czwartek, 31 grudnia 2015

Rozdział 5





Leniwie otworzyłam oczy i odruchowo spojrzałam w bok. Obok mnie znajdowało się tylko puste miejsce. Pewnie Leon już wstał - pomyślałam. Udałam się do kuchni, a tam zastałam Verdasa robiącego sobie kawe. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców, na co wzdrygnął. Odwrócił się i zmierzył mnie pytającym wzrokiem.
- Violetta ? - spytał zdziwony.
- Tak, to moje imie - zaśmiałam się.
- Czemu mnie przytuliłaś ? - spytał nadal zdziwiony.
- A nie mogę przytulić swojego chłopaka ? - teraz to ja spytałam patrzac na niego zdziwionym wzrokiem.
- Czekaj, co ? Od kiedy ja jestem twoim chłopakiem ? - zapytał teraz bardziej rozbawionym tonem głosu.
- Leon, nie rób ze mnie idiotki, od wczoraj przecież - powiedziałam nerwowo.
- Violetta, to Ty nie rób sobie ze mnie jaj, przecież wczoraj po tym jak dowiedziałaś się, że będziemy razem prowadzić firme, to zrobiło Ci się słabo i zemdlałaś, próbowaliśmy się ocucić, ale się nie budziłaś, chciałem Cię już wieść do szpitala, ale zamruczałaś pod nosem chyba "Ja Ciebie też, bardzo", nawet nie wiesz jak bardzo się wystraszyłem - powiedział zmartwiony.
- Nie rozumiem, przecież Fran mi powiedziała, że Ty i ja i o mój boże... - złapałam się za głowe - to był tylko sen.
- Violetta, co jest ? - spytał przejęty.
- Nic, tylko miałam tak rzeczywisty sen, że jestem w szoku - rzekłam i usiadłam na stołku.
- Co Ci się śniło? - spytał zajmując miejsce obok.
- Po tym jak nasi rodzice powiedzieli nam, że nasze firmy się połączą, poszłam z Fran do ogrodu. Wtedy powiedziała mi, że Vanessa sama Cię pocałowała dwa lata temu, pokazała mi też filmik ja ją opieprzasz... Potem poprosiłam ją, żeby zostawiła mnie samą... Przyszedłeś do mnie i rozmawialiśmy... Potem przeprosiłam Cię za to, że Ci nie wierzyłam, a Ty mi przerwałeś pocałunkiem i poszliśmy do salonu, tam nam wszyscy pogratulowali i Fede powiedział, ze jak mnie jeszcze raz zranisz, to Ci obije mordke, a Ty byłeś blady jak ściana - zaśmiałam się - po tym jak moi rodzice zaproponowali wam nocleg, poszlimśmy do pokoju, i spytałam się Ciebie czy jesteśmy razem, a Ty się spytałeś, czy chce, ja odpowiedziałam, że nie wiem, zacząłeś mnie łaskotać i w końcu powiedziałam, że chce, w końcu poszliśmy spać, a jeszcze wcześniej powiedziałeś mi szepcząc, że mnie kochasz, a ja się zapytałam, czemu szepczesz, odpowiedziałeś, że powiedziałeś to całemu światu, ja powiedziałam, że też Cię kocham. I dalej to już się obudziłam, choć czułam, że to wszystko dzieje się naprawde... Nie wiem... - zakończyłam swoją bardzo długą wypowiedź i spojrzałam na Leona, który siedział zszokowany.
- Violu...? - spytał (od aut.ludzie, ile ja już razy użyłam w tym rozdziale słów "spytał" i "spytałam"?, bo już nie ogarniam sama XDD)
- Tak ?
- Kochasz mnie jeszcze ? - zapytał ze smutkiem w głosie. Patrzyłam w jego oczy i widziałam w nich miłość i tęsknote.
- Ja... Tak... - odpowiedziałam, a w jego oczach ujrzałam iskierki szczęścia.
- Ale... Nie możemy być razem... Przynajmniej narazie... - westchnęłam z trudem wymawiając te słowa.
- Czemu ? - myślałam że on i ja zaraz wybuchniemy płaczem.
- Leon... Mnie nadal boli, to co zdażyło się 2 lata temu... Wiem, że to było dawno... Ale to pozostawiło zbyt duży ślad w moim sercu... - szepnęłam.
- Rozumiem - odrzekł szepcząc.
- Ale zawsze możemy to powoli odbudowywać i możemy się zaprzyjaźnić - powiedziałam ze sztucznym uśmiechem. Nienawidze patrzeć jak on cierpi. Wtedy czuje jakby ktoś wbił nóż w moje serce.
- Naprawde ? - jego humor poprawił się w natychmiastowym tempie.
- Tak - zaśmiałam się, a on wstał, a raczej zerwał się z krzesła, zepchnął z tego, na którym siedziałam, chwycił w ramiona i obkręcił wokół siebie
- Puść mnie idioto - zaczęłam się śmiać. Leon postawił mnie na ziemie i schował kosmyk moich włosów za ucho. Patrzyliśmy się w oczy, a on zaczął się przybliżać. Gdy dzieliły nas milimetry, niespodziewanie weszła moja mama.
- O, witam was! - krzyknęła, ale gdy zobaczyła jak byliśmy blisko siebie trochę się zawstydziła.
- Ojej, przepraszam was... Kawy Violu ? - zapytała nerwowo.
- Tak, poproszę - uśmiechnęłam się niemrawo. Dzięki Ci mamo.
                                                         
                                                                           *~*

Witam was w ostatnim rozdziale w tym roku! Wstawiam rozdział, ale zaraz go zedytuje i napisze wam reszte notki.
EDIT. Witam was ponownie, już w roku 2016! Poprzedni rok, był dla mnie mega wyjątkowy, poznałam wspaniałych ludzi, widziałam swoich idoli, spotkałam się ze swoimi iff  i założyłam tego bloga oczywiście!
Życze wam, aby ten rok był jeszcze lepszy niż 2015, choć moim zdaniem, to raczej nie możliwe:(
Spełniajcie swoje marzenia i nie rezygnujcie z nich! Mega wam dziękuję za już prawie 5000 wyświetleń, ale o tym kiedy indziej.
Rozdział dzisiaj taki krótki, ale pewnie się takiego niespodziewaliście. W zasadzie, to miałam inne plany, ale pewna dziewczyna, podsunęła mi ten pomysł, dziena laska!
A i teraz bardzo ważna informacja. Od tego roku rozdziały będą pojawiały się co tydzień, ale albo w sobote albo w niedziele, ewentualnie w piątek. Pozdrawiam Miśki!

Lil ly







czwartek, 24 grudnia 2015

Wesołych Świąt!


Chciałabym wam życzyć Wesołych Świąt, aby wszystkie wasze marzenia się spełniły, dążcie dalej do ich realizacji!
Rozdział powinien pojawić się 19.12, ale miałam mega zawirowanie przed świętami. Bardzo was za to przepraszam, rozdział powinien się pojawić w następnym tygodniu albo w sobote lub niedziele.
Besos
Lil ly

niedziela, 6 grudnia 2015

Rozdział 4





- Znowu się widzimy - powiedział Leon i zaśmiał się swoim perlistym śmiechem. 
- Niestety... - szepnęłam.
- Cześć Violu ! - powiedziała pani Verdas i objęła mnie swoimi ramionami. Uwielbiam ją. Jest naprawde cudowną kobietą.
- Dobry wieczór pani Victorio - rzekłam z uśmiechem odsuwając ją od siebie.
- Dobry wieczór Violu - powiedział pan Verdas.
- Dobry wieczór panie Jorge - odpowiedziałam i szczerze się uśmiecham.
- Boże, Vilu! - krzyknęła dziewczyna. Jak mogłam zapomnieć ?! Francesca ! Przecież to siostra tego dupka !
- Jezus Maria Fran! - podbiegłam do niej i mocno się w nią wtuliłam. Tak bardzo mi jej brakowało.
- Violu! - powiedział Diego. A no tak, przecież Frania i Diego są parą.
- Diego! - to była kolejna osoba, na którą się dzisiaj rzuciłam.
- A ze mną się nie przywitasz? - odsunęłam się od Diego i spojrzałam na Leona.
- My się już dzisiaj widzieliśmy, nieprawdaż?
- Ale nie witaliśmy się - znowu się zaśmiał. W sumie to miał racja.
- W sumie racja... - rzekłam i spuściłam głowę. Leon rozłożył ręce, a ja po chwili zawachania wtuliłam się w jego klatke piersiową. Tak bardzo za nim tęskniłam. Przy nim nadal czuje te motylki w brzuchu. Czy go kocham? Nie wiem. Raczej tak. Ale tą miłość przytłacza nienawiść. Nie umiem mu tego wybaczyć. Za bardzo mnie zranił.
- Gołąbeczki, chodź do juz do stołu - zawołała Fran, a ja zmroziłam ją wzrokiem. Ruszyłam w stronę kuchni, a Leon podążał za mną. Czułam jego wzrok na sobie, a szczególnie na moim tyłku. Faceci jak zwykle tylko o jednym.
Usiadłam przy stole, obok Ludmiły i Francesci, a Leon usiadł pomiędzy Fede i Diego dlatego był na przeciwko mnie. Czułam jego wypalający wzrok na sobie. Moi rodzice rozmawiali z Verdasami na temat firmy, a my z Fran i Lu nadrabiałyśmy te dwa lata rozłąki.
- Fran, tak właściwie, to wy tutaj mieszkacie? - spytałam zaciekawiona.
- Vils, ja mieszkam nad twoim apartamentem - powiedziała, a ja rzuciałam się jej na szyje. Ludmiła mieszka pode mną, Fran nade mną, czy może być jeszcze lepiej ?
- A Leon ? - spytałam udając nie zainteresowaną.
- Leon mieszka naprzeciwko Ciebie miśka - no nie - nasi rodzice wcześniej już dyskutowali i uznali, że jeśli macie razem prowadzić firme lepiej, żebyście mieszkali blisko siebie - rzekła oczekując mojej reakcji.
- Żartujesz, prawda ? - zapytałam przerażona.
- Niestety nie - powiedziała i westchnęła.
- No to będzie ciekawie - szepnęła Ludmiła.
- Dzieci, chcemy wam coś ogłosić - przemówiła moja mama.
- Zdecydowaliśmy, że łatwiej będzie złączyć siły i postanowiliśmy połączyć nasze firmy, od teraz nazywamy się C&V Company - powiedział mój ojciec, a ja zaksztusiłam się wodą, którą obecnie piłam. Ludmiła klepnęła mnie mocno w plecy, a ja jęknęłam z bólu. Ta dziewczyna ma siłe słonia.
- Czekajcie, czyli, że ja i Leon mamy razem prowadzić tą firme ? - spytałam dla pewności.
- Tak Violetto - odpowiedział mi pan Jorge. Zajebiście. Teraz to już napewno nie wybije se go z łba. Po prostu cudownie.

                                                                             ~*~


- Vils, możemy iść na chwile do ogrodu ? - spytała Francesca.
- Tak, oczywiście.
Odeszłyśmy od stołu i udałyśmy się do wcześniej wspomnianego miejsca. Spacerowałyśmy po ogrodzie i doszłyśmy na taras łączący boczne wejście do ogrodu i tylne drzwi domu.
- To nie Leon pocałował Vanesse - powiedziała - widziałam nagranie monitoringu, Leon szedł, aby się z Tobą spotkać, ona go zaczepiła i widząc Ciebie pocałowała go, Leon ją natychmiast odepchnął i pobiegł za Tobą, ale Ciebie już nie było.
- Jak to ? - spytałam zdziwiona i zszokowana tym co powiedziała mi przyjaciółka.
- Tu masz nagranie, jak Leon opieprza tą suke - włączyła nagranie, a ja miałam łzy w oczach. Nie wierze w to. Gdybym wtedy wysłuchała jego wyjaśnień, może bylibyśmy w szczęliwym związku. Ale nie, bo jak zwykle musze spieprzyć sprawe.
- Dziękuję Fran, że mi o tym powiedziałaś - przytuliłam ją.
- Wybaczysz mu teraz ? - spytała.
- Chyba tak... - szepnęłam - ale i tak nie będziemy razem, on zapewne ma dziewczyne i nie kocha mnie już.
- On nie ma dziewczyny, każdą, która się do niego kleiła odrzucał, bo mówił, że kocha tylko Ciebie - rzekła, a ja do reszty się rozryczałam. Nie wierze w to co się dzieje. To nie była wina Leona. To była wina tej szmaty, która śmiała się nazywać moją przyjaciółką.
- Mogę zostać sama ? - spytałam - musze sobie wszystko przemyśleć.
- Dobrze - powiedziała i udała się w stronę domu. Opierałam się o barierke. Była noc, więc na niebie były widoczne gwiazdy, w które uwielbiałam patrzeć jako dziecko. Ten zwyczaj został mi aż do teraz.
Nagle usłyszałam kroki. Odwróciłam się i ujżałam Leona. Podszedł i staną obok mnie. Jego wzrok skierował się w góre
- Piękne są, nieprawdaż ? - zachwycił się. Verdas zawsze interesował się gwiazdami i tego typu rzeczami. Uwielbiał obserwować niebo nocą, a ponieważ było grubo po północy wszystko było widoczne.
- Tak... - szepnęła.
- Leon... - zaczęłam.
- Tak ?
- Przepraszam. Tak strasznie przepraszam Cię za to, że wtedy Cię nie wysłuchałam. Byłam głupia, że nie dałam Ci szansy na sprostowanie tego co tam się stało - powiedziałam i wybuchłam płaczem. On tylko przyciągnął mnie do siebie i mocno przutulił. Tego potrzebowałam, jego silnych ramion, w których czułam się bezpiecznie. Teraz jestem tego pewna. Kocham go. Bardzo. Myślałam, że jak wyjade, to zapomne o nim. Tak bardzo się myliłam.
- Nie płacz, prosze... - szepnął. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego szmaragdowe oczy, a on ściera mi łze z policzka i uśmiecha się.
- Zaprzepaściłam taką szanse bycia z Tobą, gdybym Ci wtedy dała dojść do słowa, to bylibyśmy szczęśliwą parą, ale nie, bo ja jak zwykle musiałam wszystko spie... - nie dokończyłam, bo Leon zamknął nasze usta w delikatnym pocałunku.  Wyraziliśmy w nim wszystko, tęsknote, cierpienie, a przede wszystkim miłość. Nasze wargi idealnie ze sobą współgrały.
Oderwaliśmy się od siebie patrząc sobie w oczy.
- Kocham Cię i nigdy nie przestałem - odezwał się pierwszy Leon i uśmiechnął się.
- Ja Ciebie Też, bardzo - rzekłam. Leon objął mnie ramieniem i skierowaliśmy się strone domu.
Gdy już weszliśmy wszystkie spojrzenia skierowały się na nas.
- Tak ! Wiedziałam, że się pogodzicie ! - pisnęła Fran podbiegając i ściskając nas.
- I to dzięki tobie, dziękuję Fran - powiedziałam i sama objęłam przyjaciółkę.
- Ja od samego początku wiedziałem, że się pogodzicie, ale jak ją skrzywdzisz stary, to obije Ci morde - powiedział Fede udając stanowczego. Popatrzyłam na niego jak na idiote i oboje się zaśmialiśmy. Leon tylko pobladł.
- Leon spokojnie, on tylko żartował - powiedziałam chichocząc.
- Tak tak - powiedział i odszedł.
- Nareszcie się pogodziliście ! - krzyknęła Lu i tak jak Fran mocno nas objęła.
- No nareszcie stary, może będziesz mi o niej mniej ględził jak to za nią tęsknisz i jaka to ona jest wspaniała i cudowna, i piękna - zaśmiał się Diego, a Leoś go zgromił wzrokiem.
- Naprawde tak uważasz ? - spytałam się Leona.
- Oczywiście, że tak - uśmiechnął się.
- Oo, jesteś słodki - rzekłam i cmoknęłam jego polik, na co jego kąciki ust uniosły się jeszcze bardziej.
- Gratulujemy dzieci - powiedzieli moi rodzice i państwo Verdas.
- To co, może niech wszyscy zostaną na noc ? Jest juz bardzo późno, a niebezpiecz ie jest o tej porze wracać - powiedział mój ojciec.
- Jeśli to nie problem, to z chęcią - uśmiechnęła się serdecznie pani Victoria.
- Jaki to problem ? Pokoi jest wystarczająco dużo, więc miejsc starczy dla każdego.
- No to zostajemy.
Pociągnęłam Leona za rękę do pokoju, który od zawsze najbardziej mi się podobał. Otworzyłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Leon tylko się zaśmiał i położył się obok.
- Leon ?
- Tak ?
- Czy my... Jesteśmy razem ? - spytałam.
- A chciałabyś ? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Hmm... Pomyślmy... - postanowiłam, że troszeczke się z nim podrocze.
- Ja Ci dam zaraz pomyślmy - wstał i zaczął mnie łaskotać.
- Jezu, Leon, przestań, prosze ! - myślałam, że się popłacze ze śmiechu.
- Dobra - zaśmiał się i ponownie położył się obok mnie.
- Tak - oznajmiłam.
- Co tak ? - spytał zdziwiony.
- Chce, żebyśmy byli razem - powiedziałam rumieniąc się.
- A więc, Violetto Castillo, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną ? - spytał.
- Oczywiście, że tak - powiedziałam i wtuliłam się w niego, a on pocałował moje czoło.
Leżeliśmy tak jeszcze troche, ale uznaliśmy, że trzeba się umyć i przebrać w piżamy, więc wbiegłam do łazienki zamykając ją, aby Leonowi nie wpadło do głowy podklądanie mnie albo "przypadkowe" wejście. Po wykąpaniu ubrałam luźną bluzke, dresowe spodnie, związałam włosy w luźnego koka i wyszłam z łazienki. Leon wszedł do łazienki, a ja walnęłam się na łóżku.
Nareszcie jestem szczęśliwa. Pogodziłam się z Leonem. Odzyskałam przyjaciółkę. Czego chcieć więcej ?
Rozmyślałam jeszcze i usłyszałam otwieranie drzwi do łazienki. Z nich wyłonił się mój ukochany w samych bokserkach. Ilustrowałam go wzrokiem. On jest idealny. Moje wpatrywanie się przerwał śmiech Leona.
- Zrób zdjęcie, starczy na dłużej - powiedział ze śmiechem.
- Chyba troche przypakowałeś przez te 2 lata - wstałam z łóżka, podeszłam do Leosia i zarzuciłam mu ręcę na szyje.
- Jakoś musiałem o siebie zadbać - uśmiechnął się i położył ręcę na moich biodrach tym samym przyciągając mnie do siebie. Wpatrywaliśmy się w siebie, a ja nie wytrzymałam i złączyłam nasze usta w pocałunku. Gdy się od siebie oderwaliśmy on jako pierwszy się odezwał.
- Kocham Cię - szepnął mi do ucha.
- Dlaczego szepczesz ? - spytałam zdziwiona.
- Bo mówię swojemu całemu światu, że Cię kocham - powiedział, a ja miałam łzy w oczach. Mocno go do siebie przytuliłam.
- Ja Ciebie też kocham - szepnęłam.
- Idziemy spać ? - spytał odrywając się ode mnie.
- Jasne - ruszyłam w strone łóżka i położyłam opóźnienian obok mnie. Przyciągną mnie do siebie i przytulił.
- Dobranoc Skarbie - szepnął.
- Dobranoc - odpowiedziałam i zasnęlośmy wtuleni w siebie.
                                                                  
                                                                        ~*~
Witam was wszystkich w ten piękny wieczór!
Rozdział miał się pojawić już 4 godziny temu, ale nastąpiły drobne opóźnienia...
Akcja się rozkręca, Vilu i Leoś razem *-*
Ale czy na długo ? O tym dowiecie się za kilka rozdziałów ^^
A teraz żegnam.
Lil ly    
EDIT.Z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy w rozdziale. Jutro je poprawie, jeżeli będzie taka konieczność.

niedziela, 22 listopada 2015

Rozdział 3





- Leon ? - spytałam ze zdziwieniem i przerażeniem w głosie. Nie widziałam go 2 lata. Cholerne 2 lata. Przyjrzałam się mu. Zmienił się. Teraz jego idealna fryzura była podniesiona ku górze. Jego sylwetka była bardziej wysportowana, widać, że nie unika siłowni. Był ubrany w czarny garitur. Spojrzałam na jego twarz i mój wzrok utkwił w jego oczach. Wcale się nie zmieniły. Widać było w nich zdziwienie, szczęście i miłośc ? Napewno nie do mnie. Spuściłam wzrok na jego usta, które same prosiły się o ich muśnięcie. Violetta, opanuj się. 
- Co ty tu robisz ? - powiedział z uśmiechem. O nie, drugi raz nie nabiore się na ten uśmieszek Verdas, nie tym razem.
- Mieszkam - powiedziałam z kpiną w głosie.
- Zmieniłaś się - powiedział widocznie zawiedziony.
- A co, miałam wiecznie udawać bezbronną dziewczynkę, którą każdy może pomiatać i ranić ? - powiedziałam z sarkazmem.
- Nie to miałem na myśli - mruknął.
- A ty co tutaj robisz ? - spytałam. Czemu jak zaczęło mi się już układać, on musiał się tutaj pojawić ? I tak wystarczająco dużo się przez niego nacierpiałam. Naprawde nie chcę powtórki z rozrywki. Całe dnie leżałam w łóżku, nic nie jadłam i nic nie piła tylko otoczona górą chusteczek płakałam przez tego idiote. Nie wybaczyłam mu tego co zrobił. To było jak wbicie noża w plecy. Cholernie bolało, niedawno przestało, a teraz wspomnienia wróciły.
- To samo co ty, mieszkam tu oraz pracuje w firmie mojego ojca, którą już niedługo przekazuje mnie - znowu się uśmiechnął. Kurwa Verdas, przestań.
- Oo, to... Fajnie  - szepnęłam. Zrobiła się pomiędzy nami niezręczna sytuacja. Nagle poczułam, że lece w przód co spowodował chłopak jadący na deskorolce. Zamknęłam oczy myśląc, że upadne, lecz poczułam się jakby latała. Na swoich plecach czułam delikatne dłonie. Otworzyłam oczy i ujrzałam szmaragdowe oczy wywiercające dziurę w moich tęczówkach. Przełknęłam głośno ślinę widząc jak szatyn się do mnie przybliża. Jednak ja szybko podniosłam się do pionu. 
- Dziękuję, że mnie złapałeś - rzekłam nie patrząc w jego oczy. Nie chce znowu w nich tonąć. Nie tym razem. 
- To czysta przyjemność - szepnął.
- Przepraszam, ale muszę już iść - powiedziałam udając, że gdzieś się wybieram. Odwróciłam się na pięcie, ale Leon złapał mnie za rękę i pociągnął co spowodowało moje obrócenie się. 
- Spotkamy się jeszcze ? - spytał z nadzieją w głosie.
- Nie wiem Leon - szepnęłam i spuściłam głowę.
- Najlepiej będzie jeżeli zapomnimy o tym spotkaniu - wyrwałam mu się z uścisku dłoni. Uciekłam. Zrobiłam to samo co 2 lata temu. Do oczu napłynęły mi łzy. Ale czy napewno łzy smutku ? Płakałam, bo byłam szczęśliwa przez to, że on tutaj jest, ale płakałam też dlatego, że boje się, że on znów to zrobi, że znów mnie zrani tak jak kiedyś. Nie mogę już myśleć ani o nim, ani o mojej przeszłości, bo inaczej wykończe się psychicznie. Będąc już w domu poszłam do sypialni i pogrążyłam się w głębokim śnie.

                                                                            ~*~ 

Powolnym, ale wesołym krokiem szłam na miejsce spotkania z Leonem. Wiatr muskał moją twarz, a ja przyglądałam się opadającym liściom z drzew. No tak. Wakacje się kończą. Nadchodzi nowy etap w moim jak i w życiu moich przyjaciół. Każdy idzie swoją ścieżką. Boję się, że kiedyś rozjedziemy się po świecie i już się nie zobaczymy. Gdy tak szłam zobaczyłam dwie znajome mi postacie. Podeszłam bliżej, żeby dobrze im się przyjrzeć. Nie. Nie wierze. Łzy napłynęły mi do oczu. Odwróciłam się i odbiegłam nic nie widząc, ponieważ łzy zamazywały mi drogę ucieczki. Słyszałam jeszcze nawoływanie swojego imienia przez Leona, ale nie reagował. Myślałam, że on mnie kocha. Najwyraźniej, myliłam się. On był jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Kochałam go. Poprawka, nadal go kocham.Dotarłam do domu i bez słowa ruszyłam do swojego pokoju, który zamknęłam na klucz. Przesiedziałam w nim reszte dnia marnując tony chusteczek porozwalanych po moim pokoju. Ze zmęczenia zapadłam w głęboki sen.

                                                   ~*~

Gwałtownie podniosłam się ze łzami w oczach. No tak. Wrócił on, wróciły wspomnienia. Dlaczego akurat teraz kiedy wszystko mi się układało on musiał wrócić i wszystko zburzyć ? Wszystko szło już tak dobrze, ale nie. Pan Leon Verdas jak zwykle wszystko spieprzył. Jak zwykle zresztą.
Postawiłam stopy na miękkim kremowych dywanie i ruszyłam w strone kuchni w celu przygotowania śniadania. Następnie wzięłam prysznic. Chwila. Przecież dziś jest sobota, czyli to dzisiaj musze iść na tą kolacje biznesową. Świetnie. Ubrałam luźne spodnie dresowe, bluzke na grubych ramiączkach i związałam włosy w luźnego koka. Skoro dzisiaj nie ide do pracy, to z chęcią zrobie sobie dzień lenia. Włączyłam telewizor i skakałam po kanałach. Po długisz poszukiwaniach znalazłam jakieś romansidło. Peter mówi Luizie, że ja kocha. Hah, kłamstwo. Mężczyźni to debile. Nie potrafią kochać, ale ranienie wychodzi im najlepiej. Najpierw manipulują, owijają sobie wokół palca, a potem albo zostawiają, albo zdradzają. Żałosne. Luiza, ty idiotko ! No i po co się zgodziłaś zostać jego dziewczyną ?! Dobra, ten serial zaczyna mi juz działać na nerwy. Wyłączyłam telewizor i spojrzałam na zegarek. 15:57.Dobra, to czas najwyższy szykować się na tą kolacje. Otworzyłam drzwi do mojej sypialni i skierowałam się w strone garderoby. Wybrałam czarną, rozkloszowaną sukienkę i czarne szpilki. Potem zrobiłam delikatny makijaż, a moje usta podkreśliłam krwiście, czerwoną szminką. Włosy ropuściłam i potraktowałam lokówką. Podeszłam do dużego lustra znajdującego się na środku korytarza. Idealnie. Założyłam płaszcz, wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz. Ruszyłam w strone samochodu, wsiadłam do niego i odpaliłam go. Jechałam ok.15 minut. Gdy dojechałam zaparkowałam na zajeździe i szybkim krokiem ruszyłam do domu moich rodziców. Zapukałam. Otworzyła mi moja rodzicielka z promiennym uśmiechem.
-Witaj Skarbie - powiedziała i mocno przytuliła mnie do swojej piersi. 
- Cześc mamo.
- Pięknie wyglądasz - rzekła zachwycona. 
- Doskonale wiesz, że ty i tak o wiele lepiej - powiedziałam. Moja mama ubiera się zawsze lepiej ode mnie. Seledynowa sukienka z przedłużonym tyłem prezentowała się idealnie z kremowymi czółenkami. 
Jej włosy zostały spięte na bok, a delikatny makijaz bardzo ja odmładzał. 
- Oj, przestań - powiedziała uśmiechając się. 
- Chodź już do kuchni, goście jeszcze nie przybyli, ale Federico z Ludmiłą już zjawili.
- Dobrze - rzekłam i ruszyłam w strone jadalni. Ludmiła widząc mnie wstała gwałtownie z krzesła i mnie przytuliła.
- Cześć Vils ! - krzyknęła.
- Hejka Lu - szepnęłam. Ludmiła to bardzo wybuchowa osoba. Ona nie potrafi powiedzieć czegoś normalnym tonem głosy, tylko musi się drzeć. Ale i tak kocham tą wariatke. Przywitałam się z Fede buziakiem w policzek. Nagle do kuchni wszedł ojciec. Na mój widok podszedł do mnie, lecz się odsunęłam.
- Witaj córciu - powiedział.
- Cześć ojczulku - rzekłam z kpiną w głosie. Niech wie, że on nigdy nie wygra tej wojny. Jedyną osobą, która może tego dokonać jestem ja. 
Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi.
- Pójde otworzyć - szybkim krokiem podeszłam do drzwi i delikatnie je otworzyłam. Nie mogłam uwierzyć w to co ujrzałam. Nie no znowu. Czy on mnie prześladuje ? Cudownie.

                                                                ~*~
Witam was w ten sobotni wieczór!
Tak jak obiecałam, dzisiaj pojawił się rozdział. Szczerze mówiąc, to mysłałam, że go dzisiaj nie wstawie, bo byłam w Warszawie na występie z chórem. Było naprawde supi!
A jednak Leon. Możecie zgadywać z kim ten idiota zdradził Vilu, ale nie skapniecie się XD Radze wam zajrzeć do zakładki Bohaterowie, bo tam jest dużo informacji. Ciekawe kto odwiedzi rodzinke Castillo xd Nie wiem. Znaczy ja wiem, ale ćsii XD 
Przepraszam was za wszelkie błędy, ale pisałam to mega szybko xd
W każdym razie komentujcie, bo każdy komentarz sprawia, że na mojej buźce pojawia się uśmiech:)))
No i dobrej nocki życze XD
Lil ly

środa, 11 listopada 2015

Rozdział 2




Ścierałam łzy, które kreślą drogę na moich policzka pozostawiając po sobie czarny ślad z makijażu.
Nagle słysze głos bardzo dobrze znanej mi osoby. To ona.
- Violetta ! - krzyczała. Uznałam, że przydałoby się otworzyć drzwi, Ludmiła jest w stanie wywarzyć drzwi. Nie wiem jak ona to robi, ale potrafiłaby to zrobić, nawet w szpilkach. Przekręcam zamek w drzwiach, a blondynka wbiegła i jednym ruchem przytuliła mnie di swojej piersi. 
- Co się stało Vilu ? - szepnęła. Ona mnie zna jak nikt inny, no może poza Fede. I nim. Odgoniłam od siebie ta myśl. Jego już tu nie ma. Tutaj nie, ale w Twoim sercu tak. Kurwa. Zajebiście. Znowu o nim myśle. Zaczęłam płakać jeszcze bardziej, a Ludmiła jeszcze mocniej ścisnęła moje ciało.
- Ojciec... - zachlipiałam.
- Violu, tak nie może być - powiedziała stanowczo.
- Ale co ja mam zrobić ? Mamie nie powiem, bo co ona zrobi ? Nic ! Ludmiła, zrozum ! Nic nie da się zrobić ! On już zawsze zostanie taką świnią - wybuchłam i jeszcze bardziej zaniosłam się płaczem.
- Vils, wstawaj. Bierz się w garść. Poprawiamy makijaż, a Ty wychodzisz z tej łazienki dumna jak paw - zarządziła.
- A i nie przejmuj się tym dupkiem. Powien w końcu zrozumieć, że ma wspaniałe dzieci - rzekła, a mi się zrobiło ciepło na sercu.
- Dzięki Lu, jesteś najlepsza - przytuliłam ją. Dobrze, że ją mam. Bez niej naprawdę nie dałabym rady. Mimo tego co kiedyś się działo, dzisiaj jest dla mnie jak siostra. Jedna z najważniejszych osób w moim życiu. Kiedyś było ich więcej, ale to już przeszłość. Ona nie wróci. Mylisz się. Szybko odgoniłam od siebie ta myśl. 
Dziewczyna pomogła mi wstać i poprawiła mi makijaż. Ona naprawde potrafi pomalować mnie idealnie. Idealnie robione kreski eyelinerem są dokładne co do milimetra, naprawdę nie wiem jak ona je robi. 
Wychodzimy z łazienki i przedzieramy się przez tłum pracowników CastilloCompany.
Jestem z siebie dumna, zawsze prowadziłam ta firme tak, aby wszystko dopracowane i najwyraźniej mi się udało. Gdy doszłyśmy do mojego gabinetu delikatnie nacisnęłam srebrną klamkę, a przed moimi oczami pojawiła się postać mojego brata, który siedział na kanapie oparty łokciami na swoich kolanach i z dłońmi na twarzy. Szybkim krokiem podeszłam do niego i mocno przytuliłam. Potrzebował tego, potrzebował osoby, która go zrozumie, która przeżyła to samo co on. Padło na mnie. I szczerze, to ciesze się z tego. Uwielbiam pomagać ludziom, a szczególnie moim bliskim.
- Będzie dobrze - szepnęłam, chociaż sama w to nie wierzyłam.
- Wiem to - rzekł i wstał. Zaczął chodzić po pomieszczeniu i rozmyślać, a my z blondynką patrzyłyśmy się na niego ze zdziwieniem i jednocześnie zmartwieniem. W końcu podszedł do biurka i oparł się o jego krawędź.
- Ojciec chce, żebyśmy jutro zjawili się na jakiejś kolacji, ponieważ przychodzą jego dobrzy znajomi i chcą się zjednoczyć - wydusił z siebie.
- Czekaj, jak to chcą się zjednoczyć ? - spytałam ostrożnie. Brunet westchnął.
- Chcą połączyć firmy - powiedział delikatnie, wiedząc jak zareaguje.
- Że co prosze ?! - krzyknęłam wściekła.
- Viole... - zaczęła Ludmiła.
- Ludmiła, nie przerywaj mi ! - warknęłam.
- Ta firma jest moja do cholery i to ja powinnam podejmować wszelkie decyzje związane z nią ! - wrzasnęłam. Byłam wściekła. Najpierw German oddaje mi firme, a potem bez mojej zgody chce ją zjednoczyć z inną ? O nie, ja tego tak nie zostawie.
- Violetta, słuchaj - rzekł stanowczo Fede.
- Firma jest Twoja, ale to ojciec ją stworzył oraz rozkręcił i on ma prawo do podejmowania decyzji.
- Tak ?! I co, teraz trzymasz jego stronę ?! Myślałam, że jesteśmy rodzeństwem, zawsze trzymaliśmy się razem i byliśmy Vilu&Fede, a nie Vilu  i  Fede - powiedziałam ze łzami w oczach. Cholera. Znowu płacze. I znowu będę wygladałak potwór. Zajebiście. Federico tylko westchnął, podszedł do mnie i przytrzymał za ramiona.
- Vils, my nadal jesteśmy w jednej drużynie i zawsze tak będzie. Ale musisz zrozumieć, że on to robi dla dobra firmy. Korporacja jego znajomych jest znana na całym świecie i gdy połączymy siły nikt nas już nie pobije, rozumiesz ? - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
- Rozumiem... - szepnęłam zrezygnowana.
- To co, zgadasz się ? - spytał z nadzieją.
- Tak - rzekłam, a mój brat odetchnął z ulgą.
- To wspaniale ! - krzyknął Fede, podniósł mnie i obkręcił. 
- Zgadzam się tylko pod warunkiem, że Ludmiła pójdzie ze mną na tą kolacje - powiedziałam stanowczo. Spojrzałam na dziewczyne, a ona momentalnie zbladła.
- Vilu, bardzo bym chciała pójść, ale ja nie należe do tej rodziny... - szepnęła. Podeszłam do niej i przytuliłam ją.
- Słuchaj, dla mnie jesteś jak siostra, w dupie mam to co powie ojciec, chce, żebyś tam była i mnie wspierała - rzekłam z uśmiechem, który odwzajemniła. 
- No dobrze, w takim razie się zgadzam - powiedziała poszerzając swój uśmiech, q ja pisnęłam i najmocniej jak mogłam ją przytuliłam.
- To co Fede ? Ludmi może iść z nami, prawda ? - spytałam robiąc słodkie oczka.
- Skoro się zgadza, to oczywiście, że tak - rzekł z uśmiechem patrząc się na blondynke, a ona się zarumieniła. Oho, coś tu się kroi. W takim razie trzeba będzie podjądź plan "Swatka Ludmi i Federa". Uśmiechnęłam się chytro i potarłam swoje ręce. Teraz tylko trzeba zrobić tak, aby oni nic nie podejrzewali.
- Vilu, co Ty kombinujesz ? - spytała z zaciekawieniem Lu.
- Ja ? Nic - odpowiedziałam bładząc wzrokiem po pokoju.
- Mała, Lu ma racje, ty zawsze tak wygladasz jak masz jakiś plan - wtrącił się Fede. 
- Dobra, nieważne - machnęłam ręką.
- Kochani muszę już iść, za 30 min zaczynam prace - powiedziała dziewczyna.
- Ludmi, a może chciałabyś tutaj pracować ? Akurat szukam asystentki i myśle, że wpasowywujesz się tutaj idealnie - rzekł brunet i się lekko zaczerwienił. Wow. Jeszcze nigdy nie widziałam jak Fede sie rumienił. Coś musi być na rzeczy.
- Naprawdę ? - blondynka rozpromieniła się.
- Oczywiście, że tak - rzekł.
- No dobrze, w takim razie dzisiaj napisze wypowiedzenie - szepnęła i spuściła głowe. Założe się, że ona się rumieni. Co tu się do cholery wyprawia ? Ale to jest piękne patrzeć jak Twoja najlepsza przyjaciółka i Twój brat to takie dwa słodkie gołąbeczki. 
- W takim razie zaczynasz od jutra - uśmiechnął się mrugnął do niej, a dziewczyna jeszcze bardziej poczerwieniała. Zachowują się, jakby mnie tu nie było. Ahh, ale co poradzisz ? Tacy są zakochani, nie widzą świata  sobą. Tak jest i w ich przypadku. Muszę potem koniecznie pogadać z Lu. W sumie z Federem też. Będzie z nich wspaniała para ! 
- Dobra gołąbeczki, ja ide już do domu, bo i tak już dzisiaj nic nie zrobie - rzekłam z uśmiechem, a zakochańcy zmierzyli mnie wzrokiem. Podeszłam do Fede i musnęłam jego policzek. Do Ludmi się przytuliłam i wyszłam z mojego gabinetu. A właśnie. Czemu oni są w moim gabinecie ? Wróciłam się tam i co zobaczyłam ? Fede i Lu się całują.
- Przepraszam, że przerwam tą słodką chwile, ale przenieście się prosze do gabinetu Fede - powiedziałam, a oni odskoczyli od siebie. Lu wyglądała jak pomidor, a Feder najwyraźniej był oszołomiony całą sytuacją. Spojrzałam na nich z rozbawieniem.
- Dobra, w takim razie my już wychodzimy - powiedział brunet i pociągną blondynke za dłoń. Westchnęłam. Ciesze się, że im się układa. Ja nie miałam faceta odkąd wyleciałam z Buenos Aires.  On za bardzo zranił moje serce. Potłukł sie na miliony kawałeczków i tylko On może jest pozbierać. Violetta znowu i Nim myślisz.
Wyszłam z gabinetu i włożyłam klucz to drzwi. Przekręciłam go i zwinnym krokiem doszłam do windy. Ugh. Znowu ta wnerwiająca muzyczka. Szybkim krokiem udałam się w kierunku drzwi i wyszłam z firmy. Teraz w Nowym Yorku jest godzina szczytu, dlatego nie opłaca mi się zamawiać taksówki. Spacerując dostrzegam atuty tego wspaniałego miasta. Wysokie budynki, wszędzie samochody, duży tłok, a przede wszystkim moje ulubione żółte taksówki. Te miasto nigdy nie śpi. Tu jest ciągły ruch. Dlatego tak bardzo mnie ono zafascynowało. Rozglądając się nie zauważyłam przechodnia na którego wpadłam. 
- Bardzo panią przepraszam, wszystko dobrze ? - mówi speszony
- Spokojnie, jest okej - powiedziałam i spojrzałam w jego oczy. Już je gdzieś widziałam. Przygladaliśmy się sobie, aż w końcu szatyn rzekł.
- Violetta ? - spytał z niedowierzaniem. Byłam w szoku. Te szmaragdowe oczy, które działały na mnie kojąco i hipnotyzowały mnie codziennie dwa lata temu. Ten wspaniały głos, który dawał mi siłę do walki, którego nigdy nie zapomniałam. To On.

                                                                            ~*~
Witam!
Nareszcie skończyłam pisać ten rozdział.
Mam już całe opowiadanie zaplanowane,
Jak myślicie, kim jest On ?
V, wspomniała o nim już kolejny raz.
No ciekawe kto to xd
Następny rozdział POWINIEN pojawić się w następną sobotę.

Zapraszam do komentowania, ponieważ widze, że bardzo dużo osób wbija na tego bloga, a wcale nie komentuje.To dla mnie motywacja do dalszego działania.
Mam nadzieje, że rozdział się spodobał :*
W takim razie żegnam! :*

Lil ly
EDIT: Zapraszam do zakładki Bohaterowie 

piątek, 23 października 2015

Rozdział 1



Księżniczka♥


Przemierzałam uliczki Nowego Yorku zmierzając do firmy, mojej firmy. Tata uznał, że jestem już na tyle dorosła, aby móc przejąć firme, która jest jedną z największych placówek, zajmujących się projektowaniem wnętrz. Gdy skończyłam 18 lat postanowiłam wyjechać z Buenos Aires, za dużo wspomnień kojarzyło mi się z tym miastem. Wybrałam jak widać Nowy York. Ludmiła, jako moja najlepsza przyjaciółka spakowała walizki i wraz ze mną zostawiła przeszłość, aby zacząć nowe życie, tu w Nowym Yorku. 
Weszłam do firmy kierując się w strone recepcjonistki.
- Witam pani Castillo
- Cześć Dianna, czy Jane już raczyła się pojawić ? - spytałam się jej z wtraźną dwiną w głosie.
- Nie, niestety jeszcze nie przyszła - powiedziała. Tak nie może być, koniec ulgi.
- Dobrze, w takim razie jak przyjdzie, niech zaszczyci mnie swoją obecnością i przymaszeruje do mojego gabinetu - rzekłam, byłam wściekła. Dziewczyna przegięła, zrozumiałabym gdyby spóźniła się jeden czy dwa razy, ale codziennie ? Miarka się przebrała.
- Prosze pani, pani ojciec przyszedł - wyjąkała ze strachem.
- Mówił po co ?- spytałam ze sztucznym uśmiechem.
- Powiedział, że jest to bardzo pilna sprawa, czeka na panią i pani brata w gabinecie.
- Dobrze, miłego dnia - rzekłam. Chyba jestem zbyt miła jak na mnie.
- Dziękuję i nawzajem - posłała mi nieśmiały uśmiech, który odwzajemniłam.
Odeszłam od lady i powędrowałam do windy. Nacisnęłam guzik z numerem 20.
Gdy drzwi miały się zamknąć nagle przez drzwi przecisnął się Feduś.
- Cześć - powiedział z uśmiechem i pocałował mój policzek.
- Hej - syknęłam - Przepraszam - powiedziałam i spuściłam głowe. Fede to jedyna osoba, dla której nie jestem z lekka mówią suką w całej firmie. Oczywiście pomijając ojca i matke. Przy nich zawsze musiałam udawać grzeczną dziewczynkę.
Federico był moim bratem, pomagał i wspierał mnie w każdej decyzji, tak jak Ludmiła. Na początku to on miał przejąć firme, bo był starszy i bardziej doświadczony, ale ja postawiłam sprawe jasno, chciałam się wreszcie usamodzielnić, pokazać ojcu, że poradze sobie bez jego kasy, a nie chodzić z podkulonych ogonkiem i być jego marionetką.
- Wow, siostra, co cię tak zdenerwowało ? - spytał się Fede, który powstrzymywał się od wybuchu śmiechu.
- Ojciec czeka na nas w moim gabinecie braciszku - powiedziałam z drwiną w głosie, a jego twarz natychmiastowo zmieniła wyraz.
- Co ? Czego ten sukinsyn od nas jeszcze chce ? - syknął z nienawiścią.
Ojciec od zawsze traktował nas jak zabawki. Wraz z matką wyjeżdżali na drugi koniec świata, a my zostawaliśmy z gosposią w domu bez rodziców. Nasza matka przynajmniej okazywała nam swoją miłość, pomagała mnie i Federico gdy coś się stało i wspierała nas, czyli pełniła funkcje obu rodziców.
Ojciec za to myślał, że gdy da nam kase, to będzie wspaniałym tatusiem, z którego każdy będzie brał przykład. Myślał, że pieniądze zastąpiął to co powinien dam nać, swoją miłość. Nigdy nie powiedział tych cholernych, dwóch słów, kocham was. Matka zapewniała mnie i Federa, że ojciec bardzo nas kocha, tylko nie umie nam tego pokazać. Tak, właśnie widać.
- Nie mam bladego pojęcia Feduś.
Gdy winda dojechała na nasze piętro wyszliśmy z niej i udaliśmy się do mojego gabietu, w którym czekał człowiek, który śmiał się nazywać naszym ojcem. Delikatnie nacisnęłam klamkę do drzwi i po chwili razem z Fede staliśmy twarzą w trwarz z człowiekiem, który zniszczył  nam najpiękniejsze chwile naszego dzieciństwa.
- Czego chcesz German ? - syknął ze słyszalną nienawiścią w głosie mój brat.
- Jakie miłe powitanie - zaśmiał się.
- Wspaniałe - wyczujcie ta ironie - przejdź do rzeczy, mam firme na głowie - powiedziałam dumnie z uniesioną głową.
- Chciałem sprawdzić jak moje wspaniałe dzieci radzą sobie w firmie, a wy mnie tak witacie ? Nie tak was wychowaliśmy z matką - rzekł.
- Co ty powiedziałeś ?! - ryknęłam, byłam wściekła. Hah, to mało powiedziane, wpadłam w furie.
- Vio... - zaczął Fede.
- Nie przerywaj mi Federico! - krzyknęłam.
- Ty śmiesz mówić nam, jak jesteśmy wychowani, choć w nim nie uczestniczyłeś ?! Śmiesz mówić, że jesteśmy twoimi dziećmi ?! Śmiesz nazywać się naszym ojcem ?! - krzyczałam, a każde zdanie wymawiałam jeszcze głośniej.
- Vilu... - zaczął ojciec.
- Nie. Nie nazywaj mnie tak, tak mogą mówić do mnie jedynie bliskie mi osoby, a ty nią nie jesteś - powiedziałam ze łzami w oczach i wybiegłam z gabinetu. W biegu słyszałam jeszcze jak mój brat krzyczy na ojca. Wbiegłam do łazienki i zamknęłam się w łazience. Rozsunęłam torebkę i wyjęłam z drżącymi rękami mojego iPhone'a. Wybrałam numer Ludmiły i nacisnęłam słuchawkę. Po jednym sygnale, dziewczyna odebrała.
- Halo ?
- Ludmiła - powiedziałam drżącym głosem.
- Violetta, co się stało ? - spytała przerażona.
- Przyjedź do firmy, 20 piętro, łazienka, 2 kabina, proszę...
- Będę za 10 minut - rzekła i się rozłączyła. Spokojnie Violetta, będzie dobrze, oddychaj.

                                                                        ~*~

Hejcia!:)
Witam was wraz z nowym opowiadaniem!
Zdecydowałam, że naprawde nie ma sensu pisać prologu, więc postanowiłam zacząć od razu od 1 rozdziału.
Szczerze ? Podoba mi się to co napisałam. 
Napisałam to w 1h i chyba mi wyszło, ale to już zostawiam do oceny waszej:))
Rozdziały będą pojawiały się NIEREGULARNIE! 
Gdy ogarne szkołe (tak, minęły już prawie 2 msc szkoły, a ja jak zwykle nie ogarnięta, ale w końcu to 1 gimba, co zrobisz, nic nie zrobisz) rozdziały zaczną pojawiać się 1-2 razy w tygodniu:))
Zostawiam was z moimi wypocinami xd

Lil ly        

wtorek, 6 października 2015

Zawaliłam..

Hej, zapewne nikogo tu nie ma, ale cóż. Bardzo was przepraszam, rozdział miał być już dawno, ale zaczęła się szkoła, a ja jestem w nowej szkole. Przyzwyczaiłam się już do takiego trybu życia. Pierwsza gimbaza, to już nie przelewki:( Szósta klasa w porównania do tego była banalna, najgorsza jest oczywiście fizyka.
Przechodząc do tematu. Postanowiłam wrócić, ale..
Usuwam (prawie) wszystkie posty, zmieniam szablon i zaczynam nową historie.
Dlaczego ?
Dlatego, że nie mam kompletnie weny na tamtą historie.
Ta, będzie nieco inna.
Niedługo pojawi się także One Shot, z Leonettą.
A i przechodze z Jortini, na Leonette.
Jeśli ktoś tu wogóle jeszcze zagląda, niech zostawi znak w postaci komentarza, nawet taka kropka, czy "<3", czy nawet ":)" mnie cieszy:))

Lil ly


poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Powrót ?! O to jest pytanie. Czy ktoś tu w ogóle jeszcze jest ?

Witam, was po ponad pół rocznej nie obecności czy jak to się tam pisze XD
Jak widzicie zostałam sama, bo Blair, a raczej Unknown miała pewne.. Problemy.
Mam nadzieje, że ktoś odwiedzi tego bloga, skomentuje jakiś rozdział czy nawet to co teraz pisze xd
Jak ktoś zauważył, zmieniłam nazwe. Lil ly. Ładnie, nieprawdaż ?
Postanowiłam dalej kontynuować ta historie, ponieważ mam na nia mnóstwo pomysłów.
Rozdział będzie we wtorek albo środe.
Zapraszam także na mojego drugiego bloga, którego prowadze z przyjaciółką. ---> http://sinusarpalabras-leonetta.blogspot.com/
A więc nie przedłużając, komentujecie (jeżeli ktoś ty jeszcze jest XD)

Natalie Verdas
Lil ly <33
Theme by Violett