i walczył, kiedy odchodzę"
Depresja, która zanieczyszcza mnie całą, niszczy, wyjada. Obawy zżerają mnie całą, smutek wypełnia całą mnie. Chusteczki moim życiem, samobójstwo marzeniem. Co mnie trzyma przy życiu? Właśnie, co mnie przy nim trzyma. Przecież nie ma nikogo dla kogo jestem chodź trochę ważna. Mama, mama chce mnie tylko słać na głupie terapie w kółeczku ludzi, którzy dzielą się swoimi przeżyciami chodź oni nic nie zmienią w tym życiu więc po chuj ktoś to wymyślił, tatuś pracuje nie ma czasu dla rodziny, no dobra ma czas na pieprzenie o pierwszej w nocy mojej mamusi. Przyjaciółki ułożyły sobie życie, mają rodzinę i są hapi co mnie dołuje najbardziej. A chłopak? Zdrajca jak każdy, bydle i świnia, jak każdy. Znalazł sobie jakąś panienkę z którą był przez pół roku naszego związku. Gdy wszystko zaczęło się układać oczywiście on to zjebał.
Czemu dokładnie znajduje się w stanie takim jakim jestem? Pytanie trudne nie jest gdyż moje życie nie układa się i nie jest kolorowe tak jak się wydaje. Piosenki oraz muzyka wybiła mnie w internecie lecz minął rok od mojego poprzedniego singla, nikt już o mnie nie pamięta. Może to lepiej. Miłość, rodzina, przyjaciele, samotność, smutek- powód mojej depresji to ludzie. Zaufanie do drugiego człowieka musi być prawdziwe takie jakie czułam ja do Diego, wszystkie tajemnice oraz moje wierzenia, uczucia wyrażałam mu. Kochałam go z całego serca, gdyby nie ona, Sally- kobieta, która zrujnowała moją ostatnią nadzieje w ludziach. Chociaż teraz tego nie żałuje, nie żałuje że się z nim rozstałam, niech widzi kogo stracił, niech zatęskni. Pokaże mu kto tu rządzi.
Przeczesałam lekko moje kruche, zniszczone, tłuste, suche włosy i wpatrywałam się w biały odcień kartki. Teks piosenki musi być wspaniały tylko o czym tu napisać. Jedna pojedyncza łza spada na kartkę, kawałek niej robi się mokry i tak powstaje więcej kawałków kartki. Samobójstwo, podcięte nadgarstki czy może sznur który znajduje się w mojej szafce nocnej. Wyciągnęłam z szafki w biurku pudełeczko z serduszkami i innymi duperelami. Jest one malutkie a w środku znajdują się trzy temperówki oraz śrubokręt. Wyjęłam jedną z temperówek i odkręciłam małą śrubkę, odłożyłam ją na biurko a żyletkę od plastikowego pojemniczka odłożyłam. Przyłożyłam narzędzie przy żyłach i lekko zadrżałam, kolejne łzy cisnęły mi się do oczu.
- Za to kim jesteś.- Szepnęłam sama do siebie. Pociągnęłam żyletkę po moich żyłach co wcale ich nie rozcięło.- Za to kim ja jestem.- Zrobiłam to mocniej. Nadal nie jestem gotowa. Wzięłam głęboki oddech. Rany, blizny na moich rękach wyglądały koszmarnie. Krew lekko opadała na białą kartkę.- Za moich fałszywych przyjaciół.- Zrobiłam kolejną rysę na moich żyłach. Znów ich nie przecięłam. Nie mam odwagi, znów. Do pokoju naglę ktoś wszedł. Przestraszona odłożyłam żyletkę i spojrzałam na człowieka w drzwiach. Stała w nich mamusia, która z przerażeniem patrzyła się na to co robię. Szybko złapałam za żyletkę i szarpnęłam najmocniej jak umiałam.- Za rodzinę.- Tym razem żyły się przecięły. Nie czułam bólu nie czułam nic po za rozlewającą się krwią na moje spodnie dresowe. Matka podbiegła do mnie, złapała mój nadgarstek i wyrwała kawałek swojego rękawa. Dalej? Dalej nie pamiętam. Zapadła cisza, ciemność. W oddali widziałam światełko, czy to pora na mnie? Czy to kolej na moją śmierć? Oczekiwałam tego, chciałam tego, marzyłam teraz czekam. Światełko bardzo powoli się powiększa, czuje że w świadomości się uśmiecham. Lecz po chwili ono się oddala i oddala a ja smutnieje. Dlaczego?
Budzę się lekko przestraszona. Gdzie jestem? Biało wszędzie, oznacza to szpital. Znów, wszystkie pielęgniarki mnie tu chyba już znają. Tyle ile miałam prób samobójczych zawsze musiała mi to zepsuć moja matka. Dobra rozumiem jestem szarpnięta, ale to nie dla mnie. Ja już nie chce się więcej męczyć!
- Violuś, zapisałam cię na leczenie w grupie i nie możesz odmówić.- Westchnęłam wściekła. Nie będę chodzić na jakieś pierdoły!
- Mamo, mam dziewiętnaście lat daj mi żyć po ludzku.- Dramatyzuje, nie chce to nie. Nie będzie mnie do niczego zmuszać.
- Właśnie, żyć. A chcesz się zabić. Proszę wysłuchaj mnie chodź raz.- Wzdycha cicho i smutno kobieta. Prycham i nic nie odpowiadam. Chciałabym być szczęśliwa, ale czy to da mi tak serio szczęście?
~*~
- Kochanie zrób to dla mnie i dla taty. Chcemy, żeby było dobrze.- Uśmiechnęła się do mnie a ja przewróciłam oczami. Ona nigdy nie zrozumie, że dla mnie najlepszym pomysłem jest samobójstwo. Teraz żałuje, że się na to zgodziłam. Kółko zagubionych nastolatków, czy coś gorszego może być jeszcze?
Schowałam moje pocięte nadgarstki w bandamce i pożegnałam się z mamą. Szłam prosto do budynku, w którym podobno mają mnie wyleczyć. Zapukałam do drzwi i weszłam. Jak widać jestem ostatnia, każdy siedział na swoim krześle i lekko się uśmiechnął do mnie gdy stałam zagubiona w drzwiach. Przełknęłam cicho ślinę gdy naglę podszedł do mnie wysoki mężczyzna i się przywitał.
- Ty jesteś Violetta?- Przytaknęłam.- Tam jest twoje miejsce.- Wskazał na krzesło stojące samotnie, czekające na mój tyłek, który nie wie co tu robi. Uśmiechnęłam się sztucznie i podeszłam do krzesła, usiadłam i uśmiechnęłam się do wszystkich.- Ja zaraz wracam, idę po nasz plan i już jestem.- Powiedział facet i poszedł. Westchnęłam cicho i rozejrzałam się po sali. Ktoś szeptał z naprzeciwka, a jedna czarno włosa dziewczyna uśmiechała się do mnie. Naglę w moim uchu zabrzmiał miły głos, który należał do przystojnego szatyna który siedział dokładnie koło mnie.
- Cześć jestem León, jak na taką kobietę... Co tu robisz?- Uśmiechnął się uroczo do mnie. Moje ciało sparaliżowało nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Lekko się uśmiechnęłam i spojrzałam w jego zielone tęczówki.
- Zagubiłam się, znaczy... Cześć jestem Violetta... Eee... Mam depresje, w życiu mi nie wychodziło i tyle... Aaa... A ty co tu robisz?- Wymotałam. Chłopak cicho się zaśmiał. Gdy otworzył już prawie usta do pomieszczenia wszedł mężczyzna z notatnikiem i usiadł na swoim krześle.
- Spotkamy się później? Chcesz przyjść do mnie na 16? Poznasz nowe osoby.- Szepnął mi do ucha na co ja lekko przytaknęłam. Czemu nie. W końcu z mojego pokoju nie ruszałam się przez jakieś parę miesięcy.
- Czyli widzę, że wy się już poznaliście.- Zażartował mężczyzna.- Jestem Alex, przedstaw się nam.- Odpowiedział a ja wstałam i lekko się zestresowałam. Popatrzyłam na każdą mi nie znajomą twarz i nie wiedziałam co powiedzieć. Nikogo z nich nie znam, nie umiem nikomu zaufać.
- Emm... Cześć jestem Violetta.- Powiedziałam cicho i lekko pomachałam, parę osób oraz ja cicho się zaśmiały, mój głos śmiesznie brzmiał. Spojrzałam na Leóna, który również się uśmiechał.- Mam dziewiętnaście lat i mam problemy z moją psychiką.- Po ostatnich słowach wszyscy przestali rechotać lub uśmiechać, ich miny stały się poważne i obserwowały każdy mój ruch, słowo.
- Kto cię namówił, żeby tu przyjść, natchnienie?- Uśmiechnęłam się nerwowo.
- Bardziej to moja mama.- Wszyscy wybuchli śmiechem, wydawało się to jakby w ogóle nie byli chorzy lub smutni. Ukrywali wszystko w środku. Lecz gdy każdy po chwili się przedstawiali mówili o swoich problemach nie wyglądali na ludzi szczęśliwych, radosnych. Połowa popłakała się lub nie dała rady nic powiedzieć o sobie. Nadeszła kolej Leóna spojrzałam się na niego a on tylko się przedstawił, jako jedyny nie powiedział o swoim problemie, byłam lekko zdziwiona i tak powoli do końca przeleciały nam 3 godziny, na wspólnych rozmowach.
Wstałam z krzesła i wzięłam swoją białą, małą, okrągłą torebkę. Nacisnęłam na klamkę gdy naglę ktoś dotknął mnie po barku a ja lekko podskoczyłam z przestraszenia. Byliśmy sami, ja i chłopak o najpiękniejszym spojrzeniu.
- To jak przyjdziesz dziś?- Uśmiechnął się lekko.
- Tak, ale mam takie pytanie, może nie na miejscu, ale...- Zawahałam się a on spojrzeniem kazał mi mówić dalej.- Dlaczego jako jedyny nie powiedziałeś o swoich... problemach?- Zapytałam cicho, mój głos lekko drgał. Nie chciałam go pod jakimkolwiek względem obrazić, ani zranić.- Jeżeli to trudne to nic nie mów, zrozumiem.- Uśmiechnęłam się sztucznie.
- Powiem ci wszystko, ale nie dziś, nie teraz. Będę czekał, tu masz mój numer telefonu. Napisz do mnie a ja wyślę ci numer oraz ulicę mojego domu.- Podał mi kartkę.- To do szesnastej.- Przytulił mnie lekko i odszedł. Stałam chwilę w jednym miejscu i nie wiedziałam co robić.
- Ty jeszcze tu? Nie idziesz do domu?- Do pomieszczenia wszedł Alex lekko zdziwiony.
- Tak, tak! Już idę do domu!- Krzyknęłam i wyszłam.- A i do jutra.- Otworzyłam szybko drzwi i się pożegnałam. Wybiegłam z wielkiego korytarza prosto na chodnik przed nim. Stał tam jeszcze León oraz dziewczyna, która uśmiechała się dziś do mnie na zajęciach. Pomachali do mnie a ja oczywiście chwile stałam nie ruchomo, ale po paru sekundach odwzajemniłam ruch. Naglę zobaczyłam samochód mojego taty. Lekko zadrżałam zdziwiona i podeszłam do pojazdu, otworzyłam drzwi pasażera i weszłam bez słowa do samochodu.
- I jak było?- Uruchomił silnik a ja nic nie odpowiedziałam. Jestem w tym samochodzie chyba trzeci raz. Przejechałam rękoma bo śliskiej tapicerce, wyczyszczonej aż do przejrzenia się w niej.- Odpowiesz mi?- Podniósł głos. Znów nic nie odpowiedziałam tylko wpatrywałam się w okno. Lato w całym Buenos jest niczego sobie.- Czyli rozumiem, że nie.- Mówi zrezygnowany.- Dziś o szesnastej idę do kolegi.- Powiedziałam szybko.- Będzie mogła mnie mama zawieźć?- Spojrzałam na moje zniszczone paznokcie.
- Do kogo jedziesz?- Znów podniósł pieprzony głos. Nienawidzę go, całego mojego ojca.
- Jestem pełnoletnia przestań tak się mną interesować, bo przez te osiemnaście lat nawet nie wiesz kiedy się urodziłam.- Spaliłam go spojrzeniem. On westchnął i nic już nie powiedział.
Wyszłam z samochodu i pobiegłam do mojego pokoju, otworzyłam rolety, pościeliłam łóżko, pudełko z żyletkami schowałam do szafki a białą kartkę ze zeschniętą krwią wyrzuciłam. Posprzątałam w pokoju, wygrzebałam w szafie jakiejś ładnej sukienki, gdy naglę poczułam dziwne uczucie, szczęście. Położyłam się na moim miękkim łóżku i patrzałam na sufit. Dlaczego jeden dzień tak na mnie wpłynął? Pewnie będzie tak jak zawsze, jednego dnia będzie już lepiej a jutro znów będę chciała się zabić. Do pokoju weszła moja mama i rozejrzała się zdziwiona po pomieszczeniu. Usiadłam na łóżku i lekko się do niej uśmiechnęłam.
- Ugotowałam twoje ulubione ciasto, co się stało, że tak?- Podbiegłam do mamy i mocno ją przytuliłam, po chwili wzięłam ciasto i zaczęłam je jeść. Kobieta stała jak głupia i wpatrywała się we mnie jak na jakąś idiotkę.
- No co?- Wytarłam usta. Spojrzałam na telefon, no tak karteczka! Całkiem o niej zapomniałam.- Mamuś zawieziesz mnie dziś gdzieś na 16?- Zapytałam a ona tylko się dziwnie uśmiechnęła i wychodząc zgodziła się. Tak! Wzięłam kartkę z podanym numerem i wpisałam oraz wcisnęłam "zadzwoń" co z tego, że miałam napisać SMS'a.
L: Halo?- Zapytał znani mi już głos. Uśmiechnęłam się do siebie i po chwili odpowiedziałam.
V: Cześć, tu Violetta.
L: Już myślałem, że się nie odezwiesz. SMS'em przyśle ci mój adres, jak tam?
V: W sumie to w porządku, ja kończę będę się szykować. To cześć.
L: Do zobaczenia.- Po chwili chłopak się rozłączył.
Oh tak, to będzie najlepiej spędzone po południe w moim jebanym życiu.
~*~
Musam delikatnie policzek mamy oraz jej dziękuje i po chwili patrze jak odjeżdża, poprawiam sukienkę i chwilę stoję przed drzwiami zastanawiając się co teraz zrobić. Uciekać czy zapukać. Decyduje się na to drugie lecz gdy już to robię żałuje, że nie wybrałam pierwszego. Gdy naglę usłyszałam otwieranie drewnianej konstrukcji czułam, że zaraz zwariuje. Od wieków nie chodziłam na żadne imprezy a na domówki już w ogóle. Chłopak się uśmiechnął i wciągnął mnie do środka. Oddałam uśmiech a do moich uszu dostał się dźwięk muzyki. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i nie mogłam uwierzyć własnym oczom, w rogu widziałam go. Całował się z Sally jak nigdy ze mną. Dotykał ją po całym ciele a pocałunek był pełen miłości. Łzy zaczęły napływać mi do oczu a myśl ucieczki coraz bardziej mnie wypełniała. W końcu się odwróciłam i wybiegłam z domu. Leciałam przed siebie. Violka co ty sobie myślałaś, że się pobawisz trochę i przejdzie ci? Oh no tak nigdy nie będzie od razu tak kolorowo, musisz cierpieć musisz!
Naglę na moim nadgarstku poczułam ucisk, przez co nie mogłam się nigdzie ruszyć, nie licząc tego, że się odwróciłam i wpadłam na twardy tors. Spojrzałam na twarz chłopaka i nie wiedziałam czemu on to robi. León patrzał się w moje spojówki lecz nie mogłam odczytać o czym teraz myśli? Mocno wbiłam się w jego ramiona a on nie zaprzeczał, objął mnie jeszcze mocniej i masował po plecach. Łkałam jak głupia, moczyłam mu koszule oraz brudziłam starym tuszem do rzęs z czasów kiedy byłam z Diego.Czuje, że moje serce wypełnia ból i smutek. Wybrał ją nie mnie muszę się z tym w końcu pogodzić, nie jestem z nim już nawet związana. Boli mnie to, że on zdradzał mnie przez tyle miesięcy. Gdy myślałam, że chce mi się oświadczyć- bo tak miało być. Weszłam do sali w której się umówiliśmy a tam całował się brutalnie z Sally, zamiast oświadczyć się mi zrobił to jej. Wybiegłam, nie próbował się nawet tłumaczyć, stwierdził że kocha tylko ją a ja byłam zabawką, powiedział mi to prosto w oczy. Parę miesięcy później dostałam zaproszenie na ślub Diego z Sally. Oczywiście nie poszłam a wręcz zachorowałam. Chodź było już coraz gorzej dopiero wtedy zrozumiałam, że moje życie się skończyło i nie mam już po co żyć. Ojciec od zawsze mnie nienawidzi, mama kocha lecz zawsze popiera ojca. Ojciec chce, żebym poszła studiować prawo- miałam zacząć parę miesięcy temu lecz zdecydowałam się zająć czymś innym. Nie chciałam tego robić więc potajemnie szukałam studiów muzycznych. Oczywiście znalazłam parę ofert, ale nie stać mnie na poproszenie o tak dużo pieniędzy na instrumenty oraz studia. Aktualnie jestem bez wykształcenia co mojego tatę bardzo irytuje i gdy tylko wraca krzyczy na mnie oraz podnosi nie raz rękę. Mama nie umie mu odmówić więc zgadza się z nim w każdej kwestii a gdy wyjeżdża proponowała mi, że może zapłacić za moje studia muzyczne. Potem niestety cała afera z Diego i popadłam w depresje. Ojciec uważał, że sobie żartuje i nic sobie z tego nie robił do puki po raz pierwszy odważyłam się mu oddać i powiedzieć kim jest i jak może mi mówić co mam robić w moim życiu. Wtedy wyjechał na bardzo długo i gdy wrócił nie rozmawialiśmy w ogóle, nie mówił o moich studiach a ja wtedy popełniłam już prawie 5 razy samobójstwo lecz było coś co nie chciało, żebym się zabiła.
Spojrzałam kolejny raz w przerażone oczy Leóna gdy ten widząc moją rozmazaną twarz lekko ją przetarł dłonią przez co mój tusz nie był już na całej twarzy. Uśmiechnęłam się sztucznie do niego i kolejny raz mocno się przytuliłam do chłopaka, on pocałował moje czoło i cicho westchnął.
- Pójdziemy może do kawiarni? Porozmawiamy sami.- Odsunęłam się od niego i przytaknęłam. On się uśmiechnął i złapał moją rękę. Szliśmy przed siebie, nie mówiąc ani słowa. Wiem, że on nawet nie wie o co chodzi i nie wiem czy zaufam mu by powiedzieć cokolwiek, ale wiem że jest dobrym człowiekiem i wiem, że na pewno dużo przeżył dlatego nie wiem czy martwić go jeszcze moimi problemami. Obecnie jego ręką mocno trzyma moją co oznacza, że wspiera mnie chodź nic nie mówi. Widzę też, że co chwile patrzy na mnie kątem oka, jakby chciał mi coś powiedzieć. W końcu patrze na niego i czekam kiedy on zrobi to samo, robi to oczywiście po paru sekundach, uśmiecha się i odwraca znów wzrok. Wiem, że chce mi coś powiedzieć, może powie jak dojdziemy?
Z oddali widać jakąś małą kawiarenkę co oznacza, że zaraz będziemy w niej siedzieć. Uśmiecham się i już po chwili siadamy przy ładnie ustrojonym stoliku.
- Jest tu naprawdę prześlicznie.- Twierdzę. Kawiarenka stoi tu jako jedyna na wprost niej jest morze przez co mogę oglądać jak ludzie się świetnie bawią. W końcu jest środek lata, a ja próbowałam się zabić kiedy parę lat tamu równie dobrze się tu bawiłam, z przyjaciółmi, z nim.
- Dlatego cię tu zabrałem. Co chcesz do picia?- Zmienia temat. Właśnie, od dawna nie piłam nic innego niż woda i wódka. Zapomniałam o smaku mojej ulubionej latte lub prawdziwej herbaty, którą piłam zawsze przed wyjściem do szkoły. Sok pomarańczowy, mój ulubiony. Piłam go dosłownie wszędzie, gdy się uczyłam gdy chodziłam z przyjaciółmi, gdy się bawiłam. Nigdy nie brałam do ust alkoholu co zmieniło się. Uzależniłam się od wszystkich używek.
- Latte z bitą śmietaną.- Uśmiechnęłam się do niego. Tak, od dziś kończę z wodą lub alkoholem. Muszę żyć normalnie niż codzienny kac. Niż podpalanie ciała lub kaleczenie je żyletką po temperówce. Patrzenie jak kartka, którą zamierzam wypełnić tekstem piosenki jest cała zakrwawiona a potem budzę się znów w szpitalu. Nadal dziwie się swojej mamie, że nie dała mnie do psychiatryka wręcz mnie chroniła bym tam nie szła.
Chłopak odchodzi od naszego stolika i kieruje się do wielkiego stołu gdzie zamawia nasze kawy. Ja przyglądam się dzieciom biegających po plaży i śmiejących się. Patrze na ich szczęśliwe mordki gdy zaczynam powoli się rozklejać. Gdyby moje dzieciństwo wyglądało ponownie może w połowie nie byłabym aż tak chora jak czuje się teraz. León znów siada przy stoliku i jego mina smutnieje gdy widzi jak wycieram łzy.
- Co się dzieje?- Naglę pyta. Tak, to krótkie zdanie chciał zadać kiedy szliśmy tutaj. Westchnęłam cicho i pokręciłam głową. Nie wiem czy mogę mu ufać znam go dopiero parę godzin a gdy dowiaduje się, że przyjaźni się z Diego i jego zwariowaną żoną nie wiem czy to nie jakiś żart.
- Skąd znasz Diego?- Mówię spokojnie, żeby nie miał żadnych podejrzeń. Kelnerka przynosi nasze zamówienie a ja moczę usta w bitej śmietanie razem z latte. On tylko się zastanawia i wpatruje we mnie jak w obrazek. Nie wiem co może teraz powiedzieć. Może serio robi to specjalnie, żeby szpiegować mnie dla Diego?
- Diego to mój młodszy brat.- Wytrzeszczam oczy i nie wiem co powiedzieć. Na początku chce go pytać o wszystko i o nic ale on nadal może być dla niego szpiegiem, lub coś.- Nie zadaje się z nim zbytnio, jest chamem. Oszukał rodziców, mnie oraz Sally, przyjaciółkę mojej byłej dziewczyny. Nie znamy się dobrze, ale wydaje mi się, że nie jest dobrym człowiekiem. Dlatego Diego i ona są razem. On i ona wprosili się na tą imprezę, nie wiem czemu pozwoliłem mu zostać. A co?- Pyta kończąc konwersacje. Violetta, spokojnie. Moje ręce trzęsły się aż postawiłam wielki kielich z kawą na stół. Przez chwilę wahałam się żeby mu to powiedzieć.
- Diego zdradzał mnie z Sally przez pół roku naszego związku.- Powiedziałam godnie z prawdą. Chłopak popatrzał na mnie a ja nie dałam rady wstałam i uśmiechnęłam się lekko do... Domingueza.- Cześć Domin...- Przerwał mi.
- Verdas, dlaczego już idziesz?- Naglę wstaje razem ze mną. Przez to mam jeszcze więcej pytań. Dlaczego mają inne nazwiska. Może są przyrodnimi braćmi? Nie, nie chce z nim na razie o niczym gadać. Powiedziałam za dużo, on najwyraźniej też. To nie ma sensu.
- Umówiłam się z przyjaciółką.- Kłamie, on też najwyraźniej w to nie wierzy. Przymykam oczy i odwracam się.- Dziękuje ci za kawę.- Podchodzę do niego i całuje delikatnie w policzek. Tak, za dużo na dziś, stanowczo za dużo.
~*~
Na terapię chodzę już trzy tygodnie, z Leónem dobrze się zaprzyjaźniłam. Opowiedział mi o Diego a gdy nie chciałam o tym mówić opowiedział też trochę o sobie. Jego mama była kiedyś z ojcem Diego lecz ten ją zdradził i zostawił. Urodziła wtedy chłopaka, później poznała ojca Leóna przez co tak na prawdę wcale nie są spokrewnieni. Po za tym, że jego ojciec spotyka się z matką tego dupka. Codziennie praktycznie chodziliśmy na kawę do tej samej kawiarni co po raz pierwszy. Dowiedziałam się też, że Diego i León wcale za sobą nie przepadają przez co przestałam wierzyć w to, że jest dla niego szpiegiem. Tylko tyle wiem o nim, całkiem go nie znam, a on? Wręcz przeciwnie, zna całą moją rodzinę, przyjaciół, czemu mam depresje czemu czuje się zagubiona. Z każdym dniem idzie mi coraz lepiej a przyjaźń z chłopakiem ułatwia mi samopoczucie.
Wychodzę z pomieszczenia i kieruje się w stronę mojego domu. Szłam po woli i do tej pory czuje, że ktoś mnie obserwuje i idzie za mną. Naglę nie wytrzymuje i odwracam się. Przede mną stoi Diego, uchachany i szczęśliwy. Chodź widzę coś w nim innego. Najebał się. Rozglądam się i próbuje uciec. Nie chce tego, nie chce. Nie chce, żeby mnie dotykał. Wiem do czego jest zdolny gdy wypije za dużo. Niestety przyciąga mnie do ściany budynku i zaczyna mnie całować. Piszcze i próbuje mu się wyrwać. Czuje, że robi mi malinkę na szyi. Kiedyś tak bardzo mi się to podobało dziś mogę stwierdzić, że to najgorsze uczucie w moim życiu.
- Proszę puść mnie.- Mówię bardzo cicho. On tylko zatyka mi palcem usta. Wzdycham, i zaczynam płakać. Nie chce tego, nie chce znów zostać przez niego zgwałcona. Zrobił to dwa razy, wybaczyłam mu, ale teraz nie wybaczyłam i znienawidzę go jeszcze bardziej.
- Kocham cię Violetta!- Krzyczy a ja zaczynam jeszcze bardziej płakać. Czuje, że rozpina mi stanik, dlaczego musimy być w miejscu w którym ludzie nie chodzą? Zaczynam płakać jak opętana. Nie chce tego. Próbuje się wyrwać, znów nic mi się nie udaje. Dlaczego? Czuje, że nic nie może być gorsze gdy naglę wkłada swoje wstrętne palce do moich majtek i przyciska moje pośladki. Nienawidzę go, nienawidzę! Po chwili czuje, że nikt koło mnie nie stoi, a wręcz słyszę jak ktoś się bije. Otwieram oczy i widzę Leóna, który mocno uderza Diego w twarz. Patrze i nie wiem co mam robić. Chłopak przewraca się i jęczy coś pod nosem.
- Chodź, dziś idziemy do mnie.- Mówi wściekły a ja mocno się w niego wtulam.- Chodź.- Powtarza i idziemy do jego samochodu. Wspomniałam, że ostatnio jeżdżę ciągle jego autem? Przyglądałam się światu przez okno lecz czułam ciągle ten wstręt Diego. Popatrzałam na Leóna i on od razu na mnie. Był zdenerwowany i cholernie się martwił. Nie wiem czemu ale tak czuje, bardzo poznałam każdą jego emocje. Nie znam go cholernie, go nie znam, ale wiem co czuje, wiem że się martwi. Wróciłam do oglądania zachodu słońca gdy poczułam na moim kolanie kogoś rękę. Spojrzałam na nią i od dłoni aż do twarzy przyglądałam się dokładnie.
- Przepraszam, że byłem taki oschły. Przestraszyłem się.- Mówi bardzo łagodnym głosem kiedy stoimy w korkach. Czy tylko ja nienawidzę tego czekania aż będziemy jechać szybciej?
- Nic się nie stało, rozumiem cię.- Złapałam jego dłoni i lekko przycisnęłam on zrobił to samo. Patrze na jego cholernie przystojną twarz. Czemu nigdy nie zauważyłam, że jest tak cholernie przystojny. Jego grzywka stoi delikatnie a szmaragdy patrzą jak tonę w jego spojrzeniu. Jego ręce są wypełnione wystającymi żyłami co oznacza, że jest cholernie wysportowany. Nawet nie wiem co ma pod koszulką, na pewno nic innego niż jeden wielki kaloryfer przy którym każda laska chciałaby się grzać. Tylko dlaczego taki chłopak, ma problemy? Przecież to jest cholerny ideał każdej laski.
- Dlaczego znajdujesz się z nami?- Pytam. Wiem, że i tak nie dostanę odpowiedzi, tylko znów się zezłości. Nic znów nie mówi wzdycha a ja robię to samo. Wyrywam moją rękę i patrze dalej przez okno.
- Moja przeszłość nie jest kolorowa, Violu powiem ci wszystko, ale nie teraz.- Cicho prycham. Przecież on zna mnie całą, wie kim jestem co robię i co zrobiłam. Wie co oznacza każda moja rana na ręce a ja nie wiem nawet kiedy ma urodziny.
- Znasz całą moją cholerną przeszłość! Nie ufasz mi!- Wykrzykuje. Chce mu pomóc, chce pomóc mu w tym wszystkim, ale on mi nie pozwala dojść do tego, bo nie chce powiedzieć czym jest powód. Ile mam jeszcze go prosić o tylko parę faktów o sobie. Chce wiedzieć co go trapi, chce mu pomóc najbardziej na świecie, przecież nie będzie cały czas się ukrywał. No proszę.
- Później Violu, później.- Mówi bardzo cicho, tak jakbym miała tego nie słyszeć a jego ręka znów trafia na moje kolano. Prycham tylko i nic nie mówię. Chce mu tylko pomóc, chce być przy nim, chce być najważniejszą kobietą na jego cholernym świecie! Czy ja przed chwilą przyznałam się, że podoba mi się Verdas? O nie... To pomyłka, chce być najważniejszą przyjaciółką. Tak dokładnie, tylko przyjaciółką.Siadam na miękkim łóżku i rozglądam się po pomieszczeniu. Pokój Leóna, byłam tu tylko raz. Musiałam zasnąć. Lekko się podniosłam i zaczęłam podchodzić do drzwi gdy naglę usłyszałam kroki, kierujące się do góry. Jak strzała wleciałam pod kołdrę i czekałam. Gdy usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi od razu zamknęłam oczy a mój oddech zrobił się nieregularny.- Tak dokładnie, jestem specem od udawania, że śpię. Lecz chłopak gadał z kimś przez telefon, gdy wszedł jego głos był spokojniejszy, usiadł gdzieś. Otworzyłam lekko oczy i zauważyłam, że siedzi przy biurku tyłem do mnie. Przysłuchiwałam się rozmowie.
- Tak, ona nie może się dowiedzieć nic o mnie. Tak wiem, że to zrujnuje nasz plan. Dobra Diego ja wiem, że ci przerwałem, ale ja musiałem. Dobra zamknij pysk, Violetta będzie jeszcze bardziej zraniona. Tak, znam cały plan na pamięć, nie będę go mówił bo jestem w pokoju gdzie ona śpi. Zamknij pysk, przecież ona śpi nic nie słyszy. Dobra, zranię ją tylko przestań tak do mnie wydzwaniać bo się domyśli. No cześć.- W pierwszym momencie nie wiem co mam myśleć. Dlatego chłopak nie chce mi nic o sobie powiedzieć. Ale skąd Diego wiedział, że będę iść na terapie i skąd wiedział, że wysłać Leóna właśnie w ten dzień. Nienawidzę ich obojga.
Do moich oczu wlewały się lekkie kropelki wody, muszę stąd jak najszybciej wyjść. León z pokoju wyszedł parę sekund temu, nie mam wyjścia muszę robić to szybko. Gdy słyszę dźwięki wody z prysznica wybiegam z pokoju i zaczynam lekko łkać. Jak on mógł mi to zrobić? Uczucie szczęśliwej wyparowało tak jak ja z jego luksusowego domku. Wybiegłam na ulicę. Chce się zabić, chce się zabić! Wpadam na genialny pomysł. Niedaleko stąd jest autostrada, głupia ale prawdziwa śmierć. Zaczęłam kroczyć w stronę autostrady, pozostało mi jakieś 30 minut życia plus 4 w których będę się wahać. Łzy swobodnie leciały po policzkach a uśmiech nie schodził. Tak to dziś skończę moje chujowe życie. Mogłam zrobić to wcześniej gdy nie znałam jeszcze tego zasranego Verdasa! Przyśpieszyłam kroku gdy usłyszałam moje imię. To on, León. Nie chce go znać ani widzieć. Zaczęłam biec, będzie widział jak ginę, niech to zobaczy jak bardzo go nienawidzę. Jednak los nie chciał tego i chłopak oczywiście jest ode mnie szybszy. Walnęłam go mocno w twarz, on nic nie odpowiedział tylko mnie przełożył mnie przez ramie. Oczywiście wyrywałam się, ale on miał to gdzieś. Szedł najwyraźniej do swojego domu. Uderzałam pięściami w jego plecy, robiłam to najmocniej jak umiałam. Zaczęłam się wydzierać, prosząc o pomoc gdy ten tylko to usłyszał zaczął przyśpieszać. Postawił mnie dopiero przed blokiem. Był wściekły, ale w jego oczach widziałam coś niezwykłego.
- Wiem, że mnie nienawidzisz, ale próbowałem cię ochronić przed nim.- Tłumaczy się przez co ja zaczynam śmiać się jak opętana. Przecież jak chciał mnie chronić, jak mnie tylko zranił. Zaufałam mu! A on nawet nie raczył mi powiedzieć nic o sobie. Jeszcze ta umowa z Diego. Nie znam szczegółów, ale wiem, że mogli mnie nawet zabić. Chodź mi znów wszystko obojętnie.
- Chronić? Chronić? Nie bądź śmieszny León. Słyszałam, chciał...- Przerwał mi mój monolog lekkim pocałunkiem. O dziwo bardzo go pragnęłam, oddałam pocałunek i po chwili się oderwałam. Spojrzałam na niego jak na idiotę.- Myślisz, że jak mnie pocałujesz wszystko się zmieni? Śmieszny jesteś!- Wydzieram się na niego.
- Przepraszam.- Odparł. Przepraszam? Za co teraz kurwa? Chciał się mnie pozbyć, chciał mnie zranić jeszcze bardziej, nienawidzę go i jego pierdolonego brata! Uderzyłam go znów, nienawidzę go!- Chciałem cię od niego odizolować, posłuchaj mnie!- Krzyczy gdy ja odchodzę nie obchodzi mnie już on oraz jego brat. Idę do domu, mam w dupie życie. Nie daje rady.
~*~
Minął miesiąc a ja i León nie odezwaliśmy się do siebie słowem. Może inaczej, on próbował mi wszystko wytłumaczyć, lecz ja jednak nawet na niego nie patrzyłam tylko go omijałam łukiem. Od tamtej pory chodzę do prywatnego psychologa nie chodzę do tego kółka zasranych nastolatków, nie chce tam chodzić z Leónem. Jednak zaprzyjaźniłam się z Fran, jego najlepszą przyjaciółką. Zawsze mnie prosi, żebym go wysłuchała lecz ja wtedy zmieniam temat. Nie chce go znać, chce o nim zapomnieć gdy moje życie nabiera kolorów nie chce znów się załamywać przez niego lub Diego. Wszystko było ustawione, miałam się rozkochać w Leónie a on miał mnie naglę zostawić. Tak przynajmniej słyszałam od Diego. Rozmawiałam z nim przez telefon całkiem przypadkiem, chciał mnie przeprosić, lecz ja zakpiłam a on wkurzony powiedział mi ich cały plan. Wtedy znów podcięłam sobie żyły co skutkowało kolejnym pojawieniem się w szpitalu. Lecz był to ostatni raz, postanowiłam iść do psychologa, który po woli mnie leczy czym jest sukcesem. Dziś mam dzień wolny od psychologa więc postanowiłam przemalować pokój. Wszystkie rzeczy pochowałam do kartonów oraz meble wyniosłam do pokoju gościnnego. Łóżko przykryłam folią, żeby się nie brudziło. Włączyłam muzykę i ubrałam fartuszek. Sięgnęłam po mój wałek oraz różową farbę. Zaczęłam przejeżdżać różową farbą po lekkim różowym pudrze na mojej ścianie. Cicho mruczałam piosenkę pod nosem. Gdy naglę ktoś zapukał do białych drzwi które pomalowałam wczoraj. Krzyknęłam proszę i zeszłam z drabiny. Podrapałam się po nosie przez co poczułam, że chyba jest już różowy. W drzwiach stanął Verdas, od razu podeszłam do niego i zaczęłam wypychać z pokoju. Jednak jest zbyt silny i nawet nie drgnął. Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w jego zielone oczy. Czego on jeszcze ode mnie chce? Powiedziałam nie chce go znać, nie ma prawa wchodzić do mojego domu!
- Wyjdź!- Krzyknęłam, a ten usiadł na ofoliowanym łóżku. No proszę! Niech on już idzie, nie chce słuchać jego oraz tego jak bardzo żałuje lub jak wymyśla jakieś bajeczki! Proszę no, mam dość jego przystojnej twarzy oraz jego! Nie obchodzi mnie to wszystko. Mam nowe życie, z zagubionej się odnalazłam. Nie potrzebuje jego litości, jego "ochrony", jego bycia i jego całego. Daje sobie radę już sama, ja i psycholog Marco plus moja mama, która ostatnio bardzo mi pomaga. Nie potrzebuje Verdasa.
- Chciałbym ci wszystko wytłumaczyć i powiedzieć ci kim jestem.- Haha, czyli gdy jesteś już dla mnie dnem chcesz mi mówić o sobie? Przecież mi w takim razie nie możesz zaufać, nie chce żebyś mi ufał. Pewnie nagadasz jakiś głupot, znów mnie oszukasz a może zaraz nawet zabijesz. Proszę cię, wyjdź stąd.
- Masz 5 minut i ani minuty więcej.- Słyszycie to? Czy ja właśnie się zgodziłam. Boże co ja robię przed chwilą twierdziłam co innego, uległam mu. Świnia ze mnie, jak mogłam, nienawidzę go i nie obchodzą mnie jego sekreciki oraz on! Co ja robię, znów się zakopie i będę chciała się zabić. Help me?
- Gdy miałem 14 lat moi rodzice się rozwiedli, bardzo to przeżywałem więc nie chodziłem do szkoły, nie uczyłem się, nie jeździłem na krosie oraz nie dawałem znaków życia znajomym. Po paru miesiącach przeszło mi i zacząłem od nowa, powtarzałem klasę ale przeniosłem się do innej podstawówki, tam poznałem grono przyjaciół oraz moją dziewczynę, mój ojciec poznał wtedy matkę Diego. Oboje się nienawidziliśmy już od zawsze, był zaniedbany, pił, ćpał oraz zarywał do lasek które mi się podobały zrobił tak samo z Sally. Dokładnie z tą Sally z która teraz jest w związku małżeńskim. Oczywiście przeszło mi, ale miałem przyjaciółkę, która nazywała się Daisy, bardzo się lubiliśmy mówiliśmy sobie wszystko i nic, któregoś dnia zauważyłem, że ja nie tylko ją lubię a ją kocham.- Serio będzie mi mówić o swoich związkach lub coś? Nie interesuje mnie to, to mnie wręcz nudzi. Może już wyjdziesz co?- Ale wtedy zaczął się najgorszy koszmar, Diego mi ją odebrał. Nie poderwał, nie zaprzyjaźnił a zrobił coś całkiem innego. Razem z moją matką, z podkreśleniem na moją zgwałcił i zabił Daisy. Przechodziłem przez koszmar a ojciec mi zakazał mówić policji co zrobił w końcu znaleźli ślady na moją matkę więc siedzi do dziś za kratami. Zapadłem w depresje z której po pewnym czasie wyszedłem. Wszystko zaczęło się układać, lecz Diego rujnował każdą moją przyjaźń oraz miłość. Zazdrościł mi wszystkiego dlatego to robił. W końcu mój ojciec pokłócił się z jego matką i oboje wyjechali na parę lat, podejrzewam że wtedy go poznałaś i wtedy byliście razem, ale w tym czasie było coś jeszcze gorszego, nie mówiłem ale miałem siostrę, była to jedyna osoba która była ze mną na zawsze, zaprzyjaźniliśmy się, bawiłem się z nią oraz robiliśmy różne rzeczy. Gdy wracaliśmy do domu poszedłem kupić nam lody a jej kazałem iść już do domu, lecz na moich oczach własny ojciec ją potrącił, zabił ją na miejscu a co się okazało później, że mój ojciec ma nowotwór z którego nie można wyjść no chyba że cud. Zmarł po paru miesiącach siedzenia w pace. Przez parę lat studiowałem a gdy naglę zacząłem myśleć kim jestem wszystko zaczęło wracać, Diego wrócił, lecz okazało się, że przeprowadził się tylko do innego osiedla i znów tu wszystko się waliło, dlatego zacząłem kolejny raz chodzić na terapię. Wiem, że brzmi to banalnie, ale wiem, że wtedy byś mi nie uwierzyła a wyśmiała.- Tak bardzo się wsłuchałam w jego tłumaczenie, że aż zapomniałam o 5 minutach. Wszystko zaczyna się układać tylko to jego życie wydaje się jak jedno wielkie tragiczne kłamstwo. Tyle zabójstw i śmierci to co on tu jeszcze robi?- A co do tego z Diego, chciałem cię chronić, więc zawarłem z nim pakt, że cię zranię i zostawię oczywiście kłamałem mu, nie chciałem nigdy tego zrobić. Strasznie mi się podobałaś i ufałem ci bezgranicznie, nie chciałem żebyś przechodziła piekło więc się zgodziłem, żeby nie zabił mi jeszcze ciebie. Violu, kocham cię chce żeby nic ci się stało dlatego chciałbym cię prosić o dwie rzeczy. Wybacz mi a jeżeli to zrobisz jeszcze dziś pojadę na policje i wszystko im powiem.- León błagam jeżeli to jakaś bajeczka to serio nie chce się w to bawić.
- Ja... Ja nie wiem. Muszę się zastanowić.- No nie zabijajcie mnie, ale musiałam tak? Nie wiem czy mam mu ufać czy nie. Ja wiem, że to może być kolejny plan Diego lub coś. Nie chce tak znów się ranić. Wole o nich obojgu zapomnieć niż znów tworzyć tą głupią bajeczkę.
- Dobrze, jeżeli pomyślisz i coś wymyślisz to zadzwoń do mnie. Może to być nawet 3 w nocy. Cześć V.- Całuje mnie lekko w policzek i wychodzi. Ludzie ratujcie mnie! Jestem w jebanej kropce. Dlaczego mi to robicie. Chce mu pomóc, chce żeby żył lepiej i było mu lepiej. Chce żeby był szczęśliwy ale... Boje się, że znów pójdę na dno. Muszę dobrze się zastanowić. Nie chce mieć żadnych wątpliwości. A teraz? Teraz muszę malować swój pokój.
Ja wiem, że jest kolejny dzień. I że ja powinnam mu nie wierzyć, dać sobie spokój. Ale on mi zaufał, wyznał mi takie rzeczy. Ja muszę mu pomóc, on potrzebuje pomocy. Ja go... serio lubię, nie chce żeby stało mu się coś jeszcze gorszego. Jest godzina 11, muszę tam iść do niego. Ja nie mogę zadzwonić ja muszę mu to powiedzieć prosto w oczy.
Wzięłam moją ukochaną małą torebeczkę i wyszłam z domu. Pamiętam jak stałam przed tymi samymi drzwiami przed imprezą i zastanawiałam się o to samo. Czy zapukać czy jednak uciec. Dziś znów wybieram to pierwsze lecz znów to uczucie, że może lepiej uciec. Jedak za drzwi wychyla się Diego.
- Kurwa.- Przeklinam pod nosem gdy ten łapie mnie za rękę. Nie dobrze, bardzo nie dobrze. Dziś trzeba było uciekać. Dlaczego byłam z takim szatanem z takim bydlakiem. Co ja miałam w głowie? Chłopak mocno mnie przyciągnął do jakiejś ze ścian. Wyjął z szuflady nóż. Żegnaj świecie, żegnaj León, żegnajcie. W końcu odchodzę. Czuje to, że to właśnie on mnie zabije. Teraz wierze w każde słowo Leóna. Czekam tylko aż mnie zadźga. Śmierć w kuchni mojego przyjaciela przez byłego chłopaka czy to nie jest wspaniałe? Chciałam się zabić na autostradzie lepsze to niż nic. Gdy czuje zimny nóż przy mojej krtani już w myślach się żegnam i zamykam oczy. Dobranoc Violu, dobranoc świecie! Jednak czuje lekkie przejechanie nim i czuje, że nadal stoję. Otwieram wolno oczy i widzę podobny widok z ostatnich 2 miesięcy. Znów León mnie uratował. Chłopak zaczął go okładać pięściami a gdy stracił przytomność szybko mnie złapał.
- Musimy jechać na komisariat.- Stwierdziłam szybko na co Verdas szeroko się uśmiechnął. Dobra wybaczam mu. Mocno go przytuliłam i zaczęłam cicho szlochać. Po chwili spojrzałam w jego oczy. Zaczęliśmy się do siebie powoli zbliżać gdy nagle nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Oddawałam każde jego cmoknięcie oraz muśnięcie moich ust. Bardzo ich pragnę tak samo on pragnie moich. Tym razem to León przyciska mnie do ściany i lekko mówiąc obściskujemy się. Kocham go i dziś jestem pewna mojego uczucia. Po chwili oboje puszczamy i zdyszani patrzymy sobie w oczy aż do momentu gdy przypominamy sobie gdzie jesteśmy. Dotknęłam lekko mojej szyi, krew lekko z niej spływała. Było to tylko zadrapanie, a León przykleił na nim plaster. Zaśmiałam się i weszliśmy do samochodu.
- Czas pozbyć się gnojka.- Oparł i włączył silnik.
To koniec mojego koszmaru, koniec naszego koszmaru.
Odnalazłam siebie, odnalazłam mojego księcia, zbawiciela.
Odnalazłam Leóna.
~*~
Heloł its mi. Czy tylko ja tak bardzo jaram się płytą Tinki? Nie umiem wybrać jednej piosenki ok. Wszystkie są idealne:') a duet Leonetty wygrywa wszystko:'))))))
Kocham was
Lil ly
Lil ly
Bardzo fajny os 😂😂😂💋💖
OdpowiedzUsuńKc,
Rosee 💖💞😌💋
Do autorki OS:
OdpowiedzUsuńGratuluję drugiego miejsca 💟
Skromnisiu OS nie jest fajny tylko boski!!
Czytałam u autorki, ale z chęcią czytałam jeszcze raz. Cuuuddooowny :* ❤
Maddy ❤