wtorek, 29 marca 2016

Rozdział 18


Tak troszkę podkradłam gifa Rosee, nie gniewaj się skarbie hasgshsg♥
 *Dedykuję ten rozdział mojej Tince Spince haahsahah♥*


  - Leon, idioto! - krzyczałam śmiejąc się, kiedy chłopak wziął mnie na ręcę - obiecuje Ci, że jak wrzucisz mnie do tej wody, uduszę Cię własnymi rękoma - warknęłam rozbawiona. 
   Tak jakoś wyszło, że razem z Leonem wyszliśmy się przejść. Taka jakby "randka", jeśli mogę to tak nazwać. Uwielbiam spędzać z nim czas, może to idiota, za to mój idiota.
   Po chwili czuję, że jestem mokra. Spojrzałam się na swojego chłopaka, który najwyraźniej przerażony, zaczął płynąć jak najszybciej do brzegu, co po chwili uczyniłam również ja.
  - Zabije Cię debilu, nie odzywam się do Ciebie - fuknęłam i cała zmoczona ruszyłam w stronę apartamentu.
  - Violuś, przecież wiesz, że Cię kocham - krzyczał biegnąc za mną, co zignorowałam. Jak się przez niego rozchoruje, to on będzie musiał wcześnie do mnie przychodzić i mi usługiwać. No co? Faceta trzeba trzymać krótko! 
   Nagle za sobą usłyszałam huk. Gwałtownie się odwróciłam i ujrzałam Leona podnoszącego się z ziemii. Powstrzymywałam się od wybuchnięcia śmiechem, aż w końcu po prostu już nie dałam rady. Śmiałam się w niebo głosy, a mój chłopak gromił mnie wzrokiem. W końcu westchnął i podszedł do mnie obejmując przy okazji w talii. 
  - Już się nie gniewasz? - spytał, robiąc swoją słynną minę niby "słodkiego pieska"
  - Nie - zachichotałam, a chłopak tylko wskazał na swoje plecy, na znak tego, abym na nie wskoczła. Obeszłam go dookoła, na co on kucnął. Objęłam jego szyję od tyłu, a szatyn tylko mnie uniósł i ruszył dalej.
 - Tylko błagam Cię, nie biegnij, bo przez Twoją niezdarność jeszcze wyglądujemy w szpitalu - myślałam, że popłaczę się ze śmiechu.
  - Bo zaraz zejdziesz - mruknął.
  - Ale tutaj mi jest bardzo wygodnie - rzekłam mocniej go obejmując.
  - To siedź cicho - burknął,a ja ucałowałam jego policzek śmiejąc się.
  - Oj Lajon, Lajon... 
  - Nowa ksywka?
  - Mam więcej.
  - Dawaj - pisnął, na co zachichotałam.
  - Leonardo, Leonek, Leoniasty, Leoncio, Leosiek, Leoncio, mam wymieniać dalej? - spytałam wyliczając na placach, a on się delikatnie zaczerwienił.
  - Wystarczy już - burknął, a ja się zaśmiałam i udaliśmy się dalej.

~*~

   Wpadliśmy do mojego pokoju cali uchichrani i upaćkani błotem, ponieważ szanowny pan Verdas potknął się ze mną o swoje własne nogi i upadliśmy akurat tam, gdzie było nie dość, że mokro, to w dodatku mega brudno.
  - Jesteś bardzo niezdarny - powiedziałam w śmiechu.
  - I tak mnie kochasz - ucałował mój policzek.
  - A mam inne wyjście? - spytałam.
  - No niezbyt - wzruszył ramionami.
  - Jesteś idiotą - rzekłam zawieszając swoje ręce na jego szyji.
  - Wiem o tym - mruknął prosto w moje usta i złożył na nich soczysty pocałunek.
  Oderwaliśmy się od siebie, a ja udałam się w kierunku kuchni.
  - Skarbie, może ja lepiej pójdę się przebrać - spojrzał na swoje ubrania.
  - Dobry pomysł, ja chyba też założę inne - westchnęłam i wzięłam się za krojenie pomidorów do sałatki. Chłopak objął mnie od tyłu i położył głowę na ramieniu.
  - Wiesz, chyba wolałbym Cię widzeć bez ubrań - szepnął mi uwodzicielsko do ucha. Nie zauważalnie chwyciłam ścierkę chowając ją za plecami i odwróciłam się w jego stronę ze słodkim uśmiechem.
  - A ja wolałabym, żebyś już ruszył tyłek do swojego pokoju, bo zaczynasz mnie wkurzać - mruknęłam mu prosto w ustach i zaczęłam go bić ścierką. Verdas zaczął uciekać i w końcu wyszedł z mojego apartamentu z hukiem. Nareszcie.
   Dokończyłam krojenie innych warzyw i zabrałam się za obkrojenie i usmażenie kurczaka. W między czasie wyjęłam blachę i wsypałam na nią frytki, które wcześniej wyjęłam z zamrażarki.
   Akurat wtedy, kiedy wszystko było już przygotowane, mój chłopak wszedł do kuchni całując przy okazji mój policzek.
  - Miałaś się przebrać - zaśmiał się.
  - Och, wybacz mi to, że postanowiłam zrobić nam coś do jedzenia - burknęłam i zaczęłam nakładać jedzenie na talerze. Usiadłam przy niewielkim stole i zaczęłam jeść.
  - Będziemy coś dzisiaj jeszcze robić, czy zakończymy sobie ten dzień leniuchowaniem? - spytał zaciekawiony chłopak.
  - Chyba wole sobie obejrzeć jakiś film, co Ty na to? - zgodzi się.
  - No dobra - wiedziałam. Wstaliśmy od stołu i udaliśmy się do salonu. Leon właczył jakąś komedie na laptopie, a ja oparłam się o jego ramię i zaczęliśmy oglądać.

~*~

Leżałam wtulona w mojego chłopaka kreśląc wzorki na jego torsie, a on bawił się moimi włosami.
  - Zamieszkaj ze mną - mruknął nagle, a ja spojrzałam się na niego jak na idiote.
  - Słucham? - spytałam zdziwiona. 
  - Zamieszkaj ze mną - powtórzył.
  - Mieszkam na przeciwko Ciebie, to tak dla przypomnienia - zaśmiałam się.
  - I tak spędzamy ze sobą praktycznie cały czas, codziennie razem śpimy, razem pracujemy, więc co nam szkodzi? 
  - W sumie to masz racje - westchnęłam uśmiechając się.
  - To zgadzasz się?
  - Tak - zarechotałam, a on tylko mocniej mnie przytulił.
  - Wiesz, że musimy zacząć szukać jakiegoś domu? 
- Tak właściwie, to... Tak jakby już kupiłem dom, czekałem aż się zgodzisz - wyszczerzył się.
  - Zaplanowałeś sobie to wszystko? Sprytny jesteś, nie powiem - dziubnęłam go w żebra.
  - Ja wiem wiem - powiedział dumny i ucałował moje czoło.

~*~

  - Spakowałaś się już?! - krzyknął Leon wchodząc do apartamentu, w którym mieszkam jeszcze przez jakieś 5 minut.
  - Tak! - wrzasnęłam.
  - Będziesz zadowolona z domu - tak, nie widziałam jeszcze mieszkania w którym mamy mieszkać. Leon uznał, że muszę mieć niespodziankę.
  Wyszliśmy z pomieszczenia i zjechaliśmy windą na sam dół. Udaliśmy się w kierunku samochodu i ruszyliśmy. Droga zajęła nam jakieś 15 minut. Chłopak zatrzymał się i oboje wyszliśmy z pojazdu. Gdy ujrzałam miejsce, które miało stać się naszym domem zaniemówiłam.
  - Leon, my napewno dobrze dojechaliśmy? - upewniłam się.
  - Tak, napewno - zaśmiał się.
  - Nie żartuj se ze mnie, to nie jest dom, to jest pałac - krzyknęłam wymachując rękoma.
  - Podoba Ci się?
  - Co to za pytanie, oczywiście, że tak! - ponownie wrzasnęłam - wiesz, że nie musiałeś wydawać tyle kasy - spojrzałam na niego.
  - Dla Ciebie wszystko, księżniczko - podszedł do mnie objął w talii. W moich oczach pojawiły się drobne łezki, a on bez słowa przytulił mnie do swojej piersi.
  - Dziękuję Leon. Za wszystko - powiedziałam przez łzy.
  - Nie dziękuj, naprawdę nie masz za co - pogłaskał mnie po włosach.
  - Kocham Cię - szepnęłam szczęśliwa.
  - Ja Ciebie też - musnął moje usta - chodź do środka, wiem, że nie możesz się doczekać - zaproponował, na co kiwnęłam ochoczo głową. Verdas poprowadził mnie w stronę budowli i otworzył drzwi. Weszliśmy do środka, a ja nie umiałam wykrztusić z siebie ani jednego słowa. 
  - Rozejrzyj się trochę, a ja przyniosę walizki - posłał mi ciepły uśmiech. Przede mną rozciągał się duży salon połączony z jadalnią. Na lewo znajdowała się sporych rozmiarów kuchnia, a po prawej łazienka. Zauważyłam schody i wolnym krokiem podążyłam w ich stronę, ilustrując wzrokiem dolną część mieszkania. Złapałam się poręczy w zaczęłam iść w górę. Pierwszym pokojem na górze, był pokój gościnny. Dalej umieszczona była łazienka. Następny pokój był nieco inny od reszty, a była to sypialnia. Nasza sypialnia. Była ona w stonowanych kolorach, przeważała tam biel, a w niektórych miejscach były przebłyski szarości. Kolejne pomieszczenie było bardzo kolorowe. Nagle łzy zebrały się i miałam ochotę się rozpłakać.
  - Leon, jesteś?! - zawołałam.
  - Tak, już do Ciebie idę! - krzyknął i po chwili stał obok mnie.
  - O co chodzi? - spytał zmartwiony.
  - Ten pokój... - wskazałam na drzwi, a on tylko się uśmiechnął i chwytając moją dłoń poprowadził w głąb pokoju.
  - Pomyślałem, że jak kiedy będziemy mieć dzieci, nie będzie miała sensu kolejna przeprowadzka, więc zrobiłem ten pokój - spojrzał na mnie niepewnie, a ja jak zaczarowana uniosłam swój wzrok na jego twarz.
  - Chcesz mieć ze mną... Dzieci? - spytałam zszokowana, a jednocześnie szczęśliwa.
  - Oczywiście, że tak - rzekł, a ja mocno go przytuliłam.
  - Ale my przecież jeszcze nie... - szepnęłam zawstydzona.
  - Zrobimu to wtedy, kiedy będziesz gotowa. Nie mam zamiaru Cię do niczego zmuszać - teraz miałam ochotę rozplakać się na dobre.
  - Nie zasługuję na Ciebie - powiedziałam cicho, a po moim policzku spłynęła łza.
  - To ja nie zasługuję na Ciebie, jesteś dla mnie za dobra Vilu - starł wode z mojego policzka. Objęłam go mocno i nie zamierzałam go puścić. Chcę z nim być i wiem, że jest to osoba, z którą chcę spędzić reszte życia.

~*~

Trololololo, ja was chyba za bardzo rozpieszczam (nie) 
Miałam taką blokade, że masakra, mówie wam. Mam zaplanowane jakieś 5 rozdziałów i nie wiem czy dotrwam do 30, ewentualnie zakończe to opowiadanie przy 25, nie wiem, pomyśle.
I szczerze mówić musiała przyśpieszyć akcje, bo kto normalny, po miesiącu chodzenia mieszka już razem, no proszę was XDDDD
Chciałam złagodzić sytuacje przed następnymi rozdziałami, bo będzie się działo. Za 19 mnie zabijecie, za 20 pokochacie, za to za 21 i 22 znienawidzicie hihihi, kc no. Myśle, że z długości jesteście zadowoleni hihi
Zapraszam was na grupę na facebooku Polish Tinistas Forever, na której bardzo dużo się udzielam, naprawde jest mnie tam pełno XDDDD i naprawdę uważam, że jest to jedna z najlepszych grup, w której zebrane są fanki Tinki.
I chcę jeszcze podziękować moim laskom z konfy, a szczególnie Julci, bo one dały mi natchnienie i motywacje, abym dalej pisała.
Przypominam o konkursie na OS, zapewne przedłużę termin o tydzień, bo naprawdę wiem jak to jest pisać OS, szczególnie na konkurs, gdzie masz określony czas.
Także ja już się z wamj żegnam, następny rozdział będzie albo w piątek albo w sobotę, bo do połowy jest już napisany.
Besos paróweczki (kc)
Lil ly

czwartek, 24 marca 2016

Rozdział 17


Rozdział dedykuje Mrs.Blanco i Honey. Moje laski shhsha ♥


   Wchodze do windy, która ma mnie zawieść na piętro, gdzie znajduje się gabinet mój i Verdasa. Naprawde nie miałam ochoty na to, aby siedzieć w jednym pomeszczeniu z tym dupkiem, ale niestety, mam taki obowiązek.
   Będąc już w danym pomieszczeniu, siadam przy swoim komputerze i nie zwracając uwagi, na Leona, zaczynam prace. Czuje na sobie jego przeszywający wzrok. Tak szczerze, to chyba jestem mu winna podziękowania za to, że wczoraj znalazł mnie w tym pieprzonym klubie i zaprowadził do domu. Wstaje z fotela i ruszam w kierunku jego biurka. Chłopak podnosi głowe i widząc mnie automatycznie wstaje.
  - Violetta... - zaczyna.
  - Chciałam Ci tylko podziękować za to, że wczoraj doprowadziłeś mnie do domu - powiedziałam na jednym wdechu.
  - Nie dziękuj, nigdy nie chciałbym, żeby cokolwiek Ci się stało - rzekł patrząc mi prosto w oczy.
  Chciałam już powrócić na swoje stanowisko, ale Leon chwycił moją dłoń. Spojrzałam się na niego, a w moich oczach zebrały się łzy.
  - Daj mi to wytłumaczyć, proszę - szepnął, a po jego policzku spłynęła łza. Cholera. Nigdy nie widziałam jak on płacze. Czemu akurat teraz naszła mnie ochota na przytulenie go?
  - Masz 5 minut - wydusiłam z siebie. Usiedliśmy na dwuosobowej kanapie, znajdującej się przy oknie.
  - Po tym jak wyszedłem od Ciebie z domu, od razu poszłem do naszego biura - zatrzymał się - potem przyszła tu jakaś dziewczyna i zaczęła mnie wypytywać o Ciebie, kiedy pracujesz, o której godzinie. Powiedziałem jej, żeby udała się do recepcji, bo ja nie moge udzielać takich informacji. Odwróciłem się, żeby wziąć papiery do rąk, a ona nagle mnie pocałowała. Przyszłaś Ty i zobaczyłaś tą sytuacje z zupełnie innej strony. Violu... Ja tego nie chciałem, uwierz mi, proszę Cię - odparł błagając.
  - Czyli to teraz moja wina, że weszłam w nieodpowiednim momencie? A co jakbym weszła później? Pewnie byście się pieprzyli na kanapie, a może i na biurku! - wrzeszczałam - wiesz co, jesteś naprawde żałosny - warknęłam, a on gwałtownie mnie pocałował. Mimo, że kocham czuć jego wargi na swoich, odepchnęłam go ze łzami w oczach.
  - Nie odzywaj się do mnie do cholery jasnej! Nienawidze cię, rozumiesz?! Obiecałeś do cholery! Obiecałeś! Że mnie nie zranisz! - złapał mnie za nadgarstki, a ja próbowałam się mu wyrwać. Gdy się uspokoiłam spojrzałam się mu prosto w oczy, a on tak po prostu mnie przytulił. Płakałam wtulona w jego ramie, założe się, że wyglądałam teraz jak jakiś potwór albo i gorzej.
  - To nie twoja wina, to ja spieprzyłem sprawe, tak bardzo cię przepraszam. Cholera, kocham cię najmocniej na świecie, nie mogę bez ciebie żyć Violu, po prostu nie mogę... - ściszył głos.
  - Chciałabym ci wierzyć, ale... - przerwał mi.
  - Chwila, są tutaj kamery? - spytał, a ja kiwnęłam głową w lewą stronę. Chłopak wstał i podał mi rękę. Nie pewnie ją ujęłam i sama podniosłam się z kanapy.
  - Idziemy do ochrony, może kamery nagrały to, co się stało - splótł nasze dłonie i ruszyliśmy w stronę ochrony.
   Po zjechaniu na odpowiednie piętro, zatrzymaliśmy się przef drzwiami pokoju, w którym poumieszczane są monitory, które pokazywały wszystkie pomieszczenia w budynku, poza łazienkami oczywiście. W pomieszczeniu siedział jeden z facetów, który zajmował się pilnowaniem, aby nikt nieproszony tutaj nie wszedł.
  - Dzień dobry, czy jest możliwość zobaczenia nagrania z wczoraj, z godziny ok. 10:15? - spytałam.
  - Tak, oczywiście - potwierdził łysy mężczyzna. Coś kliknął na ekranie i po chwili ujrzeliśmy całe wydarzenie. Było dokładnie tak samo, jak opisał Leon. Jak mogłabym być tak głupia i mu nie uwierzyć, no jak? Spojrzałam na chłopaka, a na jego twarzy widniał cień uśmiechu.
  - Dziękujemy - uśmiechnęłam się słabo i oboje wyszliśmy z pokoju.
  - Leon, ja... - nie dokończyłam.
  - Jest okej Violu.
  - Nie Leon, nie jest okej. Dałam Ci do zrozumienia, że Ci nie ufam, a tak naprawde jest inaczej. Ufam Ci bezgranicznie. Po prostu... Jak zobaczyłam was tam razem poczułam, jak moje serce rozrywa się na milion kawał. Nie potrafiłam tego wytrzymać - szepnęłam.
  - Rozumiem Vilu, na twoim miejscu też bym tak zareagował odparł, a ja go przytuliłam.
  - Wybaczam Ci - cicho powiedziałam w stronę jego ucha.
  - Nawet nie wiesz jak się cieszę - rzekł podnosząc mnie i obkręcając, a ja pisnęłam. Chłopak postawił mnie na podłodze, a nasze usta spotkały się w delikatnym pocałunku.
  - Kocham Cię, prosze, nie spieprz tego - sapnęłam.
  - Ja Ciebie też. Mam nadzieje, że mi się to uda... - westchnął i ruszyliśmy w stronę gabinetu.

~*~

   Siedziałam na kanapie z miską popcornu w ręce i chusteczkami porozwalanymi po całej kanapie. Bez jeden, głupi film wypłakałam tyle łez, ile już dawno nie wypłynęło z moich oczodołów. Usłyszałam pukanie do drzwi i mozolnym krokiem skierowałam w ich stronę. Otworzyłam je, a przed oczami stanęła mi Frania.
  - Jezu dziewczyno! Jak ty wyglądasz?! - krzyczała Fran.
  - To przez ten głupi film - fuknęłam.
  - Mówisz o tym filmie? - wskazała na ekran telewizora palcem.
  - Tak - burknęłam.
  - Oglądałam go, to komedia Vils - parsknęła śmiechem, a ja jeszcze bardziej naburmuszona, przycisnęłam różową poduszkę do mojej klatki piersiowej.
  - To jak, mogę się przyłączyć? Ale zmieńmy film, błagam cię - zachichotała, na co przytaknęłam. Chyba trochę ją zaniedbałam.  Po naszym ponownym spotkaniu, nasze relacje są inne niż kiedyś. Mam nadzieje, że to naprawimy. Naprawdę zależy mi na Fran jako przyjaciółcę. Ba, nawet siostrze. Ona zawsze starała się być przy mnie, pomagała mi w różnych sytuacjach, które były dla mnie trudne. Kocham ją jak własną siostrę, tak samo Lu. To jest moja mała rodzina.

~*~
  
Hej, siema, elo jestem śpiąca.
O tej godzinie powinnam jeszcze fangirlować, a nie spać. Trudno, no cóż. 
Możecie mnie wielbić i kochać za ten jakże krótki rozdział.
To ten, komentujcie i jak tam chcecie, to zaobserwujcie bloga czy coś.
W tym tygodniu pojawi się jeszcze pewnie rozdział.
PRZYPOMINAM O KONKURSIE NA ONE SHOTA
I to chyba wszystko z ogłoszeń parówkowych. 
Besos parówki wy moje hahsh ♥
Lil ly

poniedziałek, 14 marca 2016

Rozdział 16


*Polecam przeczytać notke*


  Błąkałam się po parku już pare ładnych godzin. Nie mogę uwierzyć on znowu mnie zranił. Obiecał. Obiecał do cholery jasnej!
   Były momenty w których po prostu dławiłam się łzami. Nie umiałam przestać płakać. Nie kontrolowałam tego. Łzy same wypływały, a ja naprawde nie miałam na to wpływu. Mimo iż zrobiłam delikatny makijaż, mogę stwierdzić, że wyglądam jak jakiś wyrzutek. I tak się czuję.
   Byliśmy ze sobą tak krótko. Od momentu w którym znów pojawił się w moim życiu, wszystko niby zaczęło być takie kolorowe, ale nie sądziłam, że on złamie obietnice i zrobi to ponownie. Widok jego, opierającego się o biurko i całującego się z tą dziewczyną, doprowadził mnie do pewnego rodzaju depresji. Czy jestem aż tak okropna? Może nie byłam dla niego zbyt wystarczalna? Dlaczego on mi to zrobił? Kolejny raz. Od teraz będę pamiętać, że gdy ludzie coś obiecują, nie dotrzymują obietnic. A szczególnie faceci. To nic nie warte dupki, które szukają tylko zabawy, przygody na jeden raz. 
Nagle wpadł mi do głowy pewien pomysł. Nigdy bym nie pomyślała, że wpadne na coś takiego. A jednak. Jest tylko jeden sposób, aby spróbować choć na chwilę zapomnieć. Alkohol. 

~*~

   Właśnie kieruje się w stronę baru. Usiadłam na jednym z krzeseł i poczekałam aż barman skończy robić drinka osobie obok mnie.
  - Co podać? - spytał.
  - Chyba nie ma nic lepszego na zatapianie smutków niż whisky, więc właśnie o to proszę - mruknęłam.
  - Wow, już dawno nie widziałem, żeby dziewczyna zatapiała smutki w alkoholu, niech zgadne, chłopak? - kolejne pytanie.
  - Niestety - westchnęłam.
  - Jack jestem - podał mi szklanke z napojem. 
  - Violetta - odparłam.
  - A więc Violetto, może chcesz się wygadać? - wygadać?  Nie ma nic lepszego, jak opowiadać o swoich problemach życiowych przypadkowemu człowiekowi. Hmm... W sumie, to co mi szkodzi? Czasem lepiej jest wygadać się komuś obcemu, niż osobie, która zna Cię na wylot. 
  - No dobra... A więc... - zaczęłam opowiadać chłopakowi, o praktycznie całym swoim życiu, popijając przy tym alkohol, przez który naprawde się rozluźniłam - ...i jakieś pare godzin temu widziałam go, jak całował się w naszym gabinecie z jakąś laską, co o tym myślisz? - zapytałam bruneta, któru uważnie mnie słuchał, a przynajmniej tak mi się wydawało, nie przerywając przy tym swojje pracy. 
  - Wkopałaś się mała - skwitował.
  - Ej! To, że jestem niska nie oznacza, że masz mnie tak nazywać - burknęłam, na co on parsknął śmiechem.
  - W każdym razie, swierdzam, że twój chyba chłopak, to totalny dupek - rzekł - przystojny chociaż? - spytał, a ja spojrzałam na niego jak na idiote.
  - Ach, nie powiedziałem Ci, jestem gejem - zaśmiał się, a ja nadal byłam w ogromnym szoku.
  - Dobra, akurat tego to się po tobie nie spodziewałam - powiedziałam i oboje wybuchliśmy gromkim śmiechem. Chyba alkohol już zadziałał, bo czułam się jakbym była jednorożcem, zjeżdżającym właśnie po tęczy, który chce zdobyć garniec złota, w którym tak naprawde nie ma złota, tylko są tam pieniążki z czekolady w złotym papierku (od.aut. pozdrawiam grupe PPT XD)
  - Wracając do tematu, myśle, że powinnaś z nim wyjaśnić ten incydent z dzisiaj, zanim podejmiesz jakąkolwiek pochopnął decyzje, której możesz potem żałować - on jest jednak mądry.
  - A jednak coś siedzi w tej twojej łepetynie - zachichotałam upijając kolejne łyki trunki z kieliszka. Chyba po piątym, przestałam już liczyć.
  - Dawaj kolejny - stuknęłam naczynie o blat,mało co się przy tym nie wywalając do tyłu, a Jack spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem.
  - Tobie już chyba wystarczy - usłyszawszy głos za moimi plecami, automatycznie się odwróciłam. A któż tam stał? Pan zdrajca oczywiście, bo kto inny?
  - To ja decyduje o tym, czy mi wystarczy czy nie - syknęłam - do zobaczenia Jack, napewno jeszcze kiedyś się spotkamy, ale teraz muszę już iść - rzuciłam w strone mojego nowo-poznanego kolegi i chwiejącym się krokiem ruszyłam w kierunku wyjścia z klubu.
  - Pomogę ci - stwierdził łapiąc mnie w pasie, a ja się wyrwałam.
  - Jeszcze czego, dupku - burknęłam.
  - To nie było tak... - westchnął.
  - Nie obchodzi mnie to, daj mi spokój.
  - O nie, akurat teraz, nie zamierzam cię zostawiać, w żadnym wypadku - powiedział jakby do siebie. Przerzucił mnie sobie przez ramie i niósł w kierunku taksówki, która stała nie daleko klubu. Oczywiście nie odbyło się bez mojego szarpania i wyrywania się z rąk chłopaka, ale on udawał, że go to nie rusza i szedł dalej. Wsadził mnie siłą do żółtego pojazdu i rozkazał kierowcy jechać do budynku, w którym oboje mieszkamy.
  - Nienawidze cię - szepnęłam w jego strone z nienawiścią w oczach.
  - To śmieszne, bo akurat ja cię kocham - rzucił, na co ja parsknęłam śmiechem.
  - Jesteś jednocześnie taki słodki i żałosny - zachichotałam - gdybyś mnie kochał, nie zdradził byś mnie z jakąś dziwką - teraz to już płakałam ze śmiechu. Sam kierowca zaczął się śmiać, ale Leonowi chyba nie było zbytnio do śmiechu.
  - To nie jest tak jak myślisz Violetta - warknął cicho.
  - Myśle tak, jak myśle - zaświergotałam, a on tylko westchnął. Reszte drogi przebyliśmy w ciszy.
   Gdy byliśmy już pod naszym budynkiem mieszkalnym, Leon ponownie przerzucił mnie sobie przez bark i zaniósł do apartamentu. Nie wiem, skąd on miał moje klucze, ale magicznym sposobem, znalazłam się w mojej sypialni.
  - Kocham Cię Vilu, bezwzględu na to, za jakiego dupka mnie teraz masz, zawsze przy tobie będę - szepnął mi do ucha, gdy na już leżałam przykryta kołdrą.
  - Chyba najśmieszniejsze jest w tym wszystkim to, że nienawidze cię cholernie mocno, a jednocześnie nie mogę cię wyrzucić z serca, Leon - zamknęłam oczy i zasnęłam.

~*~

Eeeee, chyba mi się podoba ten rozdział. Tak troszke. Wena chyba wróciła z dalekiej podróży. 
Ogółem, to zastanawiam się, nad zawieszeniem bloga... Pewnie teraz myślicie "czy ona jest nienormalna, organizuje konkurs, a zawiesza bloga?!", "ona chyba zgłupiała, przecież ma wene, więc o co chodzi?". Problem w tym, że liczba komentarzy znacznie maleje, a przez to, brakuje mi motywacji do pisania. Kiedyś komentarze dobijały mi do 11 pod jednym postem, bez zajmowania miejsc. A teraz? Nawet osoby, którym zajmuje miejsca nie wracają. Jest mi z tego powodu naprawdę przykro. Im mniej komentarzy, tym rzadziej będą pojawiać się rozdziały.
To tam besoski czy coś. Pamiętajcie, że naprawde jestem wam za wszystko mega wdzięczna i bardzo was kocham.
Lil ly

sobota, 12 marca 2016

Konkurs na OS! *co z tego, że 10 000 wyświetleń było już dawno ok*




Przybywam do was z zasadami konkursu na One Shota szkarby!
Zasady:

  • One Shot ma być o Leonettcie
  • Najlepiej by było, gdyby nie było w nim scen 18+ XDDD
  • One Shot musi być napisany przez was
  • Może on być publikowany gdzieś wcześniej
  • EDIT: PRACE WYSYŁAMY NA  venxue@wp.pl wiem, że zmieniam cały czas tego maila, ale założyłam nowy, na potrzeby konkursu, jeśli osoby, które wysłały mi prace na poprzedniego maila mają chęć, to mogą wysłać pracę jeszcze raz, tylko, że na tego maila (te osoby, które wysłały pracę na poprzedniego maila, chcę poinformować, że je otrzymałam)
  • Termin trwania konkursu jest do 18 kwietnia do 2:59 
Nagrody:

1 Miejsce:
   - publikacja One Shota na blogu
   - dedykacja 10 rozdziałów
   - reklama bloga w 5 rozdziałach (jak ktoś ma oczywiście)
   - możliwość zobaczenia 5 rozdziałów przed opublikowaniem


2 Miejsce:
   - publikacja One Shota na blogu
   - dedykacja 5 rozdziałów
   - reklama bloga w 3 rozdziałach (jak ktoś ma oczywiście)
   - możliwość zobaczenia 3 rozdziałów przed opublikowaniem


3 Miejsce:
   - publikacja One Shota na blogu
   - dedykacja 2 rozdziału
   - reklama bloga w 2 rozdziale (jak ktoś ma oczywiście)
   - możliwość zobaczenia 1 rozdziału przed opublikowaniem


Wyróżnienie:
   - publikacja One Shota na blogu
   - dedykacja 1 rozdziału


Uważam, że nagrody są naprawde (chyba) warte udziału XD
Zapraszam serdecznie do udziału skarbeńki! 
Lil ly

środa, 9 marca 2016

Rozdział 15

 



Właśnie nakładałam tusz na swoje rzęsy, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Już idę! - krzyknęłam. Ruszyłam w strone drzwi i mocno szarpnęłam za klamke. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak mój chłopak.
  - Cześć skarbie - przyciągnął mnie do siebie jedna rękę i ucałował mój policzek.
  - Hej - posłałam mu uśmiech i wróciłam przed lustro znajdujące się w łazience. Ponownie chwyciłam tubke z tuszem i delikatnie przejechałam sobie nim po rzęsach na lewej powiece. Poczułam ręcę na swojej talii, ale zbytnio nie przejmowałam się nimi i kontynuowałam makijaż.
  - Dlaczego się malujesz? Przecież i tak wyglądasz pięknie bez tej tapetu na twarzy - szepnął mi do ucha Leon, a ja westchnęłam.
  - My to robimy, aby podobać się chłopakom, a w tym przypadku Tobie i sobie samej, ukrywamy tym swoje niedoskonałości - wyjaśniłam.
  - Dla mnie jesteś idealna - cmoknął moją szyje, co spowodowało mój uśmiech.
  - Jedziesz teraz ze mną? - spytał.
  - Po co mam jechać tak wcześnie? Przecież jest dopiero 7:38 - zdziwiłam się (od aut. jak coś, to oni mają do pracy dopiero na 10:00)
  - Nie wiem jak Ty, ale ja muszę jechać wypełnić jakieś ważne dokumenty, tak mnie przynajmniej poinformowano - odparł.
  - No dobra... - mruknęłam pod nosem. Oboje wyszliśmy z łazienki i udaliśmy się w strone salonu połączonego z kuchnią.
  - A czemu Ty się tak wcześnie szykujesz? - spytał zajmując połowę powierzchni kanapy.
  - Umówiłam się z Ludmiłą na 8:30 w kawiarni obok firmy - spojrzałam się na zegarek. 7:46.
  - Lepiej się zbieraj, bo nie zdążysz - zaśmiałam się. Szatyn spojrzał na zegarek i widząc godzinę, jaką on wskazywał zerwał się z siedzenia i pobiegł w strone wyjścia z apartamentu. Szybkim ruchem założył buty i narzucił na siebie marynarke. Zachichotałam cicho i wstałam z kanapy.
  - To do zobaczenia na miejscu - zawiesiłam swoje ręce na jego szyi patrząc mu w oczy.
   - Do zobaczenia - złożył krótki pocałunek na moich wargach i po chwili już go nie było.

~*~

Weszłam do kawiarni i wzrokiem przeleciałam po stolikach. Gdy ujrzałam moją przyjaciółką rozmawiającą przez telefon szybkim krokiem udałam się w jej stronę.
  - Tak Fede... Jeju, spokojnie, będę za nie godzine... Ja ciebie też... - zakończyła swoją rozmowe.
  - Hej Luśka - cmoknęłam jej policzek i zajęłam miejsce na przeciwko niej.
  - Hejka Vilu, to co zwykle? - upewniła się, na co kiwnęłam twierdząco głową. Blondynka machnięciem ręki zawołała kelnera i złożyła zamówienie.
  - Widze, że odbywałaś rozmowę z Fede - zaśmiałam się, a na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce - Mam nadzieje, że mój brat dobrze się tobą opiekuje - dodałam.
  - Jest naprawde wspaniały - spuściła głowę i zaczęła kreślić wzorki swoim palcem po stoliku.
  - Bardzo mnie to cieszy - posłałam jej ciepły uśmiech.
  - A jak tam z Leośkiem? - poruszyła zabawnie brwiami, a ja wybuchłam tylko głośnym śmiechem.
  - Jeżeli chodzi ci o to, o czym myśle, że ty myślisz, to nie - policzki nagle zaczęły mnie piec, spuściłam głowę próbując je zakryć, a dziewczyna tylko się zaśmiała.
  - Tak, chodzi mi dokładnie o to - puściła mi oczko, a ja myślałam, że zabije ją wzrokiem. Ciekawe czy tak się da. 
  - Dobra, nie rozmawiajmy już o tych idiotach, lepiej mów co u ciebie - podparła swój podbrudek obiema splecionymi dłońmi.
  - A dobrze, dobrze. Po tych mini wakacjach nabrałam nowych sił i myśle, że teraz będzie co raz lepiej, a teraz mów jak tobie życie leci - właśnie w tej chwili kelner przyniósł nam zamówienia. Wzięłam łyżeczke do ręki i nasypałam cukru do kawy następnie ją mieszając. Chwyciłam swojego gorfa z owocami w rękę i ugryzłam jego kawałek.
  - Jest cudownie, mam nadzieje, że teraz będzie jeszcze lepiej - rzekła upijając łyk cappuccino. 
  - Myśle, że teraz już nie będzie gorzej, tylko lepiej - posłałam jej uśmiech, który odwzajemniła.

~*~

   Po skończonym spotkaniu wyszłyśmy z kawiarni i udałyśmy się w stronę firmy. Wjechałyśmy windą na odpowiednie piętra i rozdzieliłyśmy się.
  - Violka! Zatrzymaj się siostra! - krzyczał dyszący za mną Federico.
  - Co ty chcesz? - spytałam.
  - Idziesz teraz do Leona? - upewnił się.
  - Tak, a co? 
  - Czy mogłabyś mu przekazać te papiery? Miałem to zrobić sam, ale skoro ty tam idziesz, mogę się tobą wyręczyć - wyszczerzył się, a ja zmroziłam go wzrokiem.
  - Ugh, daj mi to - przejełam od chłopaka sterte dokumentów i ruszyłam w stronę gabinetu mojego i szatyna.
   Gdy byłam już drzwiach, nacisnęłam klamkę i weszłam do środka.
  - Leon, Fede kazał ci przeka... - nie zdążyłam dokończyć mojej wypowiedzi. To co tam zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Upuściłam kartki, a w moich oczach pojawiły się łzy.
  - Teraz już wiem czemu tak Ci było śpieszno do tej pracy - uśmiechnęłam się słabo i szybkim krokiem wyszłam z pomieszczenia. Słyszałam jak chłopak mnie woła, ale zignorowałam to i dalej szłam ledwo co widząc. Złamał obietnice, znowu...

~*~

Zabijcie mnie. Miałam napisany rozdział, ale głupi blogger mi go usunął i musiałam pisać nowy. Masakra jakaś. 
Przepraszam za opóźnienie, ale byłam tak wściekła, że odechciało mi się pisać. 
Długość rozdziału może nie powala, ale przynajmnien coś się tu dzieje.
I mam dla was informacje, jesteśmy już w połowie historii! Zdecydowałam, że szablon zmienie przy okazji zmiany nazwy bloga, gdy zakończe już to opowiadanie. 
Niedługo pojawi się jeszcze post z zasadami udziału w konkursie na one shota. Mam nadzieje, że pare osób weźmie w nim udział.
To do dzisiaj
Besoski paróweczki!
Lil ly
Theme by Violett