- Leon ? - spytałam ze zdziwieniem i przerażeniem w głosie. Nie widziałam go 2 lata. Cholerne 2 lata. Przyjrzałam się mu. Zmienił się. Teraz jego idealna fryzura była podniesiona ku górze. Jego sylwetka była bardziej wysportowana, widać, że nie unika siłowni. Był ubrany w czarny garitur. Spojrzałam na jego twarz i mój wzrok utkwił w jego oczach. Wcale się nie zmieniły. Widać było w nich zdziwienie, szczęście i miłośc ? Napewno nie do mnie. Spuściłam wzrok na jego usta, które same prosiły się o ich muśnięcie. Violetta, opanuj się.
- Co ty tu robisz ? - powiedział z uśmiechem. O nie, drugi raz nie nabiore się na ten uśmieszek Verdas, nie tym razem.
- Mieszkam - powiedziałam z kpiną w głosie.
- Zmieniłaś się - powiedział widocznie zawiedziony.
- A co, miałam wiecznie udawać bezbronną dziewczynkę, którą każdy może pomiatać i ranić ? - powiedziałam z sarkazmem.
- Nie to miałem na myśli - mruknął.
- A ty co tutaj robisz ? - spytałam. Czemu jak zaczęło mi się już układać, on musiał się tutaj pojawić ? I tak wystarczająco dużo się przez niego nacierpiałam. Naprawde nie chcę powtórki z rozrywki. Całe dnie leżałam w łóżku, nic nie jadłam i nic nie piła tylko otoczona górą chusteczek płakałam przez tego idiote. Nie wybaczyłam mu tego co zrobił. To było jak wbicie noża w plecy. Cholernie bolało, niedawno przestało, a teraz wspomnienia wróciły.
- To samo co ty, mieszkam tu oraz pracuje w firmie mojego ojca, którą już niedługo przekazuje mnie - znowu się uśmiechnął. Kurwa Verdas, przestań.
- Oo, to... Fajnie - szepnęłam. Zrobiła się pomiędzy nami niezręczna sytuacja. Nagle poczułam, że lece w przód co spowodował chłopak jadący na deskorolce. Zamknęłam oczy myśląc, że upadne, lecz poczułam się jakby latała. Na swoich plecach czułam delikatne dłonie. Otworzyłam oczy i ujrzałam szmaragdowe oczy wywiercające dziurę w moich tęczówkach. Przełknęłam głośno ślinę widząc jak szatyn się do mnie przybliża. Jednak ja szybko podniosłam się do pionu.
- Dziękuję, że mnie złapałeś - rzekłam nie patrząc w jego oczy. Nie chce znowu w nich tonąć. Nie tym razem.
- To czysta przyjemność - szepnął.
- Przepraszam, ale muszę już iść - powiedziałam udając, że gdzieś się wybieram. Odwróciłam się na pięcie, ale Leon złapał mnie za rękę i pociągnął co spowodowało moje obrócenie się.
- Spotkamy się jeszcze ? - spytał z nadzieją w głosie.
- Nie wiem Leon - szepnęłam i spuściłam głowę.
- Najlepiej będzie jeżeli zapomnimy o tym spotkaniu - wyrwałam mu się z uścisku dłoni. Uciekłam. Zrobiłam to samo co 2 lata temu. Do oczu napłynęły mi łzy. Ale czy napewno łzy smutku ? Płakałam, bo byłam szczęśliwa przez to, że on tutaj jest, ale płakałam też dlatego, że boje się, że on znów to zrobi, że znów mnie zrani tak jak kiedyś. Nie mogę już myśleć ani o nim, ani o mojej przeszłości, bo inaczej wykończe się psychicznie. Będąc już w domu poszłam do sypialni i pogrążyłam się w głębokim śnie.
~*~
Powolnym, ale wesołym krokiem szłam na miejsce spotkania z Leonem. Wiatr muskał moją twarz, a ja przyglądałam się opadającym liściom z drzew. No tak. Wakacje się kończą. Nadchodzi nowy etap w moim jak i w życiu moich przyjaciół. Każdy idzie swoją ścieżką. Boję się, że kiedyś rozjedziemy się po świecie i już się nie zobaczymy. Gdy tak szłam zobaczyłam dwie znajome mi postacie. Podeszłam bliżej, żeby dobrze im się przyjrzeć. Nie. Nie wierze. Łzy napłynęły mi do oczu. Odwróciłam się i odbiegłam nic nie widząc, ponieważ łzy zamazywały mi drogę ucieczki. Słyszałam jeszcze nawoływanie swojego imienia przez Leona, ale nie reagował. Myślałam, że on mnie kocha. Najwyraźniej, myliłam się. On był jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Kochałam go. Poprawka, nadal go kocham.Dotarłam do domu i bez słowa ruszyłam do swojego pokoju, który zamknęłam na klucz. Przesiedziałam w nim reszte dnia marnując tony chusteczek porozwalanych po moim pokoju. Ze zmęczenia zapadłam w głęboki sen.
~*~
Gwałtownie podniosłam się ze łzami w oczach. No tak. Wrócił on, wróciły wspomnienia. Dlaczego akurat teraz kiedy wszystko mi się układało on musiał wrócić i wszystko zburzyć ? Wszystko szło już tak dobrze, ale nie. Pan Leon Verdas jak zwykle wszystko spieprzył. Jak zwykle zresztą.
Postawiłam stopy na miękkim kremowych dywanie i ruszyłam w strone kuchni w celu przygotowania śniadania. Następnie wzięłam prysznic. Chwila. Przecież dziś jest sobota, czyli to dzisiaj musze iść na tą kolacje biznesową. Świetnie. Ubrałam luźne spodnie dresowe, bluzke na grubych ramiączkach i związałam włosy w luźnego koka. Skoro dzisiaj nie ide do pracy, to z chęcią zrobie sobie dzień lenia. Włączyłam telewizor i skakałam po kanałach. Po długisz poszukiwaniach znalazłam jakieś romansidło. Peter mówi Luizie, że ja kocha. Hah, kłamstwo. Mężczyźni to debile. Nie potrafią kochać, ale ranienie wychodzi im najlepiej. Najpierw manipulują, owijają sobie wokół palca, a potem albo zostawiają, albo zdradzają. Żałosne. Luiza, ty idiotko ! No i po co się zgodziłaś zostać jego dziewczyną ?! Dobra, ten serial zaczyna mi juz działać na nerwy. Wyłączyłam telewizor i spojrzałam na zegarek. 15:57.Dobra, to czas najwyższy szykować się na tą kolacje. Otworzyłam drzwi do mojej sypialni i skierowałam się w strone garderoby. Wybrałam czarną, rozkloszowaną sukienkę i czarne szpilki. Potem zrobiłam delikatny makijaż, a moje usta podkreśliłam krwiście, czerwoną szminką. Włosy ropuściłam i potraktowałam lokówką. Podeszłam do dużego lustra znajdującego się na środku korytarza. Idealnie. Założyłam płaszcz, wyszłam z domu i zamknęłam drzwi na klucz. Ruszyłam w strone samochodu, wsiadłam do niego i odpaliłam go. Jechałam ok.15 minut. Gdy dojechałam zaparkowałam na zajeździe i szybkim krokiem ruszyłam do domu moich rodziców. Zapukałam. Otworzyła mi moja rodzicielka z promiennym uśmiechem.
-Witaj Skarbie - powiedziała i mocno przytuliła mnie do swojej piersi.
- Cześc mamo.
- Pięknie wyglądasz - rzekła zachwycona.
- Doskonale wiesz, że ty i tak o wiele lepiej - powiedziałam. Moja mama ubiera się zawsze lepiej ode mnie. Seledynowa sukienka z przedłużonym tyłem prezentowała się idealnie z kremowymi czółenkami.
Jej włosy zostały spięte na bok, a delikatny makijaz bardzo ja odmładzał.
- Oj, przestań - powiedziała uśmiechając się.
- Chodź już do kuchni, goście jeszcze nie przybyli, ale Federico z Ludmiłą już zjawili.
- Dobrze - rzekłam i ruszyłam w strone jadalni. Ludmiła widząc mnie wstała gwałtownie z krzesła i mnie przytuliła.
- Cześć Vils ! - krzyknęła.
- Hejka Lu - szepnęłam. Ludmiła to bardzo wybuchowa osoba. Ona nie potrafi powiedzieć czegoś normalnym tonem głosy, tylko musi się drzeć. Ale i tak kocham tą wariatke. Przywitałam się z Fede buziakiem w policzek. Nagle do kuchni wszedł ojciec. Na mój widok podszedł do mnie, lecz się odsunęłam.
- Witaj córciu - powiedział.
- Cześć ojczulku - rzekłam z kpiną w głosie. Niech wie, że on nigdy nie wygra tej wojny. Jedyną osobą, która może tego dokonać jestem ja.
Nagle usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi.
- Pójde otworzyć - szybkim krokiem podeszłam do drzwi i delikatnie je otworzyłam. Nie mogłam uwierzyć w to co ujrzałam. Nie no znowu. Czy on mnie prześladuje ? Cudownie.
~*~
Witam was w ten sobotni wieczór!
Tak jak obiecałam, dzisiaj pojawił się rozdział. Szczerze mówiąc, to mysłałam, że go dzisiaj nie wstawie, bo byłam w Warszawie na występie z chórem. Było naprawde supi!
A jednak Leon. Możecie zgadywać z kim ten idiota zdradził Vilu, ale nie skapniecie się XD Radze wam zajrzeć do zakładki Bohaterowie, bo tam jest dużo informacji. Ciekawe kto odwiedzi rodzinke Castillo xd Nie wiem. Znaczy ja wiem, ale ćsii XD
Przepraszam was za wszelkie błędy, ale pisałam to mega szybko xd
W każdym razie komentujcie, bo każdy komentarz sprawia, że na mojej buźce pojawia się uśmiech:)))
W każdym razie komentujcie, bo każdy komentarz sprawia, że na mojej buźce pojawia się uśmiech:)))
No i dobrej nocki życze XD
Lil ly