Księżniczka♥ |
Przemierzałam uliczki Nowego Yorku zmierzając do firmy, mojej firmy. Tata uznał, że jestem już na tyle dorosła, aby móc przejąć firme, która jest jedną z największych placówek, zajmujących się projektowaniem wnętrz. Gdy skończyłam 18 lat postanowiłam wyjechać z Buenos Aires, za dużo wspomnień kojarzyło mi się z tym miastem. Wybrałam jak widać Nowy York. Ludmiła, jako moja najlepsza przyjaciółka spakowała walizki i wraz ze mną zostawiła przeszłość, aby zacząć nowe życie, tu w Nowym Yorku.
Weszłam do firmy kierując się w strone recepcjonistki.
- Witam pani Castillo
- Cześć Dianna, czy Jane już raczyła się pojawić ? - spytałam się jej z wtraźną dwiną w głosie.
- Nie, niestety jeszcze nie przyszła - powiedziała. Tak nie może być, koniec ulgi.
- Dobrze, w takim razie jak przyjdzie, niech zaszczyci mnie swoją obecnością i przymaszeruje do mojego gabinetu - rzekłam, byłam wściekła. Dziewczyna przegięła, zrozumiałabym gdyby spóźniła się jeden czy dwa razy, ale codziennie ? Miarka się przebrała.
- Prosze pani, pani ojciec przyszedł - wyjąkała ze strachem.
- Mówił po co ?- spytałam ze sztucznym uśmiechem.
- Powiedział, że jest to bardzo pilna sprawa, czeka na panią i pani brata w gabinecie.
- Dobrze, miłego dnia - rzekłam. Chyba jestem zbyt miła jak na mnie.
- Dziękuję i nawzajem - posłała mi nieśmiały uśmiech, który odwzajemniłam.
Odeszłam od lady i powędrowałam do windy. Nacisnęłam guzik z numerem 20.
Gdy drzwi miały się zamknąć nagle przez drzwi przecisnął się Feduś.
- Cześć - powiedział z uśmiechem i pocałował mój policzek.
- Hej - syknęłam - Przepraszam - powiedziałam i spuściłam głowe. Fede to jedyna osoba, dla której nie jestem z lekka mówią suką w całej firmie. Oczywiście pomijając ojca i matke. Przy nich zawsze musiałam udawać grzeczną dziewczynkę.
Federico był moim bratem, pomagał i wspierał mnie w każdej decyzji, tak jak Ludmiła. Na początku to on miał przejąć firme, bo był starszy i bardziej doświadczony, ale ja postawiłam sprawe jasno, chciałam się wreszcie usamodzielnić, pokazać ojcu, że poradze sobie bez jego kasy, a nie chodzić z podkulonych ogonkiem i być jego marionetką.
- Wow, siostra, co cię tak zdenerwowało ? - spytał się Fede, który powstrzymywał się od wybuchu śmiechu.
- Ojciec czeka na nas w moim gabinecie braciszku - powiedziałam z drwiną w głosie, a jego twarz natychmiastowo zmieniła wyraz.
- Co ? Czego ten sukinsyn od nas jeszcze chce ? - syknął z nienawiścią.
Ojciec od zawsze traktował nas jak zabawki. Wraz z matką wyjeżdżali na drugi koniec świata, a my zostawaliśmy z gosposią w domu bez rodziców. Nasza matka przynajmniej okazywała nam swoją miłość, pomagała mnie i Federico gdy coś się stało i wspierała nas, czyli pełniła funkcje obu rodziców.
Ojciec za to myślał, że gdy da nam kase, to będzie wspaniałym tatusiem, z którego każdy będzie brał przykład. Myślał, że pieniądze zastąpiął to co powinien dam nać, swoją miłość. Nigdy nie powiedział tych cholernych, dwóch słów, kocham was. Matka zapewniała mnie i Federa, że ojciec bardzo nas kocha, tylko nie umie nam tego pokazać. Tak, właśnie widać.
- Nie mam bladego pojęcia Feduś.
Gdy winda dojechała na nasze piętro wyszliśmy z niej i udaliśmy się do mojego gabietu, w którym czekał człowiek, który śmiał się nazywać naszym ojcem. Delikatnie nacisnęłam klamkę do drzwi i po chwili razem z Fede staliśmy twarzą w trwarz z człowiekiem, który zniszczył nam najpiękniejsze chwile naszego dzieciństwa.
- Czego chcesz German ? - syknął ze słyszalną nienawiścią w głosie mój brat.
- Jakie miłe powitanie - zaśmiał się.
- Wspaniałe - wyczujcie ta ironie - przejdź do rzeczy, mam firme na głowie - powiedziałam dumnie z uniesioną głową.
- Chciałem sprawdzić jak moje wspaniałe dzieci radzą sobie w firmie, a wy mnie tak witacie ? Nie tak was wychowaliśmy z matką - rzekł.
- Co ty powiedziałeś ?! - ryknęłam, byłam wściekła. Hah, to mało powiedziane, wpadłam w furie.
- Vio... - zaczął Fede.
- Nie przerywaj mi Federico! - krzyknęłam.
- Ty śmiesz mówić nam, jak jesteśmy wychowani, choć w nim nie uczestniczyłeś ?! Śmiesz mówić, że jesteśmy twoimi dziećmi ?! Śmiesz nazywać się naszym ojcem ?! - krzyczałam, a każde zdanie wymawiałam jeszcze głośniej.
- Vilu... - zaczął ojciec.
- Nie. Nie nazywaj mnie tak, tak mogą mówić do mnie jedynie bliskie mi osoby, a ty nią nie jesteś - powiedziałam ze łzami w oczach i wybiegłam z gabinetu. W biegu słyszałam jeszcze jak mój brat krzyczy na ojca. Wbiegłam do łazienki i zamknęłam się w łazience. Rozsunęłam torebkę i wyjęłam z drżącymi rękami mojego iPhone'a. Wybrałam numer Ludmiły i nacisnęłam słuchawkę. Po jednym sygnale, dziewczyna odebrała.
- Halo ?
- Ludmiła - powiedziałam drżącym głosem.
- Violetta, co się stało ? - spytała przerażona.
- Przyjedź do firmy, 20 piętro, łazienka, 2 kabina, proszę...
- Będę za 10 minut - rzekła i się rozłączyła. Spokojnie Violetta, będzie dobrze, oddychaj.
~*~
Hejcia!:)
Witam was wraz z nowym opowiadaniem!
Zdecydowałam, że naprawde nie ma sensu pisać prologu, więc postanowiłam zacząć od razu od 1 rozdziału.
Szczerze ? Podoba mi się to co napisałam.
Napisałam to w 1h i chyba mi wyszło, ale to już zostawiam do oceny waszej:))
Rozdziały będą pojawiały się NIEREGULARNIE!
Gdy ogarne szkołe (tak, minęły już prawie 2 msc szkoły, a ja jak zwykle nie ogarnięta, ale w końcu to 1 gimba, co zrobisz, nic nie zrobisz) rozdziały zaczną pojawiać się 1-2 razy w tygodniu:))
Zostawiam was z moimi wypocinami xd
Lil ly