Wróciłam już do domu i aktualnie siedze przy laptopie oglądając Teen Wolfa z kubkiem kakao w oczekiwaniu na mojego chłopaka. Jest po północy, a Leona nadal nie ma w domu, a ja zaczynam sie coraz bardziej martwić. To nie tak, że musze wiedzieć dokąd chodzi i takie podobne, ale cholera, jest już późno, a on powiedział, że po rozmowie z klientem wróci od razu do domu, a nie ma go już ładne dwie godziny.
Podniosłam sie z łóżka i powędrowałam na balkon razem z cieplutkim, białym kocem. Opierając się o barierki mogłam dostrzec jak światło księżyca rozświetla całą okolice, w której nie było ani jednej lampy ulicznej, co w sumie było dosyć dziwne.
Po chwili poczułam ręce owijające moją talie i rozgrzane usta wędrujące po mojej szyi. Na samą myśl o osobie, która aktualnie przy mnie stoi uśmiechnęłam się.
- Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale troszeczke zagadałem się z ojcem - delikatnie szepnął.
- Nic się nie stało, ale martwiłam się - stałam już twarzą w twarz z Leonem z ułożonymi rękami na jego piersi.
- Chodźmy już spać, Ty jutro masz wolne, ale ja z rana ide o pracy kochanie - zaśmiał się, a ja wraz z nim. Byłam na tyle zmęczona całym dniem, że naprawde nie dałam rady doczłapać się do łożka, które było tak cholernie daleko.
- Zanieś mnie - mruknęłam przymykając oczy. Chłopak cicho westchnął, schylił się i wział mnie na ręcę jak panne młodą.
- Musisz mnie częściej tak nosić - zachichotałam - wygodnie mi jest w Twoich ramionach - objęłam jego szyje mocniej i wtuliłam się w jego tors.
- Następnym razem kiedy będę Cię tak niósł, będziesz już moją żoną - wyszeptał mi to do ucha, a ja wstrzymałam oddech. Boże drogi, On to mówi na serio?
- Czyżbyś coś planował? - spytałam, a moja twarz wyrażała więcej niż tysiąc słow, dosłownie.
- Może - odrzekł tajemniczo, a ja się zaśmiałam.
- Skąd pewność, że bym się zgodziła? - mówiłam, a Leon w tym czasie położył mnie na łóżku, a na moje słowa się gwaltownie podniósł.
- A nie zgodziłabyś się? - spytał troche zaskoczony i lekko przygnębiony. Och Leoś. Chwyciłam jego rękę i pociągnęłam, co poskutkowało tym, że szatyn upadł na mnie ledwo podtrzymując się na rękach, żeby mnie nie zgnieść.
Zaczęłam się śmiać z całej sytuacji, czym chłopak mi zawtórował. Castillo, Ty to zawsze potrafisz rozbawić człowieka.
- Oczywiście, że bym się zgodziła, zawsze i wszędzie - skorzystałam z tego, że nasze twarze dzieliły dosłownie milimetry i delikatnie musnęłam usta mojego chłopaka. Oderwaliśmy się od siebie, a ja mogłam ujrzeć małe, skaczące ogniki w oczach mojego misia.
- A więc, Violetto Castillo, uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - spytał wyglądając naprawde na poważnego. Chwilunia, bo chyba nałapałam laga mózgu, że co?
- Chwila, co?! - krzyknęłam spychając go ze mnie - błagam Cię Leon, jeśli masz robić sobie, żarty to nie ze mnie - zaśmiałam się nerwowo i poprawiłam włosy zakładając je za swoje uszy. Chłopak chyba był troszeczke zszokowany moją reakcją, więc szybko podniósł się do pozycji siedzącej podpierając się na dłoniach.
- Vilu, ale ja mówiłem poważnie - szepnął i spuścił głowę. Zrobiło mi się go żal, ale hej! Która dziewczyna zareagowałaby inaczej?
- Ale tak bez pierścionka, uroczystej kolacji czy coś? Tak po prostu? To nie w Twoim stylu Leon - dźgnęłam go palcem w brzuch próbując poprawić mu humor, ale chyba coś mi ie wyszło.
- Potrzebne nam jest to wszystko? Pierścionek, kolacja czy cokolwiek innego? Nie wiem który mężczyzna był na tyle oryginalny, że chciałby oświadczyć się dziewczynie tak po prostu, w ich mieszkaniu, tak, żeby byli tylko i wyłącznie sami i niktim nie przeszkadzał - ma racje - kocham Cię na zabój Violetta, jestem w Tobie cholernie zakochany, że aż trace dla Ciebie głowe, nie umiem przy Tobie racjonalnie myśleć, ba! Ja cały czas myśle o Tobie, nie ma dla mnie ważniejszej osoby w całym wszechświecie. Wiem, że to z Tobą chce spędzić całe swoje życie, wziąć z Tobą ślub, mieć razem dzieci i razem się ze starzeć. Nikogo nie potrzebuje bardziej niż Ciebie - ostatnie zdanie wyszeptłał, a ja ze szlochem rzuciłam się na niego. On tylko chwycił mnie w swoje ramiona i najwyraźniej nie zamierzał puścić. Odczepiłam się od niego, naciągnęłam rękaw bluzy na dłoń i przetarłam sobie nią okolice policzków i oczu tak, aby pozbyć się łez, które wypłynęły mi z oczu.
- Pieprzyć to, że pewnie teraz wyglądam jak potwór w tym strasznie rozmazanym makijażu, cholera jasna Leon kocham Cię najbardziej na świecie człowieku, jesteś najwspanialszą osobą, która przytrafiła mi się w życiu i nie wyobrażam sobie teraz go bez Cię i tak, zgadzam się do cholery - wykrzyczałam i znowu przytuliłam się do Leona u którego także zauważyłam łze spływającą po policzku. Chłopak tylko czule ucałował moje czołoni oparł swoją głowę o moją.
- Pojedziemy do jubilera i wybierzesz sobie pierścionek, nie chce, żebym wybrał Ci jakiś zły, którego będziesz nosić z przymusu - rzekł szczęśliwy.
- Każdy byłby idealny, bylebym dostałabym go od Ciebie - cmoknęłam jego policzek.
Nagle ogarnełam jedną rzecz, skoro płakałam, to tusz oraz wszystko co znajdowało miejsce na mojej twarzy musiało spłynąć. Zerwałam się z łóżka i mało co nie wywalając się po drodze wbiegłam do łazienki, żeby tylko zmyć z siebie to okrucieństwo i wyglądać w miare normalnie. W sumie myśląc racjonalnie, na miejscu Leona uznałabym siebie za wariatke, ale on się chyba już przyzwyczaił, prawda?
Wyszłam z łazienki już ogarnięta, a mój narzeczony już smacznie spał, a przynajmniej na takiego wyglądał. Obeszłam łóżko dookoła i położyłam się obok szatyna. Przykryłam się dokładnie kołdrą i delikatnie podniosłam się na łokciach, aby zgasić wcześniej zapaloną lampke. Ułożyłam się dokładnie i z zamiarem zaśnięcia zamknęłam oczy.
Poczułam na swojej szyji mokre pocałunki składane przez mojego mężczyzne. Chłopak przeniosł ręce na mój brzuch podwijając koszulkę i masując go.
- Myślałam, że śpisz - wymruczałam, bo nie powiem, było mi naprawdę przyjemnie.
- Tylko udawałem myszko - zachichotał i powrócił do ssania mojej szyji.
- Tak? No nie zauważyłam - prychnęłam i odwróciłam się twarzą do niego wpijając się w jego wargi. Ręcę Leona błądziły po całym moim ciele, za to moje były umiejscowione na jego torsie. Usta skierował on na moją szyję, a ja powstrzymywałam się od tego, aby się nie zaśmiać.
- Czy Ty przypadkiem rano nie wybierasz się do pracy? - mruknęłam.
- Pieprzyć pracę, najwyżej pójde na późniejszą godzine - warknął zdejmując ze mnie koszulke.
~*~
Nie uwierzycie co zrobiłam!
Wstawiłam rozdział!
Po prawie 3 miesiącach!
!!!
Nie no bk cri
Nie będę was nawet przepraszała, ja nawet nie wiem czy ktokolwiek tutaj jeszcze jest:')
Ale żeby się zrechabilitować, dostajecie rozdział dzisiaj i w sobote podajże, chyba, że napisze go w piątek, to wstawieXDDD naczy mam już go troche napisanego, wy mnie zabijecie dosłownie serioXDDDDDDDDDDDD
To pierwsza sprawa, druga, mam wene, SERIO JĄ MAM TERAZ i w przeciągu tego miesiąca juz naprawdę skończe to opowiadanie, bo mam go dość, a wena na nowe mnie męczy cnie
Tak więc OBIECUJE, że do zobaczonka jeszcze w tym tyg!!
Lil ly