niedziela, 29 maja 2016

Rozdział 23





  - Co Ty tutaj robisz? - gwałtownie wstaję od stołu warcząc w stronę dziewczyny.
  - To już nie jest w Twoim interesie. Widze, że znowu tracisz czas na Castillo - zwraca się do mnie prychając, a we mnie zaczyna się gotować. Widząc, że Violetta odbiega od stołu w strone tarasu, postanawiam ruszyć w jej kierunku zatrzymując się chwilowo w miejscu.
  - Odpieprz się od niej albo gorzko tego pożałujesz - syknąłem i pobiegłem za moją dziewczyną.
   Szukam Violetty i wzrokiem, aż w końcu zauważam ją opartą o ramę tarasu. Obejmuję ją od tyłu i mocno do siebie przyciskam.
  - Czemu ona musiała wrócić Leon? Wtedy, kiedy wszystko mi się układa, mówi ponownie wkroczyć do mojego życia i znowu je spieprzyć - mówi odwracając się, a z jej kącika wypływa łza. Mimowolnie ścieram ją i głaszcze Violę po policzku, tym samym dodając jej otuchy.
  - Posłuchaj mnie, nie mam zamiaru Cię zostawiać ani odchodzić do kogoś innego, bo zbyt długo walczyłem o Ciebie, żeby Cię teraz stracić. Cholernie mocno Cię kocham i nic ani nikt tego nie zmieni, rozumiesz? - spytałem patrząc w jej czekoladowe oczy.
  - Rozumiem Leon i dziękuję. Ja też bardzo mocno Cię kocham - chwyciła moją twarz w swoje drobne dłonie i delikatnie ucałowała moje wargi swoimi.
  - Wracamy? - spytałem podając jej dłoń.
  - Tak - chwyciła ją i wróciliśmy już do poprzedniego pomieszczenia.

~*~

  - Mogę wiedzieć po co nas tu zebrałeś tato? - pytam już trochę poddenerowany, bo nie mam ochoty czuć na sobie wzroku Vanessy, która gdyby mogła, rozebrałaby mnie oczami.
  - Już mówię, razem z ojcem Vanessy - spojrzał na Gerarda - stwierdziliśmy, że Vanessa mogłaby wam pomóc rozkręcić firme jeszcze lepiej, a w dodatku ją unowocześnić. I tak, rozmawialiśmy już z Germanem. on się na wszystko zgodził - dopowiedział widząc, że miałem zamiar otwierać usta.
  - Chwila, myślałem, że my z Violettą jesteśmy wspólnikami i, że to my zajmujemy się firmą, najwidoczniej się myliłem, idziemy Violetta - ująłem dłoń dziewczyny pomagając jej wstać od stołu. 
  - Leon, spokojnie - uspokajała mnie moja dziewczyna i matka. 
  - Nie spokojnie! Mam dość tego, że wiecznie podejmujecie decyzje za mnie tak, jakbym nie umiał zrobić tego sam, chodź Violu - wyszedłem z rodzinnego domu słysząć, że brunetka idzie za mną.
   Wsiedliśmy do samochodu nie odzywając się do siebie, a drogą do domu także przebiegła w ciszy. Violetta jako pierwsza wysiadła i szybkim krokiem udała się do naszego mieszkania. Ja zostałem jeszcze chwile w samochodzie i walnąłem głową o kierownice. Jakim ja jestem idiotą. Jak najszybciej wyszłem z pojazdu i pobiegłem za dziewczyną.
   Viola siedziała z laptopem na kolanach już przebrana w piżamę, a na głowię miała zrobionego byle jakiego koczka. No tak, do spania przebiera się w trymiga, ale jak gdzieś wychodzimy, to potrafii się szykować godzinami. Ja chyba nigdy nie zrozumiem kobiet.
  - Jakim cudem się tak szybko przebrałaś? - spytałem zdejmując koszulę.
  - Jestem trochę zmęczona i wkurzona, chciałam jak najszybiej wylądować w łóżku - powiedziała ziewając.
  - Też nie jestem w jakimś idealnym humorze - westchnąłem siadając obok dziewczny. Zacząłem całowac ją po szyji, a ta tylko wpadła w śmiech.
  - Zrobiłeś mi malinkę! - pisnęła zrozpaczona.
  - Teraz każdy będzie wiedzieć, że jesteś tylko moja - szepnąłem prosto w jej usta i je cmoknąłem.
  - Jak ja to zakryje?
  - A tylko spróbuj! To moje arcydzieło! 
  - Pomyśle - mruknęła odkładając komputer i położyła się pod kołdrą, co również uczyniłem ja. *Objąłem ją w pasie i przyciągnąłem do siebie, a moje rączki zjechały odrobinkę niżej.
  - Nie za nisko te ręce? - zmroziła mnie wzrokiem.
  - Nie uważam tak - o nie, tylko nie to. Dziewczyna zaczęła się śmiać, a teraz to ja miałem ochotę ją zamordować.
  - Chyba Ci coś stanęło i to dosłownie - zaczęła chichotać jeszcze głośniej.
  - To przez Ciebie, teraz musisz coś z tym zrobić - rzekłem z szyderczym uśmiechem, za to dziewczyna przełknęła ślinę.
  - Wiesz, podziękuję, za dużo dzisiaj atrakcji miałam.
  - No dobrze, w takim razie zgłoszę się do Vanessy, może ona coś na to poradzi - ciekaw jestem jak zareaguje.
  - Nie ma sprawy, idź do tej suki. A właśnie, śpisz na kanapie - nie sądziłem, że ona tak zareaguje. Brunetka odróciła się plecami ode mnie i jak najdalej się odsunęła. Ja za to, przybliżyłem się i szepnąłem jej do ucha:
  - Tylko żartowałem Vilu.
  - Coś Ci nie wyszedł ten żart - odwarknęła. O nie, jest bardzo źle.
  - Przepraszam skarbie, zobacz, to dzięki Tobie on stoi na warcie - zarechotałem.
  - Bardzo śmieszne, szkoda, że się nie śmieje - prychnęła.
  - Tylko Ty potrafisz mnie zaspokoić - szeptałem przyciskając ją do siebie. Słysząc jak zaczęła gwałtownie łapać powietrze zacząłem ponownie muskać jej szyje moimi ustami.
  - Dobra, nie męcz mnie już! Idziemy spać, tylko mnie nie puszczaj, bo mi ciepło, dobranoc - zachichotała i ucałowała mój policzek.
  - No, a więc dobranoc - i tak o to zasnęliśmy w swoich ramionach.

~*~

*scenkę od gwiazki dedykuję mojemu Misiowi od wkładania ahhahaha
Witajcie.
Kiedyś w końcu musiał nadejść dzień na tłumaczenia.
Nie umiem już pisać tej historii, pisze ją na siłę i nie wiem do ilu z nią dotrwam. Mam nadzieje, że skończe ją albo przed zakończeniem roku szkolnego, albo przed końcem czerwca. Niby mówiłam, że dotrwam do 30 rozdziałów, ale tak naprawdę nie jestem w stanie określić ile będę ją jeszcze pisać. 
Chcę przygotować wam jeszcze pewną niespodziankę związaną z tą historią, dlatego zobaczymy jak to będzie.
I trochę się na was zawiodłam jeżeli chodzi o komentarze. Wiem, że mój blog nie jest jakiś nie wiadomo jaki, ale zrobiło mi się przykro. Tym razem obejdzie się bez szantażu, a reszta rozdziału pojawi się 1 czerwca + obiecany OS, który miałam dodać już dawno, dawno temu. Mam tyle pomysłów na te OS, że mam w roboczych chyba z 5 zatytułowanych, ale nie zaczętych. Mam nadzieje, że uda mi się je skończyć i je wam wstawić. To z okazji dnia dziecka hihi, taki prezent ode mnie.
I jeszcze zapraszam was na najwspanialszą grupę pod słońcem, czyli Tinistas Forever na której swoją drogą jestem adminką hihi!
To trzymajcie się i do zobaczonka!
Lil ly

środa, 25 maja 2016

Miejsce 2 - Mar tyna: One Shot Leonetta "We can fly without wings"





Blog Martyny [KLIK]




Latanie.  Jest tym, co człowiek zawsze chciał posiadać.
Najsłynniejsze wynalazki powstawały tylko po to, by móc dorównać ptakom.
By ludzie mogli wzbić się w powietrze, by odfrunąć.
Latanie niezaprzeczalnie jest wolnością.
Możemy wznieść się i odlecieć, gdzie tylko zapragniemy.
Nie mamy żadnych ograniczeń, gdy szybujemy wysoko nad ziemią.
Ale czy właśnie tego pragniemy najbardziej? Posiadać parę skrzydeł i po prostu móc latać?
Ludzie czasem niepotrzebnie się wysilają.
Należy myśleć sercem, a nie rozumem, a właśnie to najbardziej sprawia nam trudność.
Patrzymy na świat powierzchownie i nie zdajemy sobie sprawy z tego, że nie potrzebujemy skrzydeł.
Czasem wystarczy tylko jedna właściwa osoba, byśmy mogli oderwać stopy od ziemi i wznieść się do chmur. Wystarczy jedna osoba byśmy mogli latać… I to bez skrzydeł. 


~ ♥ ~

Drobna szatynka nieśmiało unosi swoje kąciki ust ku górze.
-Dziękuję- Szepcze i niepewnie łapie dłoń spoczywającą obok niej na kocu. – Dziękuję, za to, że mnie tu zabrałeś. Nigdy nie lubiłam chodzić na plażę, a ty pokazałeś mi, jak tutaj jest pięknie- Mocniej ściska trzymaną rękę, która jest o wiele większa od jej kruchej dłoni.
-Nie masz, za co dziękować- Chłopak odpowiada jej aksamitnym głosem, który tak bardzo uwielbia.
-Dla ciebie to nic takiego, a dla mnie ma ogromne znaczenie- Violetta spuszcza głowę i zakrywa swoje rumiane policzki swoimi kasztanowymi włosami.
-Dla mnie każda sekunda spędzona z tobą ma wielkie znaczenie- Obydwoje posyłają sobie delikatne, ale szczere uśmiechy. Lekki wiatr wiejący od morza muska ich zaczerwienione oblicza i rozwiewa im włosy, które obydwoje mają w prawie tym samym kolorze.  



-Violetta- Z zamyślenia wyrywa ją blondynka, która pstryka jej palcami
przed nosem.-Vils- Ludmiła tak głośno wymawia jej imię, że pewnie cała kawiarnia może ją usłyszeć.
-Co?- Szatynka niechętnie odrywa wzrok od filiżanki z czarną kawą.
-Co ty tam widzisz? Wróżysz z fusów?- Śmieje się Ludmiła i lekko odgarnia swoje kaskady włosów w tył.
-Zamyśliłam się- Violetta wywraca teatralnie oczami i rozgląda się po całym wnętrzu kawiarni.
-A nad czym aż tak intensywnie myślałaś?- Pyta się złotowłosa i zanurza swoje pełne, malinowe wargi w gorącym waniliowym latte. 
-Nad moim snem- Violetta stara się nie patrzeć przyjaciółce w oczy i dlatego cały czas wpatruje się w jeden punkt na drewnianej podłodze.
-Znowu?- Jęczy Ludmiła, a na jej twarzy pojawia się mocno widoczny grymas.
-Nie wiem już, co mam z tym zrobić- Violetta wzdycha i podobnie jak przyjaciółka, bierze mały łyk swojej kawy.
-Może idź z tym do psychologa?- Burczy Ludmiła, i od razu zostaje spiorunowana wzrokiem przez swoją przyjaciółkę.
- I co niby mu powiem?- Szatynka naciąga rękawy swojej bluzki na dłonie tak, że wystają jej tylko połowy palców.
-Och, nie wiem Violu- Przyjaciółka Violetty wyrzuca ręce w górę w geście poddania. – Ale to już się robi niezdrowe- Blondynka ścisza swój głos i kręci lekko głową.
-To już się robi męczące- Poprawia ją Violetta, która chowa swoją pociągłą twarz w dłoniach.

~ ♥ ~

-Gdzie mnie ciągniesz?- Po parku roznosi się donośny śmiech szatynki, która stara się, choć trochę udobruchać swoje rozwiane włosy.
-Niespodzianka- Odpowiada jej chłopak, który trzyma jej rękę i wolno biegnie przed siebie, ciągnąc ją za sobą.
-Och, no proszę- Kolejny raz po ciemnym parku, oświetlanym wyłącznie przez blask księżyca, rozbrzmiewa echem jej serdeczny śmiech.
Nagle zielonooki zatrzymuje się przez, co Violetta lekko obija się o jego umięśnione plecy.
-Już jesteśmy- Szepcze i obejmuje Violettę w tali.
Szatynka rozgląda się, a przy każdym obrocie głowy jej radość wyparowuje.
-Ale tu nic nie ma- Stwierdza trochę zawiedziona i lekko potrząsa głową by pozbyć się czarnych myśli.
Chłopak odchodzi kawałek od niej i kuca przy ziemi oraz po omacku zaczyna czegoś szukać.
W jednej chwili polana zostaje rozświetlona przez ogrom świateł.
Chłopak wstaje i ponownie podchodzi do Violetty, która patrzy przed siebie z niedowierzaniem.
-Jak ty to zrobiłeś?- Szatynka mocniej obtula się swoją bluzą i przenosi wzrok na szmaragdowe oczy chłopaka stojącego obok.
-To miejsce jest oświetlane przez blask naszej miłości-Szepcze jej cicho do ucha i przyciska jej kruche ciało do swojego. 


Violetta odruchowo przenosi się do pozycji siedzącej i zaczyna głośno i ciężko oddychać.
Po jej sypialni rozchodzi się głośny jęk, a po chwili szatynka ze stłumionym hukiem opada na swoją miękką poduszkę. To jest dla niej codzienność. Męcząca rutyna.
Bo przecież ile razy można się noc w noc budzić?
I to wszystko przez sen? Sen tak bardzo rzeczywisty, tak bardzo wspaniały, ale tak bardzo nieprawdziwy i wyimaginowany.
Ile razy można śnić o kimś, kogo się nawet nie zna?
Do uszu szatynki dochodzi głośny dźwięk jej telefonu.
Zrywa się z łóżka i bierze do ręki swoją komórkę, która leży na stoliku nocnym.
-Halo?- Odpowiada zaspanym głosem i chwyta swój kremowy szlafrok, który jest przewieszony przez oparcie łóżka.
-Violu? Coś się stało?- Po drugiej stronie aparatu odzywa się dobrze znany głos jej przyjaciółki.
-Nie, czemu pytasz?- Violetta podtrzymuje telefon o swoje ramię i nieporadnie stara się założyć na siebie szlafrok.
-Masz dziwny głos- Kwituje Ludmiła, a szatynka ponownie chwyta komórkę w dłoń, gdy już uporała się z zawiązaniem paska od okrycia.
-Dopiero wstałam- Violetta zaczyna się śmiać, a po chwili blondynka odpowiada jej tym samym.
-To do ciebie niepodobne, zawsze wstajesz o wiele wcześniej- W słuchawce ponownie można usłyszeć serdeczny śmiech blondynki.
-Dzisiaj moja podświadomość dała mi pospać-Violetta siada na swoim łóżku i zaczyna skubać stary lakier z paznokci.
-Wiesz, że te twoje sny… To już zaczyna się robić dziwne- Szatynka głośno wzdycha i pusto patrzy na swoje odbicie w lustrze, które jest wmontowane w ogromne drzwi szafy.
-Całkowicie się z tobą zgadzam. Może ze mną na serio jest coś nie tak?- Violetta śmieje się smutno i odgarnia kosmyki włosów opadające jej na czoło. – Przecież to jest nienormalne. Śni mi się jakiś chłopak, którego nawet nie znam. Zresztą ja nawet podczas snu go nie widzę, tylko jego oczy- Cicho mruczy do słuchawki telefonu.
-Idź z tym do psychologa, naprawdę.- Blondynka odzywa się po długiej chwili ciszy.
Violetta nic jej nie odpowiada tylko głośno wzdycha.- A w ogóle dzwonię, bo chciałam ci powiedzieć, że jutro mamy odwołane wykłady- Lu mówi już o wiele radośniej, jednak jej nagła zmiana nastroju nie udziela się Violettcie.  
-Jasne, dzięki- Szatynka szybko się rozłącza, przerywając Ludmile w połowie zdania i nawet nie pozwalając sobie ani przyjaciółce na krótkie słowa pożegnania. 


~ ♥ ~

Szatynka przepycha się między tłumem ludzi i szybko przemierza wąskie uliczki.
Co chwile ktoś na nią wpada lub ją popycha. Jej nogi kolejny raz plączą się ze sobą, a zimny wiatr rozwiewa jej włosy, tak mocno, że okrywają jej całą twarz.
Nagle wszystko zwalnia, ludzie przestają biec, jakby ktoś wcisnął przycisk pauzy.
Violetta rozgląda się dookoła i zauważa jak osoby znajdujące się obok niej zamazują się.
Tracą ostrość, następnie stają się przeźroczyści, jakby zamieniali się w duchy.
Po chwili dziewczyna znajduje się całkiem sama. Słońce w jednym momencie zachodzi, a na całym świecie zapanowuje mrok nocy. Violetta zaczyna szybciej oddychać, a jakaś niewyraźna postać zaczyna się do niej przybliżać. Mimo tego, że mocno wytęża wzrok nie może dostrzec żadnych rysów, tylko szmaragdową zieleń bijącą z oczu.
-Cześć- Odzywa się radosny głos, który tak bardzo uwielbia.
Violetta kolejny raz się rozgląda po całej przestrzeni. Nagle jej ciało rozświetla blask latarni, która niespodziewanie pojawia się obok niej.
-Co my tu robimy?- Szatynka zdezorientowanie patrzy przed siebie lekko mrużąc oczy, które za mocno oświetla światło. Chłopak delikatnie się śmieje, a Violetta ma wrażenie, że lekko przybliżył się do niej.
-Czekałem na ciebie Violu- Mówi radośnie i szeroko się uśmiecha.
Twarz szatynki owiewa lekki, ciepły wiatr, tarmosząc jej kosmyki włosów.
-Ja nawet nie znam twojego imienia-Violetta spuszcza głowę i zasłania swoje zaróżowione policzki.
Chłopak wzdycha i przeczesuje swoje włosy postawione do góry.
-Tak powinno pozostać- Mruczy ponuro, ledwo słyszalnie, jednak jego szept rozchodzi się echem i z podwójnym uderzeniem odbija się o uszy szatynki.
Violetta patrzy na niego uważnie i stara się wyczytać coś z jego oczu, które jako jedyna część jego jest wyraźna i nie za mgłą.
-Leon- Chłopak szepcze, a po chwili głośno wzdycha, by zagłuszyć wypowiedziane poprzednio słowa.
Kąciki malinowych ust Violetty unoszą się ku górze i kształtują delikatny uśmiech na jej rumianej twarzy.
-A kim ty w ogóle jesteś?- Szatynka rozgląda się po ciemnej nicości otaczającej jej dookoła.
-I tak już ci za dużo powiedziałem – Początkowo unosi ton, jednak następnie stopniowo go ścisza przy wypowiadaniu kolejnych słów.
Violetta dokładnie się przygląda, jak jego postać z sekundy na sekundę staje się wyraźniejsza.
Dziewczyna ma wrażenie jakby światło bijące od latarni samo wędrowało w stronę Leona, by jak najwięcej rozpromienić i oświetlić jego twarz.
Po chwili Violetta bez przeszkód może ujrzeć w pełnej okazałości całe oblicze szatyna.
-Jak to możliwe?- Zachłystuje się powietrzem i cofa się o kilka kroków.
-Violu… -Szept Leona w tej wszechobecnej ciszy wydaje się głośnym i donośnym krzykiem.
Szatyn przybliża się do dziewczyny, a ta z przerażeniem patrzy mu prosto w jego zielone oczy.
-Ty jesteś…- Zaczyna jednak ma wrażenie, że to słowo nie może się wydostać z jej strun głosowych.
-Aniołem- Dokańcza za nią szatyn i niepewnie chwyta jej drżące dłonie.- Nic ci nie zrobię- Delikatnie się uśmiecha, by choć trochę ośmielić i zdobyć zaufanie drobnej szatynki.
-Ty masz skrzydła- Jej kąciki ust prawie niewidocznie podnoszą się w górę.
Z obawą unosi dłoń i ostrożnie muska opuszkami palców pióra, które znajdują się na skrzydłach Leona.- Możesz latać?- Pyta się nieśmiało spoglądając mu w oczy.
-Ty też możesz latać, nawet bez skrzydeł- Ciszę rozrywa delikatny śmiech szatyna.
-Przecież to jest nierealne- Uśmiecha się Violetta i odgarnia kosmyk włosów za ucho.
-A jednak. Jestem twoim aniołem, wiem o tobie wszystko.- Szatyn dotyka dłonią policzka dziewczyny i lekko głaszcze go kciukiem. Po chwili składa na nim czuły pocałunek. – Do zobaczenia Violu- Szepcze cicho i posyła jej szczery uśmiech, który szatynka od razu odwzajemnia.  Violetta pragnie zaprotestować, zatrzymać go jeszcze na chwilę, jednak jakaś siła nie pozwala jej się nawet ruszyć. 

Nagle wszystko staje się niewyraźne. Obraz zaczyna się zamazywać, jakby ktoś mazał rysunek gumką.
Przedmioty dookoła zaczynają znikać, lampa uliczna nie świeci i panuje już całkowita, nieprzenikniona ciemność. Violetta chce chwycić Leona za dłoń, jednak jego już tutaj nie ma.
Po chwili do uszu szatynki dobiega szum gwaru ulicznego i nagle wszystko zaczyna się kręcić. Szatynka słyszy zagłuszony huk i nagle ciemność zamienia się w jasną, rażącą biel. 


Violetta automatycznie unosi się do pozycji siedzącej.  Jej klatka piersiowa, co chwile unosi się i opada, aż za szybko.
Dziewczyna przeciera oczy piąstkami i bierze głęboki wdech by się uspokoić.
Nagle jej kąciki ust unoszą się niewyobrażalnie wysoko, jak chyba jeszcze nigdy w życiu.
-Leon- Szepcze sama do siebie, nadal nie przestając się uśmiechać.- Mój Leon- Violetta rozgląda się dookoła i orientując się, że jest jeszcze ciemno, ponownie opada na poduszkę, a szeroki uśmiech nie schodzi jej z twarzy nawet podczas snu.
Jest po prostu szczęśliwa. Nareszcie może latać… Bez użycia skrzydeł. 



~*~

To teraz krótko i na temat.
Rozdział 23 pojawi się PRAWDOPODOBNIE w tą sobotę, troszkę się na was zawiodłam, ale o tym pod rozdziałem.
Co myślicie o pracy Mar tyny? Jest śliczna, prawda?
Besoski
Lil ly

niedziela, 15 maja 2016

Rozdział 22


 



   Budzą mnie promyki słońca przedzierające się przez zasłony. Delikatnie przecieram oczy rękoma i powoli je otwieram. Automatycznie spoglądam w stronę leżącego obok mnie Leona i przypominam sobie sytuacje z dzisiejszej nocy, na co moje policzki przybierają kolor dorodnego buraka. Opieram się na łokciu i zaczynam bawić się kosmykami włosów szatyna. Moja ręka przesuwa się na jego policzek i zaczyna go delikatnie głaskać. Składam pocałunek na jego wargach, który chłopak od razu odwzajemnia.
  - O Ty, nie spałeś! - piszcze waląc go z pięści w ramie, na co chłopak odpowiada mi śmiechem.
  - Oczywiście, że nie spałem, przez Ciebie nie zmrużyłem oka przez cała noc skarbie - puścił mi oczko, a ja spłonęłam rumieńcem. Założyłam kołdre na głowę chowajac się przed całym światem. A przynajmniej taki efekt chciałam uzyskać.
  - A Tobie, jak się spało? Boli Cię coś? Źle się czujesz? Napewno wszystko jest okej? - czy mówiłam, że on jest strasznie uroczy, kiedy się martwi?
  - Wszystko jest okej, nie musisz się aż tak bardzo martwić - na chwile podnoszę rękę, która trzyma kołdrę, co skutkuje utworzeniem się dziury, przez którą mówię do chłopaka. Potem automatycznie wracam do zakrycia całej siebie, a chłopak wydaje z siebie głośny śmiech.
  - Żałujesz? - pyta po chwili ciszy. Wynurzam się momentalnie spod kołdry i patrze w oczy mojego chłopaka.
  - Oczywiście, że nie - posyłam mu delikatny uśmiech. Chłopak przyciąga mnie do siebie i chowa głowę w moich włosach.
  - To co? Robimy dzisiaj dzień lenia i odsypiamy dzisiejszą noc? Zawsze możemy ją powtórzyć - chichocze, a ja przewracam oczami.
  - Nie skarbie, wstawaj i rób śniadanie, ja się idę kąpać, a potem gdzieś tam pójdziemy - cmokam policzek szatyna i zabierając całe przykrycie wstaje z łóżka.
  - Wiesz, że nie musisz się już zakrywać? - pyta zakładając bokserki. A szkoda, miałam taki ładny widok.
  - Wiem, ale nie chce, żebyś sobie narobił nadziei na powtórkę kochanie - posyłam mu całusa i kieruje się w stronę łazienki.
  - A mogę się z Tobą wykąpać? - zatrzymuje mnie tuż przy drzwiach i robi maślane oczka, którym normalnie bym uległa.
  - Innym razem - wchodze szybko do pomieszczenia i zakluczam drzwi. Opieram się o nie i zagryzam warge nadal nie mogąc uwierzyć w to, co zdażyło się dzisiaj w nocy. Wchodzę do wanny napełnionej gorącą wodą i przymykam oczy. Potrzebowałam tego. Potrzebowałam odpoczynku.

~*~

*Leon*

   Właśnie przewracam omlet na patelni szykując śniadanie dla mnie i dla Violetty. Słysząc dźwięk, który wydaje mój telefon szybkim krokiem ide w jego stronę i go odbieram.
  - Halo? - pytam.
  - Witaj Leon - mówi głos w słuchawce.
  - Cześć tato, coś się stało, że dzwonisz?
  - A czy musiało się coś stać? - pyta nerwowo.
  - Najwyraźniej musiało, o co chodzi? - pytam trochę wnerwiony.
  - Dzisiaj mam kolacje służbową, na której musisz być obecny.
  - A Violetta?
  - Violetty nie dotyczy to w wielkim stopniu, Ciebie niestety w ogromnym - wzdycha.
  - Ale dotyczy, nawet w małym, ona idzie ze mną - mówię stanowczo.
  - Dobrze, weź ją se sobą. Tylko, żebyś potem nie żałował swojej decyzji.
  - Jak to żałował?
  - Dowiesz się na miejcu, kolacja jest dzisiaj o 17:00, do zobaczenia - rozłącza się. Cholera jasna, zaczynam się bać tego, co będzie na tej kolacji.
   Słysząc kroki, patrze się w stronę dziewczyny, która już ubrana zmierza w moją stronę z delikatnym uśmiechem. Widząc moją mine, na jej twarzy pojawia się troska.
  - Coś się stało? - łapie mnie swoją dłonią za ramie, a w miejscu, gdzie leży jej ręka czuje przechodzące ciarki. Uśmiecham się w jej stronę i łapie ją w talii.
  - Jest okej, dzisiaj o 17 mamy kolacje służbową u moich rodziców - mówie.
  - Moi też będą? - zadaje mi pytanie.
  - Sam nawet nie wiem, nawet nie wiem po co mamy tam iść.
  - Rozumiem - przytakuje i po chwili widze jak odbiega ode mnie kierując się w stronę jakiegoś pomieszczenia. Ostatecznie ląduje w łazience, trzymając dziewczynę za włosy. Podaje jej papier i pomagam wstać.
  - Cholera, źle się czujesz? Co się stało? Wszystko już gra? - napada mnie potok pytań.
  - Leon, wszystko jest dobrze, pewnie to jakieś zatrucie pokarmowe, przejdzie - macha ręką.
  - Nie Violetta, musimy iść do lekarza - mówie stanowczo.
  - Nic mi nie jest, przejdzie - łapie mnie za rękę, kiedy w pośpiechu zakładam kurtkę.
  - Napewno? Martwie się o Ciebie i za nic nie chce, żeby coś Ci się stało - spuszczam głowę.
  - Wszystko jest jak w najlepszym porządku, rozumiem, że się o mnie martwisz, co jest strasznie słodkie i urocze, ale jest okej, jesteś kochany - przyciąga mnie do siebie i wtula się w moją klatkę piersiową. Obejmuje ją swoimi ramionami. Nie wypuszcze jej, za bardzo ją kocham, żeby kiedykolwiek ją komuś oddać.

~*~

   Czekam niecierpliwie, aż moja dziewczyna skończy strojenie się. Nie rozumiem jej. Ona wygląda perfekcyjnie w dresach, bez makijażu i w niechlujnym koku. Nie musi się stroić, aby mi się przypodobać, podoba mi się taka, jaka jest pod warstwą make up'u i chociaż nie nakłada go na siebie niewiadomo ile, wole ją bez niego.
  Słysząc stukot obcasów, wstaje z kanapy i odwracam się w jej stronę. Cholera, jednak opłacało się czekać te dwie godziny. Ona wygląda jak księżniczka. Moja księżniczka.
  - Jak Ci się podoba? - pyta.
  - Jest idealnie, ale wolałbym Cię w zwykłym dresie i bez makijażu - odpowiadam, a dziewczyna wywraca oczami.
  - Idziemy? - wystawiam dłoń w jej stronę.
  - Oczywiście - chwyta ją i kierujemy się w stronę samochodu.

~*~

   Pukam do drzwi mojego rodzinnego domu, które otwiera mi moja matka.
  - Już jesteście, wchodźcie - przepuszczam Violettę w drzwiach, co było chyba złym pomysłem, bo moja mama ją teraz torturuje.
  - Ślicznie wyglądasz Violu - mówi i ściska moją dziewczynę.
  - Dziękuję, pani również wygląda cudownie - posyła jej uroczy uśmiech, który tak bardzo kocham.
  - A ja to co? Ze mną się nie przywitasz? - pytam udając urażonego. Rodzicielka podchodzi do mnie i chwytając za policzki delikatnie je szczypie.
  - Jak ją zranisz, to będziesz największym idiotą na świecie - burczy po chwili mnie przytulając.
  - Też Cię kocham mamuś - śmieje się nerwowo. Ja doskonale wiem, że moja mama ma racje, ale nie zamierzam więcej jej ranić, i tak za dużo się nacierpiała.
   Widząc ojca wchodzącego do przed pokoju, ogarnia mnie delikatny strach.
  - Witajcie drogie dzieci, pięknie wyglądasz Violu - mówi przytulając szatynke. Czemu każdy ją przytula? Ona jest moja do jasnej ciasnej, zrozumcie to ludzie.
   Mój tata podchodzi do mnie i również zamyka mnie w uścisku. Ruszamy do stołu, przy którym jeszcze nikogo nie ma.
  - To jak wam się układa? - pyta moja rodzicielka. Postanawiam przejąć inicjatywe i odpowiedzieć na mój skarb.
  - Bardzo dobrze - chyba mi coś nie wyszło, bo wypowiedzieliśmy to razem. Dziewczyna odwraca się w moją stronę z uśmiechem i splata nasze dłonie. 
   Słysząc szepty dochodzące z holu, automatycznie patrze w jego stronę. Zamieram widząc osobę idącą obok mojego ojca. Spoglądam w stronę Violetty i widze, że w jej oczach pojawiają się drobne łzy. Cholera jasna, czemu ja o tym wcześniej nie wiedziałem?
  - Vanessa? - pytam rozdrażniony i jednocześnie zszokowany.

~*~

Hejcia hejcia! 
Tak, dokładnie, przerywam wam w takim drastycznym momencie hihi nie musicie dziękować.
Mam małe ogłoszenia parafialne, a więc:
- 16 maja (poniedziałek), o godzinie 19:00 w Radiu Young Stars, odbędzie się bitwa fandomów w której walczymy my, jako V-lovers, Łabądki i Selenators. Chciałabym was prosić o wsparcie dotyczące właśnie tej bitwy, czyli spamowanie na twitterze hashtagiem #ViolettaOnRYS, wysyłanie smsów (będzie tam mówiony numer i treść smsa oraz dzwonienie po premie, aby dostać jak najwięcej punktów. Mam nadzieje, że uda nam się to wygrać, w końcu walczymy o marzenia.
Poza tym, wasza Lil ly będzie reprezentować nas w bitwie (jeszcze nie wiem, która będę) dlatego tym bardziej słuchajcie hihi
- Druga sprawa jest taka, że mam pomysł na dokończenie historii i będzie ona zupełnie inna niż miała być (teraz już nie wiesz co będzie Miś hihi), dlatego będzie PRAWDOPODOBNIE 30 rozdziałów.
- Trzecia sprawa jest następująca, kończe z zajmowaniem miejsc. Chce zobaczyć, jaka będzie liczba komentarzy bez tych moich, licze na was.
I zapraszam was na jedną z moich ulubionych grup na facebooku, czy Polish Tinistas Forever.
 To tyle na dziś, a właśnie, od dzisiaj wprowadzam coś, czego jeszcze nie było u mnie na blogu, zgadnijcie co B))

12 komentarzy bez spamu i zajmowania miejsc = rozdział 23

Chyba dacie rade, nie? Jeśli tak, rozdział pojawi się w piątek przed moim wyjazdem na konkurs do Lublina + OS, który miałam wstawić tydzień temu, ale musiałam się uczyć do chemii, jeśli nie, rozdział pojawi się w niedziele i do tego będzie krótszy.
A więc do zobaczonka^^
Kocham was
Lil ly

sobota, 7 maja 2016

Rozdział 21





   Wylądowaliśmy gdzieś zupełnie w nieznanym mi miejscu. To mi wyglądało na jakąś plaże, jeśli mogę to tak nazwać. Chłopak ponownie zakrył moje oczy swoją dłonią i poprowadził w nieznanym kierunku. Kiedy poczułam, że ręka powolnie zsuwa się z mojej twarzy, w oczach pojawiły się delikatne kropelki wody, które wolno spływały po mojej bladej cerze.
  - NIESPODZIANKA - krzyknęli chórem. Byli tu naprawdę wszyscy Ci, którzy są dla mnie w jakikolwiek sposób ważni. Moi przyjaciele, znajomi, rodzina. Przeleciałam wzrokiem po gościach i ujrzałam twarze jeszcze za czasów nauki w Studiu. Wszyscy automatycznie rzucili się na mnie z życzeniami i toną prezentów.
   Pod koniec podeszła do mnie Luśka i Fran. Wręczyły mi prezenty i mocno uściskały.
  - Dziękuję wam - wyszeptałam.
  - Podziękowania składaj w stronę Leona, to on to wszystko przygotował - spojrzałam się na chłopaka, który teraz gawędził sobie z moim ojcem, miło, nie powiem, że nie - musisz się mu jakoś za to odwdzięczyć - zachichotały, a ja zdzieliłam je po głowach i nieudolnie próbowałam ukryć rumieńce na policzkach.
  - Jesteście głupie - fuknęłam zakładając ręcę na piersi.
  - I tak nas kochasz skarbie - Fran objęła nas ramionami śmiejąc się.
  - No kocham no - nasza trójka w tej chwili wpadła w nieopanowany śmiech. Kiedy już się ogarnęłyśmy, ponownie spoglądnęłam w stronę mojego chłopaka, który opierał się o stół z
  - No idź do niego - ja je kiedyś zabije. Odeszłam od dziewczyn i pobiegłam w stronę szatyna i rzuciłam się na niego piszcząc, a on obkręcił mnie wokół siebie. Wbiłam się w jego delikatne usta tym samym ich smakując. Szatyn oddał pocałunek i postawił na ziemi, a do naszych uszu dotarło ciche "Uuuuu". Oderwaliśmy się od siebie cicho dysząc opierając jednocześnie nasze czoła o siebie. Mocno przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam. Leon objął mnie delikatnie w pasie i umocnił uścisk.
  - Dziękuję Leon, jesteś najlepszy - szepnęłam wzruszona.
  - Nie dziękuj mi, dla Ciebie wszystko aniołku - powiedział również cichym tonem. Odsuwając się od siebie, chłopak chwycił moją dłoń i poprowadził w stronę moich rodziców.
  - Najlepszego kochanie - w jednej chwili byłam przytwierdzona do piersi mojej matki, która mocno mnie przytuliła.
  - Dziękuję mamo - oddałam jej uścisk. Obok mojej mamy ujrzałam ojca. Rozchylił swoje ramiona, a ja po chwili wachania mocno się w nie wtuliłam. Brakowało mi tego i to cholenie mocno.
  - Przepraszam Violu, myślałem... Myślałem, że te wszystkie rzeczy, pieniądze, że to wszystko co wam dałem, zastąpi moją miłość do was, popełniłem okropny błąd myśląc tak - spuścił głowę, a ja tylko delikatnie się uśmiechnęłam.
  - Nie musisz przepraszać, jest okej tato - podniósł swój wzrok i odwzajemnił mój uśmiech.

~*~

   Zabawa trwa w najlepsze, lepszych urodzin nie mogłam sobie wymarzyć! Nie mogę uwierzyć, że ten czas leci tak szybko, to dla jest dla mnie naprawdę dziwne, ale i zarazem ciekawe.
  - A teraz zapraszamy na scene naszą solenizantke! - powiedział DJ do mikrofonu. Zdziwiona ruszyłam w stronę podestu i po chwili byłam już na miejscu. Chłopak podał mi mikrofon, a ja niepewnie chwyciłam go w dłoń. Nie wiem o co tu chodzi i zaczynam się bać. Z głośników nagle zaczęła lecieć melodia Siempre Brillaras. Zaczęłam rechotać i po chwili z moich ust wydobyły się słowa piosenki. Minęły już jakieś dwa lata odkąd śpiewałam tą piosenkę, dziwie się, że pamiętam jeszcze tekst.
  Gdy skończyła się piosenka umilkłam, a goście zaczęli bić gromkie brawa. Postanowiłam, że troszke się wypowiem, bo raczej nie mogłabym zostawić moich urodzin bez mojego komentarza.
  - Dziękuję wszystkim za przybycie, jest to jeden z najważniejszych dla mnie dni w tym roku. Nie mogę uwierzyć, że większość z was, przebyła taki kawał drogi, żeby tylko świętować ze mną moje urodziny. Dziękuję, dziękuję, dziękuję - rzekłam ze łzami w oczach, a na Leon i reszta chłopaków  wprowadzili na scene ogromny tort. 
  - A teraz wszyscy śpiewamy Sto lat dla naszej Violetty! - odparł Leon mówiąc do osobnego mikrofonu przy okazji całując mój policzek. Chwyciłam jego wolną dłoń i splotłam razem, na co uśmiechnął się pod nosem. Zaczęłam klaskać słysząc krzyk ludzi śpiewających piosenke. 
  - Czyń honory Violu - szatyn podał mi nóż, abym mogła ukroić pierwszy kawałek tortu. Reszte ciasta ukroił katering, a ja mogłam spokojnie rozkoszować się pysznym deserem.

~*~

   Kiedy każdy już zjadł, wszyscy ruszyli na parkiet, w tym ja i moi znajomi. Bawiliśmy się świetnie i mogę śmiało przyznać, że to jedne z najlepszych urodzin jakich miałam. 
  - Mogę prosić panią do tańca? - zarechotał Fede.
  - Oczywiście - powiedziałam. Zaczęliśmy tańczyć wykonując jakieś dziwne ruchy do bardzo ruchliwej piosenki. Musiało to wyglądać dosyć komicznie, co spowodowało jeszcze większy śmiech.
  - Jak Ci się podoba? - krzyknął mój brat próbując przekrzyczeć muzykę.
  - Jest idealnie - przytuliłam go - ciesze się, że mam przy sobie tak wspaniałe osoby, jak wy.
  - Ohh, nie schlebiaj mi już - machnął ręką, a ja wybuchłam śmiechem. Muzyka zmieniła się na wolniejszą, a ja poczułam na swojej talii dłonie mojego chłopaka.
  - Odbijamy - szepnął i porwał mnie do tańca. Pamiętam, jak jeszcze za czasów Studia potrafiliśmy tak dobrze tańczyć. Teraz straciliśmy trochę kondycje, ale jakbyśmy się postarali może coś by wyszło. 
  - Leon, możemy usiąść? Zmęczyłam się trochę - sapnęłam.
  - Oczywiście, dobrze się czujesz? - spytał z troską.
  - Tak, wszystko jest okej - pogłaskałam jego policzek kciukiem i musnęłam go. 
  - Wspominałam już, że jesteś najlepszym chłopakiem na świecie? - spytałam przytulając się do niego.
  - Jakieś milion razy, ale możesz to powiedzieć kolejny - wyszczerzył się, na co się zaśmiałam.
  - Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie - odparłam ze uroczym uśmiechem.
  - Wiem o tym - złączył nasze wargi w delikatnym pocałunku.

~*~

   Właśnie wracamy z szatynem do domu, a ja padam z nóg. Jestem naprawdę wymęczona po całym dniu przeżyć i przygód. Ledwo co doszliśmy do sypialni, a ja opadłam całym ciałem na łóżku.
  - Zmęczona? 
  - Nie, ja wcale nie miałam imprezy urodzinowej, która trwała gdzieś do około czwartej nad ranem, wcale - aż kipi ode mnie sarkazmem. Chłopak zachichotał.
  - No popatrz, nie pomyślałem o tym - położył się obok mnie i objął ramieniem przyciągając do siebie. Teraz przypomniała mi się rozmowa moja i dziewczyn, może jednak warto się przełamać? Kocham go jak nikogo innego i nie wyobrażam sobie życia przy boku innego mężczyzny. 
  - Leon... - zaczęłam.
  - Tak?
  - Bo ja no... Ehh - westchnęłam. Nie wyksztusze tego z siebie.
  - Co się dzieje kochanie? - gdzie ja znalazłam takiego faceta, no gdzie?
  - Nie wiem jak mam to powiedzieć - schowałam głowę we włosach próbując ukryć rumieńce. Leon chyba teraz zrozumiał o co mi chodzi.
  - Chodzi Ci o to? - upewnił się.
  - Tak, dokładnie - i właśnie w tej chwili stałam się dorodnym pomidorem.
  - Violu, nie śpieszy nam się, nie chcę Cię do niczego zmuszać, chcę być pewien, że jesteś gotowa - spojrzał mi w oczy. 
  - Jestem gotowa - powiedziałam.
  - Napewno? 
  - Tak Leon, napewno - teraz była pewna swoich słów na 100%. Chłopak przybliżył się do mnie i złączył nasze usta w pocałunku, a to co działo się dalej, wiedzieliśmy tylko i wyłącznie my. 

~*~

Hej, hej, hej!
Dodaje rozdział z małym poślizgiem, tak jakoś wyszło. Ale doceńcie to, zarywam dla was nocki, żeby cokolwiek dla was napisaćXD
Nie jestem ani trochę zadowolona z rozdziału, wszystko dzieje się za szybko, ale trudno.
I wgl ta scenka z Leonettą nie miałą być teraz, ale chce już skończyć to opowiadanie. jeszcze tylko 4 rozdziały i epilog, co wy na to?
I nie dajcie się zwodzić, u Leonetty wcale nie będzie tak kolorowo, wy nie wiecie co ja planuje hihi.
Ogółem jak już mówiłam, w niedziele dodam prawdopodobnie One Shot na 20 tyś. wyświetleń. Pisze jeszcze jednego, ale zapewne dodam go na 30 tyś., bo potem nie będzie chciało mi się pisać kolejnego XD 
Mam nadzieje, że chociaż wam rozdział się podoba i do zobaczonka jutro, a może jeszcze dziś dodam kolejny OS konkursowy.
Lil ly

piątek, 6 maja 2016

LBA #1 & #2




Witam was w moim pierwszym LBA! 
Chyba na czym one polega nie muszę tłumaczyć XD
Zostałam nominowana przez Rosee (pozdrawiam Miś!) tu macie jej bloga [KLIK] oraz Patty z bloga [KLIK], którą również pozdrawiam cieplutko!

Troszeke się o mnie dowiecie, a teraz nie przedłużając, zapraszam!

Pytania od Rosee♥

1. Czy od początku lubiłaś Violettę? Oglądałaś ją od początku?
    Jeśli mam być szczera, to na początku, jak leciała jej promocja, myślałam, że to jakaś głupia telenowela dla dzieci. Potem obejrzałam jeden odcinek i nie mogłam przestać tego oglądać:')
A teraz? Pisze dla was właśnie tego posta, bo ten serial zmienił tak cholernie dużo w moim życiu, ale nie będę się o tym rozpisywać.

2. Czy miałaś kiedyś wątpliwości co do pisania?
    Oczywiście, przez pewien okres miałam ochotę zawiesić bloga i go usunąć, nie mogłam z siebie nic wykrzesać, po prostu opuściła mnie wena, to jak na mnie bardzo normalne XDDDD

3. Co sprawia Ci radość w pisaniu?
    Chyba największą radością w pisaniu, jest to, że mogę rozwijać swoje umiejętności pisarskie, to, że mogę innym poprawiać humor tym co tutaj tworzę. Po prostu uszczęśliwia mnie to, że ktokolwiek to czyta i, że mam dla kogo pisać.

4. Od kiedy prowadzisz bloga? 
    Ogółem bloga prowadzę od 15 stycznia 2015 roku, ale posty zaczęły się tam pojawiać dopiero pod koniec sierpnia. Wcześniej jeszcze pisałam tu o Jortini z moją byłam przyjaciółką, z którą nie mam niestety już kontaktu.

5. Malujesz się? 
    Jeśli malowaniem nazywa się uzależnienie od miziania Eos'em swoich ust, to tak XDD

6. Największe Twoje marzenie? 
    Spełnić marzenia, kabum! Ja po prostu nie mam jednego głównego marzenia, soł.

7. Masz płytę Tini? Która piosenka podoba Ci się najbardziej?
    Oczywiście, że mam! Już tydzień! Wszystkie piosenki podobają mi się max. i nie umiem wybrać najlepszej.

8. Pisałaś kiedyś coś na siłe?
    Bardzo często zmuszam się do pisania rozdziałów, szczególnie w nocy. Jestem okropnym leniem, a nie chcę was zawodzić małą częstotliwością dodawanych rozdziałów, które i tak są rzadko.

9. Jak masz na imię? 
    Natalia, ale nienawidze jak ktoś tak do mnie mówi, ten przywilej ma tylko moja mamusia hihi.

10. Podoba Ci się mój blog? Zmieniłabyś coś?
      Nie! Wszystko jest IDEALNE, MASZ NIC NIE ZMIENIAĆ CIOTO!

Pytania od Patty♥

1. Co lubisz najbardziej robić?
    Uwielbiam śpiewać, robie to naprawdę codziennie 6283974853 razy dziennie, tańczyć, uwierzcie mi na słowo, jak słucham jakiejkolwiek piosenki i leże, nie mogę się po prostu nie ruszać XDDD pisać i to nie tylko dla was, spać, co jest chyba moim ukochanym zajęciem i to chyba wszystko XD

2. Co sądzisz o moim blogu? 
    Kocham Twój blog mocno i mimo, że go nie komentuje, czytam wszystko co się na nim pojawia, jest naprawdę cudowny!

3. Gdybyś spotkała Tini i Jorge, jakie pytanie byś im zadała?
    Szczerze mówiąc sama nie wiem, nie zastanawiałam się nad tym nigdy jakoś specialnie, zapewne zapytałabym ich o coś z Polską, jak to ja musze XD

4. Ile masz lat?
    Już w listopadzie 14!

5. Lara VS Gery. Która i dlaczego?
    Zdecydowanie Lara. Mimo, że naprawde nienawidziłam jej w 2 sezonie jak była z Lajonem, ale ona w porównaniu do Gery nie chamską suką XD

6. Skąd czerpiesz pomysły?
    Trochę z Violetty, trochę z innych ff, troche z piosenek, książek, filmów, z życia codziennego także.

7. Dlaczego zaczęłaś pisać opowiadanie?
    Zaczęła czytać na bloggerze jakoś chyba 14 sierpnia 2014 roku, z każdym kolejnym opowiadaniem rosła we mnie ciekawość, jak to jest pisać takiego bloga. Tak jakoś wyszło, że założyłam najpierw pierwszego, potem tego z przyjaciółką i oto jestem!

8. W jakim mieście mieszkasz?
     Siedlce, nie polecam tego zadupia XD

9. Masz zwierzątko?
    Mam dwa koty brytyjczyki! Jeden niebieski, drugi liliowy, polecam gorąco!

10. Jaki powinien być ideał chłopaka?
      Albo wysoki brunet z zielonymi oczętami, albo pan żyrafa 193 cm, blondyn z kolczykiem w dolnej wardze po lewej stronie (co z tego, że ta ciota go chwilowo zdjęła ;-;) i niebieskie oczka! To z wyglądu, a z charakretu pan Jorge Blanco lub pan Luke Hemmings.

11. Jaki był pierwszy blog, który przeczytałaś?
      Naprawdę nie mam zielonego pojęcia, ale o ile pamięć mnie nie myli, ten blog jest już niestety usunięty, nad czym cholernie ubolewam:/




Oki oki, a teraz nominowane przeze mnie osóbki!
1. Rosee aka Miś (tak, robie Ci na złość i masz dodać kolejne LBA hihi) z bloga [KLIK]
2. Mar tyna z bloga [KLIK]
3. Mrs. Blanco♥ aka podpaska z bloga [KLIK]
4. Patty;*Super z bloga [KLIK]
5. Patty (Tobie również zrobie na złość i masz dodać kolejne LBA hihi) z bloga [KLIK]


A teraz pytanka hihi:

1. Masz jakichś idoli poza Violettos?
2. Jakiego rodzaju muzyki słuchasz?
3. Co sądzisz o moim blogu? Chciałabyś tu wprowadzić jakieś zmiany?
4. Masz jakąś/jakieś pasje?
5. Na płycie TINI, wolisz wersje piosenek po angielsku czy hiszpańsku?6. Jeśli masz twittera, masz swoją fav twitterowiczkę?
7. Ulubiona potrawa?
8. Jaki masz kolor oczu?
9. Opisz siebie w trzech słowach.
10. Czy kiedykolwiek spotkałaś/widziałaś kogoś z obsady?


I to już koniec hihi
A teraz!

#info
 rozdział prawdopodobnie pojawi się dzisiaj, w sobote jade na zlot, a w niedziele pewnie pojawi się One Shot na 20 tyś!
Lil ly




niedziela, 1 maja 2016

Miejsce 2 - Rosee: One Shot Leonetta "Zagubiona"





Blog Rosee (Miś♥) [KLIK]


"Chce żeby ktoś za mną tęsknił
i walczył, kiedy odchodzę"


    Depresja, która zanieczyszcza mnie całą, niszczy, wyjada. Obawy zżerają mnie całą, smutek wypełnia całą mnie. Chusteczki moim życiem, samobójstwo marzeniem. Co mnie trzyma przy życiu? Właśnie, co mnie przy nim trzyma. Przecież nie ma nikogo dla kogo jestem chodź trochę ważna. Mama, mama chce mnie tylko słać na głupie terapie w kółeczku ludzi, którzy dzielą się swoimi przeżyciami chodź oni nic nie zmienią w tym życiu więc po chuj ktoś to wymyślił, tatuś pracuje nie ma czasu dla rodziny, no dobra ma czas na pieprzenie o pierwszej w nocy mojej mamusi. Przyjaciółki ułożyły sobie życie, mają rodzinę i są hapi co mnie dołuje najbardziej. A chłopak? Zdrajca jak każdy, bydle i świnia, jak każdy. Znalazł sobie jakąś panienkę z którą był przez pół roku naszego związku. Gdy wszystko zaczęło się układać oczywiście on to zjebał. 
    Czemu dokładnie znajduje się w stanie takim jakim jestem? Pytanie trudne nie jest gdyż moje życie nie układa się i nie jest kolorowe tak jak się wydaje. Piosenki oraz muzyka wybiła mnie w internecie lecz minął rok od mojego poprzedniego singla, nikt już o mnie nie pamięta. Może to lepiej. Miłość, rodzina, przyjaciele, samotność, smutek- powód mojej depresji to ludzie. Zaufanie do drugiego człowieka musi być prawdziwe takie jakie czułam ja do Diego, wszystkie tajemnice oraz moje wierzenia, uczucia wyrażałam mu. Kochałam go z całego serca, gdyby nie ona, Sally- kobieta, która zrujnowała moją ostatnią nadzieje w ludziach. Chociaż teraz tego nie żałuje, nie żałuje że się z nim rozstałam, niech widzi kogo stracił, niech zatęskni. Pokaże mu kto tu rządzi. 
    Przeczesałam lekko moje kruche, zniszczone, tłuste, suche włosy i wpatrywałam się w biały odcień kartki. Teks piosenki musi być wspaniały tylko o czym tu napisać. Jedna pojedyncza łza spada na kartkę, kawałek niej robi się mokry i tak powstaje więcej kawałków kartki. Samobójstwo, podcięte nadgarstki czy może sznur który znajduje się w mojej szafce nocnej. Wyciągnęłam z szafki w biurku pudełeczko z serduszkami i innymi duperelami. Jest one malutkie a w środku znajdują się trzy temperówki oraz śrubokręt. Wyjęłam jedną z temperówek i odkręciłam małą śrubkę, odłożyłam ją na biurko a żyletkę od plastikowego pojemniczka odłożyłam. Przyłożyłam narzędzie przy żyłach i lekko zadrżałam, kolejne łzy cisnęły mi się do oczu. 
     - Za to kim jesteś.- Szepnęłam sama do siebie. Pociągnęłam żyletkę po moich żyłach co wcale ich nie rozcięło.- Za to kim ja jestem.- Zrobiłam to mocniej. Nadal nie jestem gotowa. Wzięłam głęboki oddech. Rany, blizny na moich rękach wyglądały koszmarnie. Krew lekko opadała na białą kartkę.- Za moich fałszywych przyjaciół.- Zrobiłam kolejną rysę na moich żyłach. Znów ich nie przecięłam. Nie mam odwagi, znów. Do pokoju naglę ktoś wszedł. Przestraszona odłożyłam żyletkę i spojrzałam na człowieka w drzwiach. Stała w nich mamusia, która z przerażeniem patrzyła się na to co robię. Szybko złapałam za żyletkę i szarpnęłam najmocniej jak umiałam.- Za rodzinę.- Tym razem żyły się przecięły. Nie czułam bólu nie czułam nic po za rozlewającą się krwią na moje spodnie dresowe. Matka podbiegła do mnie, złapała mój nadgarstek i wyrwała kawałek swojego rękawa. Dalej? Dalej nie pamiętam. Zapadła cisza, ciemność. W oddali widziałam światełko, czy to pora na mnie? Czy to kolej na moją śmierć? Oczekiwałam tego, chciałam tego, marzyłam teraz czekam. Światełko bardzo powoli się powiększa, czuje że w świadomości się uśmiecham. Lecz po chwili ono się oddala i oddala a ja smutnieje. Dlaczego? 
    Budzę się lekko przestraszona. Gdzie jestem? Biało wszędzie, oznacza to szpital. Znów, wszystkie pielęgniarki mnie tu chyba już znają. Tyle ile miałam prób samobójczych zawsze musiała mi to zepsuć moja matka. Dobra rozumiem jestem szarpnięta, ale to nie dla mnie. Ja już nie chce się więcej męczyć!
      - Violuś, zapisałam cię na leczenie w grupie i nie możesz odmówić.- Westchnęłam wściekła. Nie będę chodzić na jakieś pierdoły!
      - Mamo, mam dziewiętnaście lat daj mi żyć po ludzku.- Dramatyzuje, nie chce to nie. Nie będzie mnie do niczego zmuszać.
      - Właśnie, żyć. A chcesz się zabić. Proszę wysłuchaj mnie chodź raz.- Wzdycha cicho i smutno kobieta. Prycham i nic nie odpowiadam. Chciałabym być szczęśliwa, ale czy to da mi tak serio szczęście?

~*~

      - Kochanie zrób to dla mnie i dla taty. Chcemy, żeby było dobrze.- Uśmiechnęła się do mnie a ja przewróciłam oczami. Ona nigdy nie zrozumie, że dla mnie najlepszym pomysłem jest samobójstwo. Teraz żałuje, że się na to zgodziłam. Kółko zagubionych nastolatków, czy coś gorszego może być jeszcze? 
   Schowałam moje pocięte nadgarstki w bandamce i pożegnałam się z mamą. Szłam prosto do budynku, w którym podobno mają mnie wyleczyć. Zapukałam do drzwi i weszłam. Jak widać jestem ostatnia, każdy siedział na swoim krześle i lekko się uśmiechnął do mnie gdy stałam zagubiona w drzwiach. Przełknęłam cicho ślinę gdy naglę podszedł do mnie wysoki mężczyzna i się przywitał. 
      - Ty jesteś Violetta?- Przytaknęłam.- Tam jest twoje miejsce.- Wskazał na krzesło stojące samotnie, czekające na mój tyłek, który nie wie co tu robi. Uśmiechnęłam się sztucznie i podeszłam do krzesła, usiadłam i uśmiechnęłam się do wszystkich.- Ja zaraz wracam, idę po nasz plan i już jestem.- Powiedział facet i poszedł. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się po sali. Ktoś szeptał z naprzeciwka, a jedna czarno włosa dziewczyna uśmiechała się do mnie. Naglę w moim uchu zabrzmiał miły głos, który należał do przystojnego szatyna który siedział dokładnie koło mnie.
      - Cześć jestem León, jak na taką kobietę... Co tu robisz?- Uśmiechnął się uroczo do mnie. Moje ciało sparaliżowało nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam w jego zielone tęczówki.
     - Zagubiłam się, znaczy... Cześć jestem Violetta... Eee... Mam depresje, w życiu mi nie wychodziło i tyle... Aaa... A ty co tu robisz?- Wymotałam. Chłopak cicho się zaśmiał. Gdy otworzył już prawie usta do pomieszczenia wszedł mężczyzna z notatnikiem i usiadł na swoim krześle.
      - Spotkamy się później? Chcesz przyjść do mnie na 16? Poznasz nowe osoby.- Szepnął mi do ucha na co ja lekko przytaknęłam. Czemu nie. W końcu z mojego pokoju nie ruszałam się przez jakieś parę miesięcy. 
      - Czyli widzę, że wy się już poznaliście.- Zażartował mężczyzna.- Jestem Alex, przedstaw się nam.- Odpowiedział a ja wstałam i lekko się zestresowałam. Popatrzyłam na każdą mi nie znajomą twarz i nie wiedziałam co powiedzieć. Nikogo z nich nie znam, nie umiem nikomu zaufać. 
      - Emm... Cześć jestem Violetta.- Powiedziałam cicho i lekko pomachałam, parę osób oraz ja cicho się zaśmiały, mój głos śmiesznie brzmiał. Spojrzałam na Leóna, który również się uśmiechał.- Mam dziewiętnaście lat i mam problemy z moją psychiką.- Po ostatnich słowach wszyscy przestali rechotać lub uśmiechać, ich miny stały się poważne i obserwowały każdy mój ruch, słowo.
      - Kto cię namówił, żeby tu przyjść, natchnienie?- Uśmiechnęłam się nerwowo. 
      - Bardziej to moja mama.- Wszyscy wybuchli śmiechem, wydawało się to jakby w ogóle nie byli chorzy lub smutni. Ukrywali wszystko w środku. Lecz gdy każdy po chwili się przedstawiali mówili o swoich problemach nie wyglądali na ludzi szczęśliwych, radosnych. Połowa popłakała się lub nie dała rady nic powiedzieć o sobie. Nadeszła kolej Leóna spojrzałam się na niego a on tylko się przedstawił, jako jedyny nie powiedział o swoim problemie, byłam lekko zdziwiona i tak powoli do końca przeleciały nam 3 godziny, na wspólnych rozmowach.
    
    Wstałam z krzesła i wzięłam swoją białą, małą, okrągłą torebkę. Nacisnęłam na klamkę gdy naglę ktoś dotknął mnie po barku a ja lekko podskoczyłam z przestraszenia. Byliśmy sami, ja i chłopak o najpiękniejszym spojrzeniu. 
      - To jak przyjdziesz dziś?- Uśmiechnął się lekko.
      - Tak, ale mam takie pytanie, może nie na miejscu, ale...- Zawahałam się a on spojrzeniem kazał mi mówić dalej.- Dlaczego jako jedyny nie powiedziałeś o swoich... problemach?- Zapytałam cicho, mój głos lekko drgał. Nie chciałam go pod jakimkolwiek względem obrazić, ani zranić.- Jeżeli to trudne to nic nie mów, zrozumiem.- Uśmiechnęłam się sztucznie.
      - Powiem ci wszystko, ale nie dziś, nie teraz. Będę czekał, tu masz mój numer telefonu. Napisz do mnie a ja wyślę ci numer oraz ulicę mojego domu.- Podał mi kartkę.- To do szesnastej.- Przytulił mnie lekko i odszedł. Stałam chwilę w jednym miejscu i nie wiedziałam co robić. 
      - Ty jeszcze tu? Nie idziesz do domu?- Do pomieszczenia wszedł Alex lekko zdziwiony. 
      - Tak, tak! Już idę do domu!- Krzyknęłam i wyszłam.- A i do jutra.- Otworzyłam szybko drzwi i się pożegnałam. Wybiegłam z wielkiego korytarza prosto na chodnik przed nim. Stał tam jeszcze León oraz dziewczyna, która uśmiechała się dziś do mnie na zajęciach. Pomachali do mnie a ja oczywiście chwile stałam nie ruchomo, ale po paru sekundach odwzajemniłam ruch. Naglę zobaczyłam samochód mojego taty. Lekko zadrżałam zdziwiona i podeszłam do pojazdu, otworzyłam drzwi pasażera i weszłam bez słowa do samochodu. 
      - I jak było?- Uruchomił silnik a ja nic nie odpowiedziałam. Jestem w tym samochodzie chyba trzeci raz. Przejechałam rękoma bo śliskiej tapicerce, wyczyszczonej aż do przejrzenia się w niej.- Odpowiesz mi?- Podniósł głos. Znów nic nie odpowiedziałam tylko wpatrywałam się w okno. Lato w całym Buenos jest niczego sobie.- Czyli rozumiem, że nie.- Mówi zrezygnowany.
      - Dziś o szesnastej idę do kolegi.- Powiedziałam szybko.- Będzie mogła mnie mama zawieźć?- Spojrzałam na moje zniszczone paznokcie.
      - Do kogo jedziesz?- Znów podniósł pieprzony głos. Nienawidzę go, całego mojego ojca.
      - Jestem pełnoletnia przestań tak się mną interesować, bo przez te osiemnaście lat nawet nie wiesz kiedy się urodziłam.- Spaliłam go spojrzeniem. On westchnął i nic już nie powiedział.
    Wyszłam z samochodu i pobiegłam do mojego pokoju, otworzyłam rolety, pościeliłam łóżko, pudełko z żyletkami schowałam do szafki a białą kartkę ze zeschniętą krwią wyrzuciłam. Posprzątałam w pokoju, wygrzebałam w szafie jakiejś ładnej sukienki, gdy naglę poczułam dziwne uczucie, szczęście. Położyłam się na moim miękkim łóżku i patrzałam na sufit. Dlaczego jeden dzień tak na mnie wpłynął? Pewnie będzie tak jak zawsze, jednego dnia będzie już lepiej a jutro znów będę chciała się zabić. Do pokoju weszła moja mama i rozejrzała się zdziwiona po pomieszczeniu. Usiadłam na łóżku i lekko się do niej uśmiechnęłam.
      - Ugotowałam twoje ulubione ciasto, co się stało, że tak?- Podbiegłam do mamy i mocno ją przytuliłam, po chwili wzięłam ciasto i zaczęłam je jeść. Kobieta stała jak głupia i wpatrywała się we mnie jak na jakąś idiotkę.
      - No co?- Wytarłam usta. Spojrzałam na telefon, no tak karteczka! Całkiem o niej zapomniałam.- Mamuś zawieziesz mnie dziś gdzieś na 16?- Zapytałam a ona tylko się dziwnie uśmiechnęła i wychodząc zgodziła się. Tak! Wzięłam kartkę z podanym numerem i wpisałam oraz wcisnęłam "zadzwoń" co z tego, że miałam napisać SMS'a.
    L: Halo?- Zapytał znani mi już głos. Uśmiechnęłam się do siebie i po chwili odpowiedziałam.
    V: Cześć, tu Violetta.
    L: Już myślałem, że się nie odezwiesz. SMS'em przyśle ci mój adres, jak tam?
    V: W sumie to w porządku, ja kończę będę się szykować. To cześć.
    L: Do zobaczenia.- Po chwili chłopak się rozłączył.
    Oh tak, to będzie najlepiej spędzone po południe w moim jebanym życiu.

~*~

    Musam delikatnie policzek mamy oraz jej dziękuje i po chwili patrze jak odjeżdża, poprawiam sukienkę i chwilę stoję przed drzwiami zastanawiając się co teraz zrobić. Uciekać czy zapukać. Decyduje się na to drugie lecz gdy już to robię żałuje, że nie wybrałam pierwszego. Gdy naglę usłyszałam otwieranie drewnianej konstrukcji czułam, że zaraz zwariuje. Od wieków nie chodziłam na żadne imprezy a na domówki już w ogóle. Chłopak się uśmiechnął i wciągnął mnie do środka. Oddałam uśmiech a do moich uszu dostał się dźwięk muzyki. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nie mogłam uwierzyć własnym oczom, w rogu widziałam go. Całował się z Sally jak nigdy ze mną. Dotykał ją po całym ciele a pocałunek był pełen miłości. Łzy zaczęły napływać mi do oczu a myśl ucieczki coraz bardziej mnie wypełniała. W końcu się odwróciłam i wybiegłam z domu. Leciałam przed siebie. Violka co ty sobie myślałaś, że się pobawisz trochę i przejdzie ci? Oh no tak nigdy nie będzie od razu tak kolorowo, musisz cierpieć musisz! 
    Naglę na moim nadgarstku poczułam ucisk, przez co nie mogłam się nigdzie ruszyć, nie licząc tego, że się odwróciłam i wpadłam na twardy tors. Spojrzałam na twarz chłopaka i nie wiedziałam czemu on to robi. León patrzał się w moje spojówki lecz nie mogłam odczytać o czym teraz myśli? Mocno wbiłam się w jego ramiona a on nie zaprzeczał, objął mnie jeszcze mocniej i masował po plecach. Łkałam jak głupia, moczyłam mu koszule oraz brudziłam starym tuszem do rzęs z czasów kiedy byłam z Diego.
    Czuje, że moje serce wypełnia ból i smutek. Wybrał ją nie mnie muszę się z tym w końcu pogodzić, nie jestem z nim już nawet związana. Boli mnie to, że on zdradzał mnie przez tyle miesięcy. Gdy myślałam, że chce mi się oświadczyć- bo tak miało być. Weszłam do sali w której się umówiliśmy a tam całował się brutalnie z Sally, zamiast oświadczyć się mi zrobił to jej. Wybiegłam, nie próbował się nawet tłumaczyć, stwierdził że kocha tylko ją a ja byłam zabawką, powiedział mi to prosto w oczy. Parę miesięcy później dostałam zaproszenie na ślub Diego z Sally. Oczywiście nie poszłam a wręcz zachorowałam. Chodź było już coraz gorzej dopiero wtedy zrozumiałam, że moje życie się skończyło i nie mam już po co żyć. Ojciec od zawsze mnie nienawidzi, mama kocha lecz zawsze popiera ojca. Ojciec chce, żebym poszła studiować prawo- miałam zacząć parę miesięcy temu lecz zdecydowałam się zająć czymś innym. Nie chciałam tego robić więc potajemnie szukałam studiów muzycznych. Oczywiście znalazłam parę ofert, ale nie stać mnie na poproszenie o tak dużo pieniędzy na instrumenty oraz studia. Aktualnie jestem bez wykształcenia co mojego tatę bardzo irytuje i gdy tylko wraca krzyczy na mnie oraz podnosi nie raz rękę. Mama nie umie mu odmówić więc zgadza się z nim w każdej kwestii a gdy wyjeżdża proponowała mi, że może zapłacić za moje studia muzyczne. Potem niestety cała afera z Diego i popadłam w depresje. Ojciec uważał, że sobie żartuje i nic sobie z tego nie robił do puki po raz pierwszy odważyłam się mu oddać i powiedzieć kim jest i jak może mi mówić co mam robić w moim życiu. Wtedy wyjechał na bardzo długo i gdy wrócił nie rozmawialiśmy w ogóle, nie mówił o moich studiach a ja wtedy popełniłam już prawie 5 razy samobójstwo lecz było coś co nie chciało, żebym się zabiła.
    Spojrzałam kolejny raz w przerażone oczy Leóna gdy ten widząc moją rozmazaną twarz lekko ją przetarł dłonią przez co mój tusz nie był już na całej twarzy. Uśmiechnęłam się sztucznie do niego i kolejny raz mocno się przytuliłam do chłopaka, on pocałował moje czoło i cicho westchnął.
      - Pójdziemy może do kawiarni? Porozmawiamy sami.- Odsunęłam się od niego i przytaknęłam. On się uśmiechnął i złapał moją rękę. Szliśmy przed siebie, nie mówiąc ani słowa. Wiem, że on nawet nie wie o co chodzi i nie wiem czy zaufam mu by powiedzieć cokolwiek, ale wiem że jest dobrym człowiekiem i wiem, że na pewno dużo przeżył dlatego nie wiem czy martwić go jeszcze moimi problemami. Obecnie jego ręką mocno trzyma moją co oznacza, że wspiera mnie chodź nic nie mówi. Widzę też, że co chwile patrzy na mnie kątem oka, jakby chciał mi coś powiedzieć. W końcu patrze na niego i czekam kiedy on zrobi to samo, robi to oczywiście po paru sekundach, uśmiecha się i odwraca znów wzrok. Wiem, że chce mi coś powiedzieć, może powie jak dojdziemy?
    Z oddali widać jakąś małą kawiarenkę co oznacza, że zaraz będziemy w niej siedzieć. Uśmiecham się i już po chwili siadamy przy ładnie ustrojonym stoliku.
      - Jest tu naprawdę prześlicznie.- Twierdzę. Kawiarenka stoi tu jako jedyna na wprost niej jest morze przez co mogę oglądać jak ludzie się świetnie bawią. W końcu jest środek lata, a ja próbowałam się zabić kiedy parę lat tamu równie dobrze się tu bawiłam, z przyjaciółmi, z nim.
      - Dlatego cię tu zabrałem. Co chcesz do picia?- Zmienia temat. Właśnie, od dawna nie piłam nic innego niż woda i wódka. Zapomniałam o smaku mojej ulubionej latte lub prawdziwej herbaty, którą piłam zawsze przed wyjściem do szkoły. Sok pomarańczowy, mój ulubiony. Piłam go dosłownie wszędzie, gdy się uczyłam gdy chodziłam z przyjaciółmi, gdy się bawiłam. Nigdy nie brałam do ust alkoholu co zmieniło się. Uzależniłam się od wszystkich używek.
      - Latte z bitą śmietaną.- Uśmiechnęłam się do niego. Tak, od dziś kończę z wodą lub alkoholem. Muszę żyć normalnie niż codzienny kac. Niż podpalanie ciała lub kaleczenie je żyletką po temperówce. Patrzenie jak kartka, którą zamierzam wypełnić tekstem piosenki jest cała zakrwawiona a potem budzę się znów w szpitalu. Nadal dziwie się swojej mamie, że nie dała mnie do psychiatryka wręcz mnie chroniła bym tam nie szła.
    Chłopak odchodzi od naszego stolika i kieruje się do wielkiego stołu gdzie zamawia nasze kawy. Ja przyglądam się dzieciom biegających po plaży i śmiejących się. Patrze na ich szczęśliwe mordki gdy zaczynam powoli się rozklejać. Gdyby moje dzieciństwo wyglądało ponownie może w połowie nie byłabym aż tak chora jak czuje się teraz. León znów siada przy stoliku i jego mina smutnieje gdy widzi jak wycieram łzy.
      - Co się dzieje?- Naglę pyta. Tak, to krótkie zdanie chciał zadać kiedy szliśmy tutaj. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową. Nie wiem czy mogę mu ufać znam go dopiero parę godzin a gdy dowiaduje się, że przyjaźni się z Diego i jego zwariowaną żoną nie wiem czy to nie jakiś żart.
      - Skąd znasz Diego?- Mówię spokojnie, żeby nie miał żadnych podejrzeń. Kelnerka przynosi nasze zamówienie a ja moczę usta w bitej śmietanie razem z latte. On tylko się zastanawia i wpatruje we mnie jak w obrazek. Nie wiem co może teraz powiedzieć. Może serio robi to specjalnie, żeby szpiegować mnie dla Diego?
      - Diego to mój młodszy brat.- Wytrzeszczam oczy i nie wiem co powiedzieć. Na początku chce go pytać o wszystko i o nic ale on nadal może być dla niego szpiegiem, lub coś.- Nie zadaje się z nim zbytnio, jest chamem. Oszukał rodziców, mnie oraz Sally, przyjaciółkę mojej byłej dziewczyny. Nie znamy się dobrze, ale wydaje mi się, że nie jest dobrym człowiekiem. Dlatego Diego i ona są razem. On i ona wprosili się na tą imprezę, nie wiem czemu pozwoliłem mu zostać. A co?- Pyta kończąc konwersacje. Violetta, spokojnie. Moje ręce trzęsły się aż postawiłam wielki kielich z kawą na stół. Przez chwilę wahałam się żeby mu to powiedzieć.
      - Diego zdradzał mnie z Sally przez pół roku naszego związku.- Powiedziałam godnie z prawdą. Chłopak popatrzał na mnie a ja nie dałam rady wstałam i uśmiechnęłam się lekko do... Domingueza.- Cześć Domin...- Przerwał mi.
      - Verdas, dlaczego już idziesz?- Naglę wstaje razem ze mną. Przez to mam jeszcze więcej pytań. Dlaczego mają inne nazwiska. Może są przyrodnimi braćmi? Nie, nie chce z nim na razie o niczym gadać. Powiedziałam za dużo, on najwyraźniej też. To nie ma sensu.
      - Umówiłam się z przyjaciółką.- Kłamie, on też najwyraźniej w to nie wierzy. Przymykam oczy i odwracam się.- Dziękuje ci za kawę.- Podchodzę do niego i całuje delikatnie w policzek. Tak, za dużo na dziś, stanowczo za dużo.

~*~

    Na terapię chodzę już trzy tygodnie, z Leónem dobrze się zaprzyjaźniłam. Opowiedział mi o Diego a gdy nie chciałam o tym mówić opowiedział też trochę o sobie. Jego mama była kiedyś z ojcem Diego lecz ten ją zdradził i zostawił. Urodziła wtedy chłopaka, później poznała ojca Leóna przez co tak na prawdę wcale nie są spokrewnieni. Po za tym, że jego ojciec spotyka się z matką tego dupka. Codziennie praktycznie chodziliśmy na kawę do tej samej kawiarni co po raz pierwszy. Dowiedziałam się też, że Diego i León wcale za sobą nie przepadają przez co przestałam wierzyć w to, że jest dla niego szpiegiem. Tylko tyle wiem o nim, całkiem go nie znam, a on? Wręcz przeciwnie, zna całą moją rodzinę, przyjaciół, czemu mam depresje czemu czuje się zagubiona. Z każdym dniem idzie mi coraz lepiej a przyjaźń z chłopakiem ułatwia mi samopoczucie. 
    Wychodzę z pomieszczenia i kieruje się w stronę mojego domu. Szłam po woli i do tej pory czuje, że ktoś mnie obserwuje i idzie za mną. Naglę nie wytrzymuje i odwracam się. Przede mną stoi Diego, uchachany i szczęśliwy. Chodź widzę coś w nim innego. Najebał się. Rozglądam się i próbuje uciec. Nie chce tego, nie chce. Nie chce, żeby mnie dotykał. Wiem do czego jest zdolny gdy wypije za dużo. Niestety przyciąga mnie do ściany budynku i zaczyna mnie całować. Piszcze i próbuje mu się wyrwać. Czuje, że robi mi malinkę na szyi. Kiedyś tak bardzo mi się to podobało dziś mogę stwierdzić, że to najgorsze uczucie w moim życiu. 
      - Proszę puść mnie.- Mówię bardzo cicho. On tylko zatyka mi palcem usta. Wzdycham, i zaczynam płakać. Nie chce tego, nie chce znów zostać przez niego zgwałcona. Zrobił to dwa razy, wybaczyłam mu, ale teraz nie wybaczyłam i znienawidzę go jeszcze bardziej. 
      - Kocham cię Violetta!- Krzyczy a ja zaczynam jeszcze bardziej płakać. Czuje, że rozpina mi stanik, dlaczego musimy być w miejscu w którym ludzie nie chodzą? Zaczynam płakać jak opętana. Nie chce tego. Próbuje się wyrwać, znów nic mi się nie udaje. Dlaczego? Czuje, że nic nie może być gorsze gdy naglę wkłada swoje wstrętne palce do moich majtek i przyciska moje pośladki. Nienawidzę go, nienawidzę! Po chwili czuje, że nikt koło mnie nie stoi, a wręcz słyszę jak ktoś się bije. Otwieram oczy i widzę Leóna, który mocno uderza Diego w twarz. Patrze i nie wiem co mam robić. Chłopak przewraca się i jęczy coś pod nosem.
      - Chodź, dziś idziemy do mnie.- Mówi wściekły a ja mocno się w niego wtulam.- Chodź.- Powtarza i idziemy do jego samochodu. Wspomniałam, że ostatnio jeżdżę ciągle jego autem? Przyglądałam się światu przez okno lecz czułam ciągle ten wstręt Diego. Popatrzałam na Leóna i on od razu na mnie. Był zdenerwowany i cholernie się martwił. Nie wiem czemu ale tak czuje, bardzo poznałam każdą jego emocje. Nie znam go cholernie, go nie znam, ale wiem co czuje, wiem że się martwi. Wróciłam do oglądania zachodu słońca gdy poczułam na moim kolanie kogoś rękę. Spojrzałam na nią i od dłoni aż do twarzy przyglądałam się dokładnie. 
      - Przepraszam, że byłem taki oschły. Przestraszyłem się.- Mówi bardzo łagodnym głosem kiedy stoimy w korkach. Czy tylko ja nienawidzę tego czekania aż będziemy jechać szybciej?
      - Nic się nie stało, rozumiem cię.- Złapałam jego dłoni i lekko przycisnęłam on zrobił to samo. Patrze na jego cholernie przystojną twarz. Czemu nigdy nie zauważyłam, że jest tak cholernie przystojny. Jego grzywka stoi delikatnie a szmaragdy patrzą jak tonę w jego spojrzeniu. Jego ręce są wypełnione wystającymi żyłami co oznacza, że jest cholernie wysportowany. Nawet nie wiem co ma pod koszulką, na pewno nic innego niż jeden wielki kaloryfer przy którym każda laska chciałaby się grzać. Tylko dlaczego taki chłopak, ma problemy? Przecież to jest cholerny ideał każdej laski. 
      - Dlaczego znajdujesz się z nami?- Pytam. Wiem, że i tak nie dostanę odpowiedzi, tylko znów się zezłości. Nic znów nie mówi wzdycha a ja robię to samo. Wyrywam moją rękę i patrze dalej przez okno. 
      - Moja przeszłość nie jest kolorowa, Violu powiem ci wszystko, ale nie teraz.- Cicho prycham. Przecież on zna mnie całą, wie kim jestem co robię i co zrobiłam. Wie co oznacza każda moja rana na ręce a ja nie wiem nawet kiedy ma urodziny. 
      - Znasz całą moją cholerną przeszłość! Nie ufasz mi!- Wykrzykuje. Chce mu pomóc, chce pomóc mu w tym wszystkim, ale on mi nie pozwala dojść do tego, bo nie chce powiedzieć czym jest powód. Ile mam jeszcze go prosić o tylko parę faktów o sobie. Chce wiedzieć co go trapi, chce mu pomóc najbardziej na świecie, przecież nie będzie cały czas się ukrywał. No proszę.
      - Później Violu, później.- Mówi bardzo cicho, tak jakbym miała tego nie słyszeć a jego ręka znów trafia na moje kolano. Prycham tylko i nic nie mówię. Chce mu tylko pomóc, chce być przy nim, chce być najważniejszą kobietą na jego cholernym świecie! Czy ja przed chwilą przyznałam się, że podoba mi się Verdas? O nie... To pomyłka, chce być najważniejszą przyjaciółką. Tak dokładnie, tylko przyjaciółką.

    Siadam na miękkim łóżku i rozglądam się po pomieszczeniu. Pokój Leóna, byłam tu tylko raz. Musiałam zasnąć. Lekko się podniosłam i zaczęłam podchodzić do drzwi gdy naglę usłyszałam kroki, kierujące się do góry. Jak strzała wleciałam pod kołdrę i czekałam. Gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi od razu zamknęłam oczy a mój oddech zrobił się nieregularny.- Tak dokładnie, jestem specem od udawania, że śpię. Lecz chłopak gadał z kimś przez telefon, gdy wszedł jego głos był spokojniejszy, usiadł gdzieś. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam, że siedzi przy biurku tyłem do mnie. Przysłuchiwałam się rozmowie.
      - Tak, ona nie może się dowiedzieć nic o mnie. Tak wiem, że to zrujnuje nasz plan. Dobra Diego ja wiem, że ci przerwałem, ale ja musiałem. Dobra zamknij pysk, Violetta będzie jeszcze bardziej zraniona. Tak, znam cały plan na pamięć, nie będę go mówił bo jestem w pokoju gdzie ona śpi. Zamknij pysk, przecież ona śpi nic nie słyszy. Dobra, zranię ją tylko przestań tak do mnie wydzwaniać bo się domyśli. No cześć.- W pierwszym momencie nie wiem co mam myśleć. Dlatego chłopak nie chce mi nic o sobie powiedzieć. Ale skąd Diego wiedział, że będę iść na terapie i skąd wiedział, że wysłać Leóna właśnie w ten dzień. Nienawidzę ich obojga.
    Do moich oczu wlewały się lekkie kropelki wody, muszę stąd jak najszybciej wyjść. León z pokoju wyszedł parę sekund temu, nie mam wyjścia muszę robić to szybko. Gdy słyszę dźwięki wody z prysznica wybiegam z pokoju i zaczynam lekko łkać. Jak on mógł mi to zrobić? Uczucie szczęśliwej wyparowało tak jak ja z jego luksusowego domku. Wybiegłam na ulicę. Chce się zabić, chce się zabić! Wpadam na genialny pomysł. Niedaleko stąd jest autostrada, głupia ale prawdziwa śmierć. Zaczęłam kroczyć w stronę autostrady, pozostało mi jakieś 30 minut życia plus 4 w których będę się wahać. Łzy swobodnie leciały po policzkach a uśmiech nie schodził. Tak to dziś skończę moje chujowe życie. Mogłam zrobić to wcześniej gdy nie znałam jeszcze tego zasranego Verdasa! Przyśpieszyłam kroku gdy usłyszałam moje imię. To on, León. Nie chce go znać ani widzieć. Zaczęłam biec, będzie widział jak ginę, niech to zobaczy jak bardzo go nienawidzę. Jednak los nie chciał tego i chłopak oczywiście jest ode mnie szybszy. Walnęłam go mocno w twarz, on nic nie odpowiedział tylko mnie przełożył mnie przez ramie. Oczywiście wyrywałam się, ale on miał to gdzieś. Szedł najwyraźniej do swojego domu. Uderzałam pięściami w jego plecy, robiłam to najmocniej jak umiałam. Zaczęłam się wydzierać, prosząc o pomoc gdy ten tylko to usłyszał zaczął przyśpieszać. Postawił mnie dopiero przed blokiem. Był wściekły, ale w jego oczach widziałam coś niezwykłego.
      - Wiem, że mnie nienawidzisz, ale próbowałem cię ochronić przed nim.- Tłumaczy się przez co ja zaczynam śmiać się jak opętana. Przecież jak chciał mnie chronić, jak mnie tylko zranił. Zaufałam mu! A on nawet nie raczył mi powiedzieć nic o sobie. Jeszcze ta umowa z Diego. Nie znam szczegółów, ale wiem, że mogli mnie nawet zabić. Chodź mi znów wszystko obojętnie.
      - Chronić? Chronić? Nie bądź śmieszny León. Słyszałam, chciał...- Przerwał mi mój monolog lekkim pocałunkiem. O dziwo bardzo go pragnęłam, oddałam pocałunek i po chwili się oderwałam. Spojrzałam na niego jak na idiotę.- Myślisz, że jak mnie pocałujesz wszystko się zmieni? Śmieszny jesteś!- Wydzieram się na niego.
      - Przepraszam.- Odparł. Przepraszam? Za co teraz kurwa? Chciał się mnie pozbyć, chciał mnie zranić jeszcze bardziej, nienawidzę go i jego pierdolonego brata! Uderzyłam go znów, nienawidzę go!- Chciałem cię od niego odizolować, posłuchaj mnie!- Krzyczy gdy ja odchodzę nie obchodzi mnie już on oraz jego brat. Idę do domu, mam w dupie życie. Nie daje rady.

~*~

    Minął miesiąc a ja i León nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Może inaczej, on próbował mi wszystko wytłumaczyć, lecz ja jednak nawet na niego nie patrzyłam tylko go omijałam łukiem. Od tamtej pory chodzę do prywatnego psychologa nie chodzę do tego kółka zasranych nastolatków, nie chce tam chodzić z Leónem. Jednak zaprzyjaźniłam się z Fran, jego najlepszą przyjaciółką. Zawsze mnie prosi, żebym go wysłuchała lecz ja wtedy zmieniam temat. Nie chce go znać, chce o nim zapomnieć gdy moje życie nabiera kolorów nie chce znów się załamywać przez niego lub Diego. Wszystko było ustawione, miałam się rozkochać w Leónie a on miał mnie naglę zostawić. Tak przynajmniej słyszałam od Diego. Rozmawiałam z nim przez telefon całkiem przypadkiem, chciał mnie przeprosić, lecz ja zakpiłam a on wkurzony powiedział mi ich cały plan. Wtedy znów podcięłam sobie żyły co skutkowało kolejnym pojawieniem się w szpitalu. Lecz był to ostatni raz, postanowiłam iść do psychologa, który po woli mnie leczy czym jest sukcesem. Dziś mam dzień wolny od psychologa więc postanowiłam przemalować pokój. Wszystkie rzeczy pochowałam do kartonów oraz meble wyniosłam do pokoju gościnnego. Łóżko przykryłam folią, żeby się nie brudziło. Włączyłam muzykę i ubrałam fartuszek. Sięgnęłam po mój wałek oraz różową farbę. Zaczęłam przejeżdżać różową farbą po lekkim różowym pudrze na mojej ścianie. Cicho mruczałam piosenkę pod nosem. Gdy naglę ktoś zapukał do białych drzwi które pomalowałam wczoraj. Krzyknęłam proszę i zeszłam z drabiny. Podrapałam się po nosie przez co poczułam, że chyba jest już różowy. W drzwiach stanął Verdas, od razu podeszłam do niego i zaczęłam wypychać z pokoju. Jednak jest zbyt silny i nawet nie drgnął. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w jego zielone oczy. Czego on jeszcze ode mnie chce? Powiedziałam nie chce go znać, nie ma prawa wchodzić do mojego domu!
      - Wyjdź!- Krzyknęłam, a ten usiadł na ofoliowanym łóżku. No proszę! Niech on już idzie, nie chce słuchać jego oraz tego jak bardzo żałuje lub jak wymyśla jakieś bajeczki! Proszę no, mam dość jego przystojnej twarzy oraz jego! Nie obchodzi mnie to wszystko. Mam nowe życie, z zagubionej się odnalazłam. Nie potrzebuje jego litości, jego "ochrony", jego bycia i jego całego. Daje sobie radę już sama, ja i psycholog Marco plus moja mama, która ostatnio bardzo mi pomaga. Nie potrzebuje Verdasa.
      - Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć i powiedzieć ci kim jestem.- Haha, czyli gdy jesteś już dla mnie dnem chcesz mi mówić o sobie? Przecież mi w takim razie nie możesz zaufać, nie chce żebyś mi ufał. Pewnie nagadasz jakiś głupot, znów mnie oszukasz a może zaraz nawet zabijesz. Proszę cię, wyjdź stąd.
      - Masz 5 minut i ani minuty więcej.- Słyszycie to? Czy ja właśnie się zgodziłam. Boże co ja robię przed chwilą twierdziłam co innego, uległam mu. Świnia ze mnie, jak mogłam, nienawidzę go i nie obchodzą mnie jego sekreciki oraz on! Co ja robię, znów się zakopie i będę chciała się zabić. Help me?
      - Gdy miałem 14 lat moi rodzice się rozwiedli, bardzo to przeżywałem więc nie chodziłem do szkoły, nie uczyłem się, nie jeździłem na krosie oraz nie dawałem znaków życia znajomym. Po paru miesiącach przeszło mi i zacząłem od nowa, powtarzałem klasę ale przeniosłem się do innej podstawówki, tam poznałem grono przyjaciół oraz moją dziewczynę, mój ojciec poznał wtedy matkę Diego. Oboje się nienawidziliśmy już od zawsze, był zaniedbany, pił, ćpał oraz zarywał do lasek które mi się podobały zrobił tak samo z Sally. Dokładnie z tą Sally z która teraz jest w związku małżeńskim. Oczywiście przeszło mi, ale miałem przyjaciółkę, która nazywała się Daisy, bardzo się lubiliśmy mówiliśmy sobie wszystko i nic, któregoś dnia zauważyłem, że ja nie tylko ją lubię a ją kocham.- Serio będzie mi mówić o swoich związkach lub coś? Nie interesuje mnie to, to mnie wręcz nudzi. Może już wyjdziesz co?- Ale wtedy zaczął się najgorszy koszmar, Diego mi ją odebrał. Nie poderwał, nie zaprzyjaźnił a zrobił coś całkiem innego. Razem z moją matką, z podkreśleniem na moją zgwałcił i zabił Daisy. Przechodziłem przez koszmar a ojciec mi zakazał mówić policji co zrobił w końcu znaleźli ślady na moją matkę więc siedzi do dziś za kratami. Zapadłem w depresje z której po pewnym czasie wyszedłem. Wszystko zaczęło się układać, lecz Diego rujnował każdą moją przyjaźń oraz miłość. Zazdrościł mi wszystkiego dlatego to robił. W końcu mój ojciec pokłócił się z jego matką i oboje wyjechali na parę lat, podejrzewam że wtedy go poznałaś i wtedy byliście razem, ale w tym czasie było coś jeszcze gorszego, nie mówiłem ale miałem siostrę, była to jedyna osoba która była ze mną na zawsze, zaprzyjaźniliśmy się, bawiłem się z nią oraz robiliśmy różne rzeczy. Gdy wracaliśmy do domu poszedłem kupić nam lody a jej kazałem iść już do domu, lecz na moich oczach własny ojciec ją potrącił, zabił ją na miejscu a co się okazało później, że mój ojciec ma nowotwór z którego nie można wyjść no chyba że cud. Zmarł po paru miesiącach siedzenia w pace. Przez parę lat studiowałem a gdy naglę zacząłem myśleć kim jestem wszystko zaczęło wracać, Diego wrócił, lecz okazało się, że przeprowadził się tylko do innego osiedla i znów tu wszystko się waliło, dlatego zacząłem kolejny raz chodzić na terapię. Wiem, że brzmi to banalnie, ale wiem, że wtedy byś mi nie uwierzyła a wyśmiała.- Tak bardzo się wsłuchałam w jego tłumaczenie, że aż zapomniałam o 5 minutach. Wszystko zaczyna się układać tylko to jego życie wydaje się jak jedno wielkie tragiczne kłamstwo. Tyle zabójstw i śmierci to co on tu jeszcze robi?- A co do tego z Diego, chciałem cię chronić, więc zawarłem z nim pakt, że cię zranię i zostawię oczywiście kłamałem mu, nie chciałem nigdy tego zrobić. Strasznie mi się podobałaś i ufałem ci bezgranicznie, nie chciałem żebyś przechodziła piekło więc się zgodziłem, żeby nie zabił mi jeszcze ciebie. Violu, kocham cię chce żeby nic ci się stało dlatego chciałbym cię prosić o dwie rzeczy. Wybacz mi a jeżeli to zrobisz jeszcze dziś pojadę na policje i wszystko im powiem.- León błagam jeżeli to jakaś bajeczka to serio nie chce się w to bawić. 
      - Ja... Ja nie wiem. Muszę się zastanowić.- No nie zabijajcie mnie, ale musiałam tak? Nie wiem czy mam mu ufać czy nie. Ja wiem, że to może być kolejny plan Diego lub coś. Nie chce tak znów się ranić. Wole o nich obojgu zapomnieć niż znów tworzyć tą głupią bajeczkę.
      - Dobrze, jeżeli pomyślisz i coś wymyślisz to zadzwoń do mnie. Może to być nawet 3 w nocy. Cześć V.- Całuje mnie lekko w policzek i wychodzi. Ludzie ratujcie mnie! Jestem w jebanej kropce. Dlaczego mi to robicie. Chce mu pomóc, chce żeby żył lepiej i było mu lepiej. Chce żeby był szczęśliwy ale... Boje się, że znów pójdę na dno. Muszę dobrze się zastanowić. Nie chce mieć żadnych wątpliwości. A teraz? Teraz muszę malować swój pokój.

    Ja wiem, że jest kolejny dzień. I że ja powinnam mu nie wierzyć, dać sobie spokój. Ale on mi zaufał, wyznał mi takie rzeczy. Ja muszę mu pomóc, on potrzebuje pomocy. Ja go... serio lubię, nie chce żeby stało mu się coś jeszcze gorszego. Jest godzina 11, muszę tam iść do niego. Ja nie mogę zadzwonić ja muszę mu to powiedzieć prosto w oczy. 
    Wzięłam moją ukochaną małą torebeczkę i wyszłam z domu. Pamiętam jak stałam przed tymi samymi drzwiami przed imprezą i zastanawiałam się o to samo. Czy zapukać czy jednak uciec. Dziś znów wybieram to pierwsze lecz znów to uczucie, że może lepiej uciec. Jedak za drzwi wychyla się Diego.
     - Kurwa.- Przeklinam pod nosem gdy ten łapie mnie za rękę. Nie dobrze, bardzo nie dobrze. Dziś trzeba było uciekać. Dlaczego byłam z takim szatanem z takim bydlakiem. Co ja miałam w głowie? Chłopak mocno mnie przyciągnął do jakiejś ze ścian. Wyjął z szuflady nóż. Żegnaj świecie, żegnaj León, żegnajcie. W końcu odchodzę. Czuje to, że to właśnie on mnie zabije. Teraz wierze w każde słowo Leóna. Czekam tylko aż mnie zadźga. Śmierć w kuchni mojego przyjaciela przez byłego chłopaka czy to nie jest wspaniałe? Chciałam się zabić na autostradzie lepsze to niż nic. Gdy czuje zimny nóż przy mojej krtani już w myślach się żegnam i zamykam oczy. Dobranoc Violu, dobranoc świecie! Jednak czuje lekkie przejechanie nim i czuje, że nadal stoję. Otwieram wolno oczy i widzę podobny widok z ostatnich 2 miesięcy. Znów León mnie uratował. Chłopak zaczął go okładać pięściami a gdy stracił przytomność szybko mnie złapał. 
      - Musimy jechać na komisariat.- Stwierdziłam szybko na co Verdas szeroko się uśmiechnął. Dobra wybaczam mu. Mocno go przytuliłam i zaczęłam cicho szlochać. Po chwili spojrzałam w jego oczy. Zaczęliśmy się do siebie powoli zbliżać gdy nagle nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Oddawałam każde jego cmoknięcie oraz muśnięcie moich ust. Bardzo ich pragnę tak samo on pragnie moich. Tym razem to León przyciska mnie do ściany i lekko mówiąc obściskujemy się. Kocham go i dziś jestem pewna mojego uczucia. Po chwili oboje puszczamy i zdyszani patrzymy sobie w oczy aż do momentu gdy przypominamy sobie gdzie jesteśmy. Dotknęłam lekko mojej szyi, krew lekko z niej spływała. Było to tylko zadrapanie, a León przykleił na nim plaster. Zaśmiałam się i weszliśmy do samochodu.
      - Czas pozbyć się gnojka.- Oparł i włączył silnik.
    To koniec mojego koszmaru, koniec naszego koszmaru. 
    Odnalazłam siebie, odnalazłam mojego księcia, zbawiciela. 
    Odnalazłam Leóna.

~*~

Heloł its mi. Czy tylko ja tak bardzo jaram się płytą Tinki? Nie umiem wybrać jednej piosenki ok. Wszystkie są idealne:') a duet Leonetty wygrywa wszystko:'))))))
Kocham was
Lil ly
Theme by Violett