niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 24




Rozdział dedykuje Rosee aka Misiowi♥


   Przemierzając korytarz firmy idę w stronę gabinetu mojego chłopaka ze stertą papierów. Ten sobie siedzi w pokoju i przegląda komputer, a ja muszę udawać jego sekretarke i bawić się w latanie po całym budynku, żeby pozałatwiać różne sprawy. Wpadam jak burza do pomieszczenia, a Leon popija sobie kawe i gra sobie w jakąś idiotyczną gierke z nogami na biurku.
  - Ja Ci coś kurwa zrobie... - szepnęłam do siebie. Szybkim krokiem podeszłam do chłopaka i jedną ręką ledwo co zamknęłam klapę od laptopa i rzuciłam na deski całą góre papierów taskanych tu przeze mnie.
  - No ej, przerwałaś mi gre! - pisnął, a ja myślałam, że zabije go wzrokiem.
  - Ty się lepiej pilnuj Verdas, bo kiedyś dojdzie do tego, że swoimi delikatnymi rączkami wydrapie Ci oczy z oczodołów* umieszczonych w Twojej idealnej buźce - uśmiechnęłam się słodko. Z kim ja się związałam, wytłumaczcie mi? Bo naprawdę się nad tym zastanawiam i nie mogę znaleźć odpowiedzi, no trudno.
  - Okres? - spytał. Ja go zaraz rozszarpie.
  - Słuchaj, patrz się na moje usta, właśnie tak - pokazałam na swoje wargi wskazującym palcem - policzę do trzech, jeśli nie wyjdziesz z tego pomieszczenia w ciągu tego czasu, obiecuje Ci, że urwe Ci jaja i nie będziesz już miał czym spładniać dzieci - jego mina w chwili, w której to powiedziałam, była naprawde bezcenna. Z chęcią zrobiłabym teraz zdjęcie, pamiątke bym jeszcze uzyskała.
  - Raz... - powiedziałam.
  - Ale Violu... - zaczął chłopak.
  - Dwa... - ciągnęłam.
  - Viol... - nie dokończył, bo wiedział, że nie ulegne. Zerwał się z krzesła i pędem podbiegł do wyjścia zatrzaskując je za sobą. Zaśmiałam się tylko i rozsiadłam sie na siedzeniu i zaczęłam wypełniać te dokumenty.

~*~

   Jest już 22:00, a ja nadal wypisuje jakieś durne papiery. Leon siedzi na kanapie i podpisuje już chyba tysięczny dokument o współpracy z kolejną firmą. Słyszę pukacie do drzwi i już z automatu krzyczę, aby osoba stojąca po drugiej stronie weszła. 
  - Dobry wieczór Violu, Leon - uśmiecha się fałszywie Vanessa. Czego ona tu szuka o tej godzinie? I czemu jest jeszcze w firmie? Kto pozwolił jej tu zostać? Tyle pytań, a zero odpowiedzi, jak żyć.
  - Czego tu szukasz? - spytał znudzony Leon nawet się na nią nie patrząc. 
  - Chciałam was tylko poinformować, że od jutra jestem waszą sekretarką czy coś - zachichotała. Bardzo śmieszne.
  - Niby z jakiej paki? - spytał mój chłopak. No właśnie, niby czemu?
  - Z takiej, że ja ją zatrudniłem - niespodziewanie wszedł do pomieszczenia mężczyzna po czterdziestce.
  - Cześć tato - burknął Leon. Ja za to wolałam siedzieć cicho, bo powiedziałabym o pare słów za dużo, jak to zwykle ja.
  - Słuchajcie dzieci, zatrudniłem Vanesse, bo o to poprosił mnie jej ojciec na kolacji, na której zresztą sami byliście. Poprosił mnie jeszcze o jedną rzecz, ale muszę o tym pomówić z Leonem na osobności - spojrzał na mnie.
  - A tak, już ide, właśnie skończyłam. Jak coś to podjadę taksówką, a Tobie zostawie samochód Leon - uśmiechnęłam się ciepło. Podeszłam do chłopaka i ucałowałam jego policzek, a do pana Verdasa tylko podeszłam i się przytuliłam. Mimo jego zachowania był dla mnie jak drugi ojciec, niby swojego również miałam, ale on nie poświęcał mi tyle czasu, co tata Leona. Tak naprawdę jego całą rodzina była i moją rodziną. Czułam się wśród nich akceptowana, nie to, że tak nie czułam się przy swojej, ale chyba wiecie o co chodzi. Vanesse za to ominęłam szerokim łukiem i udałam się w kierunku wyjścia. Leon chciał jeszcze coś powiedzieć, ale ostatecznie zamilkł. W oddali słyszałam już tylko krzyki i chyba nie chcę wiedzieć co sie tam wydarzyło.

~*~

  - Nie zgadzam się do cholery! - wrzeszcze. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak wściekły, zdruzgotany i zawiedziony. 
  - Leon, to jest tylko jedna konferencja, uspokój się - mówi ojciec. 
  - Żartujesz sobie, - prycham. - przypominam Ci, że ona - mówie kiwając głową w strone Vanessy - zniszczyła mi życie i umożliwiła mi bycie szczęśliwym z Violettą - warczę. 
  - Leon, ja sobie naprawdę zdaje z tego sprawę, ale takie warunki postawił jej ojciec. Kocham Violettę jak własną córkę, ale Tobie nie zaszkodzi jedna, cholerna konferencja - tłumaczy. Jestem w rozsypce - i to dosłownie. Z jednej strony ona może coś knuć, a z drugiej może być spokojna. Odpowiedź jest jasna, jestem po pierwszej stronie.
  - Nie mogę się zgodzić tato, Violetta będzie na mnie zła.
  - Nie bedzie, zaufaj mi. Obiecuje, że sam jej to wszystko wytłumacze - uspokoił mnie tata.
  - Czyli mam po prostu udawać jej chłopaka na tym wydarzeniu i nic więcej? - upewniłem się.
  - Dokładnie - potwierdził, a ja tylko westchnąłem. Zgodzić się czy nie?

~*~
*teksty moich przyjaciółek, nie wnikajcie
Hejcia hehehe
Możecie mnie znienawidzić hehe
Ale powiem wam jedno, teraz postaram się dodawać co 4-5 dni, bo mam już napisane te opowiadanie do końca, oprócz niespodzianki, a o niej dowiecie się po epilogu.
Vils ostra kocica cri
A Leos taki bezbronny
Przyznam się, że płakałam ze śmiechu jak to pisałam, serio
To ten, kocham was hehehe
Lil ly

niedziela, 12 czerwca 2016

One Shot "Gracias, Thank You, Grazie, Merci, Dziękuję"


cri, nauczyłam się robić gify hehehehe
Puście sobie o to [KLIK] w tle hihi

One Shota tego dedykuje wszystkim V-lovers♥


Droga Obsado...


...Gracias...


...za to, że dzięki wam, producentom technicznym, waszym fanom, stworzyliśmy coś tak wspaniałego, czyli jedną, wielką rodzine, w której - jak w każdej - są kłótnie i spory, ale kochamy, szanujemy siebie bez granicznie. My - jako fani - bylismy fundamentem tego, co zaistniało, fundamentem całego serialu, bo bez nas nie osiągnął by tyle, prawda? I pomyśleć, że niby zwykły serial mógł tak bardzo zawrócić w głowach dziesiątkach, setkach, tysiącach, milionach, co ja gadam, miliardach osób, które śledziły perypetie granych przez was bohaterów. To magiczne wiecie? I mimo przeciwności, pokonaliśmy je, przejmowaliśmy się hejterami? Gdzie tam! Po prostu tworzyliśmy cos, czego chyba nikomu się nie udało dokonać...

...Thank You...

...za to, że dzięki wam mogłam odkryć siebie, zresztą, nie tylko ja, bo i te miliardy fanów, którzy czekali na was pod hotelami, śpiewali z wami na koncertach, spamowali na przeróżnych portalach społecznościowych, wspierali was w podejmowaniu decyzji, pomagali. Jesteśmy najlepsi, no nie? Myśle, że też macie takie zdanie. Dzięki wam odnalazłam swoją prawowitą pasje, coś do czego ciągnęło mnie od dzieciństwa, coś co robiłam nieświadomie i nie zauważałam, jak bardzo jest to dla mnie ważne. Tym czymś jest muzyka, granie, śpiew, dokładnie to, co Wy robiliście bezustannie przez ponad cztery lata, spełnialiście swoje marzenia i pozwalaliście spełniać je nam. I udało się to Wam, dzięki niby zwykłym ludziom, tyle osób spełniło marzenia, nawet nie uwierzycie jak ogromna jest to liczba, naprawdę...

...Grazie...

...to może teraz za to, że zawsze byliście przy mnie, wspieraliście mnie, docenialiście, podnosiliście na duchu, motywowaliście do dalszego działania. Dobra, nie tylko przy mnie, przy wszystkich. Nawet nie wiecie jak wasza muzyka, wasze głosy, wasza więź nam pomagała. Ludzie nazywają to więzią idola z fanem czy też bratnia dusza. To coś prawie, że niemożliwego, coś fikcyjnego, bo kto by pomyślał, jedna osoba mieszka od drugiej kilkaset czy kilkatysięcy kilometrów, a tak naprawdę są do siebie przywiązani, choć jedna osoba nawet nie zdanie sobie z tego sprawy. W tym przypadku ta drugą osobą jesteście Wy...

...Merci...

...za to, że nigdy nie udawaliście kogoś, kim nie byliście i jesteście, pokazywaliście nam, że warto być sobą i, żeby nie zmieniać się tylko ze względu na innych. Nauczyliście nas żyć, pokazaliście jak to wszystko tak naprawdę wygląda, że życie nie jest takie kolorowe, że aby dokonać czegoś trzeba pokonywać przeszkody. Byliście, jesteście i będziecie naszymi nauczycielami życia, lepszymi od tych ze szkół, którzy nie uczą nas z taką pasją i zafascynowaniem, jak wy...

...Dziękuję...

...za to, że jesteście i, że mnie nigdy nie opuścicie. Jesteście i już, tak po prostu, nie muszę was o to prosić ani błagać. Mimo, że was nie widze, to czuję, że jesteście ze mną duchem. Wkładacie swoje całe serce, abyśmy byli szczęśliwi, aby nasze zmieniło się na lepsze. I wiecie co? Udało się wam. Ja osobiście nie wyobrażam sobie teraz życia bez was, pewnie byłoby ono monotonne, pozbawione kolorów. Gdyby nie Wy, nie poznałabym tyle wspaniałych osób, które łączy to samo - miłość do Was. Nie byłoby mnie pewnie nawet tutaj, nie pisałabym teraz tego listu, czy wszystko byłoby tak, jak jest teraz? Nie, bo to Wy wypełniacie moje serce i uczyniacie mnie szcześliwą i spełnioną. I chociaż wiem, że ten list nigdy do Was nie dotrze, to chce Wam powiedzieć, że strasznie Was kocham...


...Dziękuje...


Lil ly

~*~


Hejcia naklejcia
Zostawiam was z tym dziełem, strasznie mi się ono podoba, jak widać nie jest ono o Leonettcie, a o obsadzie i jest ono w pełni szczere. To jest taka inna forma OS, nawet nie wiem czy można i nie, to nie jest ten OS, który miał być już dawno dodany, nad tamtym pracuje, a ten napisałam w 3h, strasznie lekko mi się go pisało. Jest on napisany z okazji rocznicy wyemitowania ostatniego odcinka Violetty w Polsce:')) szybko zleciało, nie? Podoba wam się One Shot? Mam nadzieje, że tak, bo mam chyba 7434879 zaczętych OS w roboczych cri
I W PONIEDZIAŁEK JUŻ NA 100% WSTAWIE ROZDZIAŁ, OBIECUJE (TYM RAZEM SERIO, BO SIĘ JUŻ DOCZEKAĆ GO NIE MOŻECIE EHH)
Kocham was
Lil ly

środa, 8 czerwca 2016

Miejsce 1 - Honey: Leonetta "Życiowe Czasopismo"





Szczęście
Szczęście bierze się z tego, co człowiek ma w duszy. A nie z tego, co musi zdobyć albo zrobić. Dopełnienie żadnych warunków nie da szczęścia. 
    Tak jak twierdzą najróżniejsi filozofowie; największą przeszkodą do bycia szczęśliwym to dążenie do niej za wszelką cenę. Na szczęście trzeba poczekać.


 "Bo w prawdziwej przyjaźni nie chodzi o to by być 
nierozłącznym, tylko o to,
by rozłąka nic nie zmieniła..."


   - Siostry z przypadku, przyjaciółki z wyboru.
   Przyjaźń siostrzana jest bardzo rzadka. Często rywalizują ze sobą o chłopaka, popularność, a nawet o większą miłość, gdyż twierdzą, że siostra czy brat są bardziej kochani. One sprostały wyzwaniu i nauczyły żyć na równi.
    Szatynka o czekoladowych oczach i jasnej karnacji przyległa do starszej siostry, i nie zamierza jej opuszczać. Natomiast brunetka o brązowych oczach i ciemnej karnacji nigdy nie wyobrażała sobie życia bez adoptowanej siostry.
    Violetta, jak wiele dzieci w dzisiejszych czasach, została adoptowana przez rodzinę Castillo ponad siedemnaście lat temu. Już prawie osiemnaście. Jej starsza siostra Natalia nawet nie pomyślała, że nie było by jej teraz przy niej. Od zawsze kochały się i na samym początku ich znajomości, nawet nie pomyślały, że nie są siostrami.
    Brunetka przytuliła siostrę uśmiechając się.
   - Naleśniki?
   We wszystkich czterech oczach zaświeciły się płomyczki. Płomyki, które bardzo trudno zgasić.
  Szatynka kiwnęła głową na znak zgody i obie powędrowały do kuchni na parterze. Uwielbiały swoje radosne towarzystwo i ogromny, skromnie urządzony dom. Nigdy nie były jakieś bogatsze od reszty. Zwykła rodzina mieszkająca na obrzeżach miasta.
   Koniec tematu. 


Smutek
   Kiedy słońce chowa się za horyzont, a noc otula swoją samotność, chowamy głowy w miękkie poduszki i pogrążamy się w swoich myślach, marzeniach, planach. Często zastanawiając się co kryje się w kącie pokoju. Czy jakaś potworna kreatura nie chowa się w ciemności? Potwór, którym nas straszono w dzieciństwie? Czy to możliwe, że w tym momencie chowa się pod łóżkiem?
    Jesteśmy bezbronni.


"Bo ludzie uśmiechający się często za dnia,
płaczą po nocach..."
   
    Kolejny pochmurny dzień. Tak na prawdę, każdy już taki będzie. Nic nie będzie tak jak kiedyś, tak jak planowałyśmy. 
    Wyjechała. 
    Violetta wiedziała, że jej siostra planuje wyjechać do Szwecji na lepszą uczelnie. Tylko czemu ne wyjechała z nią? Był jeden powód, może dwa. 
    W katastrofie lotniczej zginęli ich rodzice. Przez to brunetka panicznie boi się latać samolotami. Zawsze, gdy wzniesie się tak, że nie dotyka stopami ziemi zaczyna wariować lub po prostu mdleje. 
     Drugim powodem była miłość. Zakochała się i nie mogła od tak wyjechać. Nie zapomniała by o nim i jego pięknej dziewczynie, Ludmile. Blond laleczka dostaje zawsze to czego chce. Tym razem to brązowooka chciała wygrać. Szatyn o pięknych, szmaragdowych oczach był jej marzeniem. Chciała chodź raz dotknąć tego wspaniałego torsu, albo po prostu znaleźć się w jego silnych ramionach. 
     Dziewczyna podniosła się z kanapy i wyrzuciła zużyte chusteczki higieniczne do kosza. Minęło zaledwie kilka godzin, a ona tęskni jakby nie widziały się kilka miesięcy, może nawet lat. Miała przeczucie, że Natalia też o niej myśli. 
     Wstawiła wodę i nasypała kawy do kubka. Wrzątkiem zalała ziarenka kawy i dolała trochę mleka, by złagodzić gorący napój. Tego jej potrzeba. Cafe Mocchiato, ulubiony trunek jej i brunetki. 


Samotność


   Zjawisko subiektywnie odczuwane, stan emocjonalny człowieka wynikający najczęściej z braku pozytywnych relacji z innymi osobami. Często ma wydźwięk negatywny. 
   Samotność funkcjonuje w czasie temporalnym; może być chroniczna, albo występować przejściowo. Człowiek może doświadczyć krótkich, chwilowych stanów samotności, pomimo posiadania adekwatnych związków z ludźmi.


"Przyjaciel- osoba, która skazuje Cię na samotność,
a samotność to pierwszy krok
ku narastającej śmierci..."


    - Nikt Ci nie pomoże.- warczy blondynka przez zaciśnięte zęby- Twojej siostruni nie ma. Jesteś nikim...
    Łza spłynęła po policzku szatynki. Przyzwyczajona była do różnych obelg i negatywnego nastawienia do jej osoby. Ludmiła uwielbiała robić innym ludziom na złość, a Violetta była jej główną ofiarą, zdobyczą.
   Blondynka wyprostowała rękę i mocno uderzyła Castillo w twarz. Brązowooka chwyciła się za pulsujący kawałek skóry i lekko zaczęła go masować. Po jej policzku znowu spłynęła łza.
   Druga łza jest jak tysięczna, boli tak samo.
   Dziewczyna osunęła się po ścianie dalej trzymając obolały policzek. Ferro natomiast zapatrzona była w swoją rękę. Zaczęła drżeć pod wpływem mocnego uderzenia.
  - Przepraszam.- mruknęła cicho i uciekła z miejsca zdarzenia.
 Łzy wypływały coraz szybciej z jej oczu. Poddała się bez walki. Była słaba i nigdy tego nie zapomni. Swojej słabości i delikatności, której Natalia nie posiadała.


Miłość


    Był jedynym o którym warto było śnić, w jego ramionach pragnęła zawsze być, od niego uczyła się na nowo życia, by mogła wyjść ze swojego ukrycia, pewnego dnia nagle coś się rozbiło.
   Padły ostre słowa i wszystko się skończyło, tyle pięknych chwil razem przeżyli, a wystarczyła sekunda by się rozdzielili. To jest ta chwila gdzie nagle wszystko znika, wtedy dziewczyna kontaktu unika. Pragnie być sama lecz wszyscy się gromadzą, słyszy w koło siebie jak jej dobrze radzą. Po wszystkim już wie, że źle postąpiła, lecz jej wielka duma wrócić do niego nie pozwoliła.
    Miłość jest krucha jak kwiat róży, wystarczy większy podmuch i wszystko w koło burzy. Warto czasami ochłonąć z emocji, bo taka kłótnia na pewno związek wzmocni.
Dlatego często trzeba ustąpić drugiej osobie, by do końca życia nie siedziało to w tobie.


"- Twoja dupa?
- Moja księżniczka.
-Czemu z nią jesteś?
-Bo ją kocham.
- Ma fajne cycki?
- Ma piękne oczy.
- Zaimponowała Ci w łóżku?
- Jest słodka, gdy zasypia w moich ramionach".


   W pewnej chwili oboje znacznie zbliżyli się do siebie. Poniesieni spontanicznością znajdowali się w niewielkiej odległości. Ich ciała były przywiercone do siebie. A oni? Spoglądali sobie głęboko w oczy niewinnie się uśmiechając. Castillo nie potrafiła znieść bliskości ich ciał. Była przerażona i jednocześnie podniecona, jak po przejażdżce kolejką górską. Spoglądali sobie nawzajem w oczy, niewinnie się uśmiechając. Czuła paniczny strach, lecz z drugiej strony radość, przeradzającą się w euforię. Wszystkie szufladki w jej głowie otworzyły się, a kartki wyfrunęły tworząc prawdziwy chaos. Jej myśli były jedną wielką plamą. Nie potrafiła wyczuć, co tak na prawdę teraz czuła. Ta bliskość z Verdesem to jedyna rzecz, która cieszyła ją od wyjazdu siostry.
    Nie pragnęła tego, lecz nie potrafiła nie chciała się dłużej bronić przed własnymi uczuciami.Uniosła głowę wyżej, tak by ich usta ocierały się o siebie. Wtedy on postanowił działać i przywarł swoimi ustami do jej malinowych warg.






Rozczarowanie


 Każdy, komu ufamy, na kogo, jak nam się wydaje, możemy liczyć, kiedyś nas rozczaruje. Pozostawieni sami sobie ludzie kłamią, mają tajemnice, zmieniają się i znikają, niektórzy za inną maską lub osobowością, inni w gęstej porannej mgle nad klifem.
  Rozczarowanie nie jest przyjemnym uczuciem. W każdym negatywnym stopniu, pogrążasz się jeszcze bardziej w zapomnienie. Czasem myśląc, że tak będzie lepiej. 


"Bez wesołych oczu, uśmiech
nie jest nic wart"  


   - Przestań zachowywać się jak dziecko!- Warczy szatyn
   Patrzy w jego puste oczy. Nie widzi już w nich miłości, widzi obojętność i nienawiść do jej osoby. Jak większość par stoczyli się na samo dno i nie potrafili odbudować swojej relacji. Wiele milionów ludzi cieszy się szczęściem, które koloruje życie. U nich natomiast właśnie wygasał ostatni płomień nadziei. 
   Po jej policzku spłynęła jedna, samotna i gorzka zła rozpaczy. Leon nigdy nie mógł patrzeć na to jak jego ukochana cierpi, jednak ona nie była już jego ukochaną. 
   Tak jak zawsze, kiedy próbował ją pocieszyć, przytulił ją, tu i teraz. 
   - Nie możemy być dalej razem.- Wybełkotał w jej cytrynowe włosy. 
   Zawsze pachniały zjawiskowo. Cytryną lub truskawką. On to uwielbiał i nie chciał tego tracić, lecz musiał. Dziewczyna próbowała wyrwać się mu z uścisku, a on tylko przycisnął ją mocniej. Zaczęła zalewać się zimnym łzami. Nie mogła uwierzyć, że to właśnie teraz kończy się ich "Wielka miłość".
   - Violetta, - odsunął się od siebie, by spojrzeć sobie w oczy - znajdziesz lepszego, który pokocha Cię tak samo jak ja Cię kochałem.
    Ucałował jej czoło i wyszedł zostawiając otwarte drzwi. Podeszła do nich i trzasnęła najgłośniej, i najmocniej jak umiała. Zakryła twarz w rękach i zsunęła się po drzwiach. Skoro to koniec, już nic się nie liczy.


"Kochaj albo znienawić, brać albo zostawić, Nie bądź obojętny, nie graj uczuciami, Klucz do mojego serca, wyrzuć gdzieś daleko w morze i obiecaj mi, że nie będziesz chciał go z powrotem, Kochaj albo znienawić, brać albo zostawić, Nie bądź obojętny, nie graj uczuciami, Ja? Ja tylko tęsknie nocami,
Ty wolałeś mnie w tej chwili zostawić".


Śmierć 


   Nie wiem już jak myśleć mam. Zamykam oczy i nie ma mnie, tak przed bólem schowam się. Otul mnie śnie, sobą okryj mnie, nie zostawiaj samej mnie. Ucieknę stąd; ucieknę w sen. Przyśnij mi się piękny śnie, że nie było mnie nigdy tu. Odpływam już i znikam by już nie obudzić się.


"Jeśli dożyjesz stu lat, to ja chcę żyć sto lat minus jeden dzień,
 żebym nigdy nie musiała żyć bez Ciebie"


   Szatynka stąpa po cienkim lodzie. Idzie delikatnie smyrając stopami o zimną podłogę. Idąc w kierunku jasnego światła wspomina wszystkie dobre i złe chwile, które przeżyła od narodzin. Uwielbiała zatracać się we śnie z marzeniami, lecz to był już koniec. Tu mogła tylko powspominać.
   Zaraz miała znaleźć się w innym świecie. Lepszym świecie.
 Kucnęła i dotknęła swojego odbicia na lodzie. Przejechała ręką po policzku zatrzymując się na brodzie. Widziała coś czego nigdy nie dostrzegła. Była piękna.
  Pomimo blizny rozciągającej się od końcówki czoła do oka, była piękną kobietą, która właśnie umierała.
  Wstała i otrzepała śnieg z nagich kolan. Uniosła głowę ku niebu. Słońce zaczynało piec jej ciało i roztapiać lód. Opuściła głowę i znów zaczęła iść przed siebie. Stawiając lewą nogę zapadła się pod lód.
  Wspomnienia wykasowane. Ciało pozbawione duszy. Error w bazie danych. Koniec życia.


"Życie jest podłe, pamiętaj dziecko.
Nie trzeba umrzeć, aby przeżyć piekło".

~*~

Hejcia wszystkim!
Tak, wiem, że nie dodałam ani One Shota ani rozdziału tydzień temu, ja wiem wiem. Rozdział będzie w piątek i może następny w niedziele, chce serio skończyć to opowiadanie. One Shot pojawi się już na 30 tyś, bo jest on za ciężki w pisaniu, żebym mogła go skończyć w tydzień, dwa czy miesiąc. Mam już serio sporo napisane, aż mnie to dziwi XD
Mniejsza, OS Honey, który czytaliście, został zmieniony, bo opublikowała go na blogu, z którego odeszła, dlatego nie daje linka, a do jej bloga nie pamiętam cri 
To coś, co czytaliście jest tak wspaniałe, że jezu, naprawdę, łzy mi serio leciały strumieniami, gratki Andrzej<33333 div="">
To do piątku skarby<333 div="">
Lil ly
Theme by Violett