekłam dumnie.
- Skromnisia - mruknął, a ja się zaśmiałam.
- Jak zawsze - zachichotałam.Ten idiota tylko rzucił się na łóżko, a ja wpadłam w jeszcze większy śmiech.
- Masz mięciutkie łóżeczko - stwierdził.
- Jakbym tego nie wiedziała, wiesz śpie na nim już ze 4 lata i zdążyłam sobie zdać z tego sprawę - rzekłam. Położyłam się obok niego na brzuchu. zdejmując wcześniej buty. Postanowiłam się pobawić jego delikatnymi i mieciutkimi włosami.
- Fajna zabawa ? - zapytał ze śmiechem.
- Oczywiście - odpowiedziałam i się uśmiechnęłam. Leżelismy tak chwile w cichy, którą przerwałam:
- Leon? - spytałam niepewnie.
- Tak?
- Mogę się do ciebie przytulić? - spytałam nieśmiało.
- Mnie nie musisz się pytać o pozwolenie, chodź tu do mnie - powiedział ochoczo, a ja przysunęłam się do niego i wtuliłam. Moje oczy zaczęły się powoli zamykać i odpłynęłam do krainy Morfeusza.

~*~

Elo, melo, trzy, dwa, zero!
Wiem, ja wiem, miała wstawić przedwczoraj i wczoraj rozdział, ale siostra u mnie była i nie miałam zbytnio czasu:/ Za to macie dzisiaj pierwszą część OS, dzisiaj będzie jeszcze rozdział, a jutro druga część!
Besos xx
Lil ly
Theme by Violett